sobota, 23 czerwca 2018

Do poczytania wywiadzik z Rites of Daath.



Uwielbiam, kiedy młoda, nieznana mi wcześniej kapela, potrafi mną wstrząsnąć na tyle, że po występie pobiegnę na stoisko z płytami by kupić ich matex. Nie zdarza się to oczywiście zbyt często. Po występie Rites of Daath w Łodzi poczułem, że nie jest to załoga przeciętna i zapragnąłem umieścić ich fizycznie na mej półce pod literką R. Pomyślałem też kilka wieczorów później, że skoro już czteropak pękł, to może napisze do Tomka, który poza basem obsługuje też mikrofon (sam sobie, gibki kolo jest) we wspomnianym zespole, kilka pytań, na które chciałbym poznać odpowiedź. Oto co z tego wyjszło …

Cześć! Jak wam się grało w Magnetofonie? Jesteście zadowoleni z przyjęcia?

Siema! A bardzo dobrze, sam koncert wypadł chyba nieźle, też było dla nas świetną sprawą zagrać w takim towarzystwie. W sumie tak się składa, że byłem chyba na wszystkich koncertach Grave Miasma w Polsce i w 2013 (kiedy grali z Necros Christos) nawet by mi przez myśl nie przeszło, że kiedyś będę dzielił z nimi scenę. Przyjęcie też chyba mieliśmy niezłe, ogólnie koncert bardzo nam się podobał i chyba była to jedna z lepszych imprez, na jakich graliśmy. 

Możesz przybliżyć w dwóch zdaniach mniej ambitnym, którym nie chce się pogooglać, co to takiego ten rytuał Da’ath?

Da’at najogólniej rzecz biorąc, oznacza wiedzę i samo to pojęcie wywodzi się z Kabały i jest powiązane z żydowskim mistycyzmem. Dla nas szczególne znaczenie ma wiedza ukryta, spoza naszego materialnego planu i śmierć. Właściwie to stanowi trzon konceptu tekstów. Różne aspekty śmierci, zarówno te materialne i niematerialne. 

Skąd u was zainteresowanie kabałą? Pejsów raczej nie nosicie, a przynajmniej nie zauważyłem.
 
Noo, w końcu wszyscy jesteśmy z Krakowa! Ja nawet mieszkam w bliskim sąsiedztwie Kazimierza – żydowskiej dzielnicy. Więc może czujemy to podskórnie, chociaż sami starozakonni nie jesteśmy. A tak bardziej na serio to sądzę że pewne jej elementy mogą być rozumiane bardziej uniwersalnie, zupełnie w oderwaniu od religii. 

Ja wiem, że generalnie teksty każdy może interpretować na swój własny sposób, choć moja pani od polskiego zawsze mi wmawiała, że jest inaczej. Powiedz więc może, czy są one jedynie dopełnieniem waszej muzyki, czy może staracie się skłonić tych, którzy pofatygują się aby je przeczytać, do jakichś przemyśleń?

Teksty są raczej dopełnieniem, jednak jest to element dość ważny. Mimo tego, że jest jakaś klamra, która je spina, jakiś wspólny kontekst, są one raczej środkiem do osiągnięcia pewnego celu i są podporządkowane muzyce. Mimo wszystko to ona jest dla nas najważniejsza, tekst zawsze powstaje wtedy, kiedy mamy już gotowy numer. 

Skąd u was zainteresowanie ciężkimi brzmieniami (popularny ostatnio termin haha!)? Zaraził was brat, podobali wam się wydziarani mężczyźni w długich włosach, chcieliście wyruchać tyle lasek co Manowar, czy może był jeszcze inny powód?

Nie wiem, jak reszta ale ja nie pamiętam dokładnie, dlaczego zacząłem słuchać metalu. Zawsze słuchałem dużo hard rocka z lat 80, bo tego się słuchało u mnie w domu no i metal przyszedł jakoś tak naturalnie. Poprzez mroki mojej zamierzchłej adolescencji pamiętam, jak się czegoś tam słuchało mocniejszego z nocnego pasma Vivy i podniecało okładkami Iron Maiden czy Metallicy. Ale za pierwszy świadomy kontakt z muzyką metalową uznaję moment, kiedy usłyszałem u kumpla „Reign in Blood” Slayer. To był szok dla młodego, zbuntowanego gimnazjalisty. To była zdecydowanie najszybsza, najbardziej bluźniercza rzecz jaką w tamtej chwili słyszałem i to było to. No a później to już poleciało z górki. 


Dlaczego zdecydowaliście się wydać wasz mini akurat u Grega? Bo to duży chłop? Przyszedł i powiedział – wydaję was albo będzie wpierdol?

Grega mieliśmy „na celowniku” od dłuższego czasu. Bardzo nam odpowiadał katalog wydawniczy Godz ov War, a poza tym nasi znajomi z Loathfinder, których też Greg wydaje, bardzo sobie chwalili współpracę. W sumie był jednym z pierwszych wydawców, do których wysłaliśmy materiał – no i jak od razu zatrybiło, to stwierdziliśmy, że nie będziemy kombinować tylko nawiązujemy współpracę i jedziemy z tematem. 

Dlaczego nie pierdolnęliście sobie jakiejś kolorowej, przykuwającej wzrok okładki, tylko postawiliście na czerń i biel? Róż byłby bardziej widoczny na stoiskach i stronach www.  Daliście artyście wolną rękę, czy dokładnie określiliście, co ma się na niej znaleźć?

Okładka miała odzwierciedlać muzykę, no i wydaje mi się, że cały koncept wraz z kolorystyką to robi. Jest szaro, ascetycznie - grobowo. Nie do końca, okładka powstała na podstawie mojego pomysłu. Julia jednak przekuła go na swój styl oraz dodała parę rzeczy od siebie. Wyszło jej to naprawdę świetnie, doskonale zrozumiała, o co nam chodzi i co chcemy osiągnąć.

Mówiłeś ostatnio, że pracujecie tworzycie nowy materiał. Będzie to pełna płyta, czy może coś pomniejszego? Jak zaawansowane są prace nad tym materiałem i czy zamierzacie wydać go w tym samym labelu, czy może będziecie szukać czegoś innego?

Docelowo to ma być pełna płyta. Ale jak wyjdzie, to nie wiem do końca. Nie wykluczam wydania jakiegoś mniejszego materiału – znowu jakiegoś mini ew. splitu. Ale na tym etapie ciężko powiedzieć. Mamy dopiero dwa numery oraz kilka niepowiązanych ze sobą motywów. Będziemy dopiero teraz je szlifować i ogrywać i kto wie, co z tego wyjdzie. Oczywiście nadal chcemy wydawać to u Grega. 

W jakim kierunku zmierzacie muzycznie? Możemy spodziewać się na nowym materiale jakichś nietuzinkowych rozwiązań?

Muzyka będzie bardziej gęsta, to na pewno. Chcemy też popracować nad brzmieniem, by było bardziej smoliste, lejące i trochę rozmyte. Mamy parę ciekawych pomysłów, ale na razie nie będę o nich mówił. Zobaczymy, czy w ogóle znajdą się na następnym materiale. Ogólnie wydaje mi się, że będzie to dość przemyślany materiał, ale nadal będzie się nad nim unosił odór stęchlizny i rozkładającego się grobu. 

Rozmawialiśmy też o tym iż czasy się zmieniły bla bla bla. Mimo młodego wieku, sięgacie czasem po takie rupiecie jak drukowane ziny, kasety czy inne wykopaliska? Jest jakiś drukowany mag., na który czekacie z przyspieszonym biciem serca?

No no, aż tacy młodzi znowu nie jesteśmy! Ziny, jak i prasę muzyczną czytam rzadko. Wolę płyty, zdecydowanie wolę słuchać muzyki niż o niej czytać. Ale to nie oznacza, że nie mam styczności z prasą. Bardzo lubiłem czytać Najświętszy Napletek Chrystusa, R’Lyeh, Oldschool Metal Maniac i periodyk wydawany przez Eryka z Old Temple (jak jeszcze się tym zajmował) i do nich powracałem w miarę regularnie. Plus jeszcze trochę innych tytułów, które wpadły mi w ręce z wymian, ale ciężko mi sobie przypomnieć nazwy, bo pewnie posiadam jedną sztukę i przeczytane przepadły zapominanie. Nigdy nie czytałem regularnie, tylko wtedy jak pojawiał się wywiad czy artykuł, który mnie interesował. Kasety bardzo lubię, ten nośnik chyba ogólnie przeżywa swój renesans teraz i cieszy mnie to, że sporo materiałów pojawia się także na kasecie. 

Kto w zespole jest głównodowodzącym? Wasza muzyka jest wypadkową pomysłów wszystkich członków (aaa, bo wiadomo, że chuje jesteście i tyle!) czy może panuje dyktatura jednej osoby?

Za większość materiału teraz odpowiedzialny jest gitarzysta i perkusista. Tworzą oni szkielety utworów, które później razem ogrywamy i zmieniamy, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Więc można powiedzieć, że jest jakiś rodzaj delikatnej dyktatury czy też hegemonii, ale jednak to działa na dłuższą metę. Numery dzięki temu są bardziej ze sobą spójne i mają wspólny ten mianownik. Ale też staramy się, żeby jednak każdy wnosił coś od siebie. 

Nie chcę się przypierdalać (ale to zrobię hehe!). Ostatnio dość modne jest przedstawianie składu zespołu w formie inicjałów. No hej, nie stać was na wymyślenie sobie jakichś zgrabnych ksywek, jak choćby Grave Desecrator and Cold Rotten Corpse Molestator czy coś podobnego?

A właśnie mi się to bardzo podoba. Nie to żebyśmy się wstydzili swoich prawdziwych nazwisk, ale wygląda to trochę bardziej poważnie, przynajmniej dla mnie. Poza tym ja (i reszta chyba także) nie za bardzo chcemy, by nasze personalia przyciągały jakąś uwagę, najważniejsza jest muzyka a kto za nią stoi znaczenie ma drugorzędne. Nie uważam, żebyśmy byli przy tym jakoś specjalnie tajemniczy. Kto ma wiedzieć, ten wie, kim jesteśmy a jeżeli jesteśmy dla kogoś zupełnie anonimowi to też dobrze. Zresztą, kiedyś używaliśmy pseudonimów właśnie w stylu takich, jak wymieniłeś i było to śmieszne i to w tym złym tego słowa znaczeniu.  W moim odczuciu inicjały są praktyczniejsze. 

Przed RoD mieliście band o bardzo wdzięcznej nazwie Cemetery Whore. Dlaczego zdecydowaliście się na zmianę szyldu? Stwierdziliście, iż był zbyt prosty? Wg mnie była to zajebista nazwa.

Najprościej rzecz ujmując, to ta nazwa przestała do nas pasować. Cemetery Whore powstało jako mój poboczny projekt z trochę przypadkowymi ludźmi, nie miało to w ogóle wyjść poza studio i nastawione było na okazjonalne małe materiały. No, ale stało się inaczej, uformował się mocny, konkretny skład i w miarę tworzenia nowego materiału wyszło, że ta nazwa do nas nie pasuje. Muzyka jest nadal grobowa, ale straciła ten „rock and rollowy” i pijacki sznyt. Drugim powodem było to, że ta nazwa była jednak mało oryginalna. Nawet kiedyś przy rozmowach z jakimś potencjalnym wydawcą padła sprawa nazwy, że wydawałby nas w opór, ale ma już w katalogu kapelę Cemetery-cośtam grającą też piwniczy death metal no i rozmowy się na tym zakończyły. Chyba nawet sam przyznasz, że kapel z członem „Cemetery” jest bardzo dużo. Nie to, żeby Rites of Daath była jakoś mega odkrywczą nazwą, ale po prostu bardziej do nas pasuje no i bardziej nam odpowiada.  

Pochodzicie z Krakowa. Który z zespołów z tego miasta cenicie sobie najbardziej i czy miał on jakikolwiek wpływ na to, co sami staracie się tworzyć?

Bardzo lubimy Mgłę i Kriegsmaschine. Oczywiście nie jest to muzyka, którą chcielibyśmy bezwstydnie kopiować, ale cenimy spójność wizji, jaką te zespoły sobą reprezentują. Jest to coś, co staramy się osiągnąć. Osobiście, chciałbym  wspomnieć nieodżałowane Deadly Frost, które wycinało przepięknie obrzydliwy black/doom metal. A już całkowicie odchodząc od tego co gramy i naszych wpływów, bardzo sobie cenię Whorehouse, Terrordome i Deathreat. 

Wiadomo, że każdy młody człowiek ma swoje marzenia. Jakie są wasze, te niekoniecznie muzyczne? A może któreś z nich udało wam się już zrealizować?

Nie mamy jakichś specjalnych marzeń, jesteśmy realistami, jeżeli chodzi o granie. Jedyne, co nas interesuje to szeroko rozumiany „sukces artystyczny”, to jest nagrywać coraz to lepszą muzykę i grać kruszące kości koncerty. Grać coś, co nam się po prostu podoba. A, no i zagrać trasę po Ameryce Południowej. 

Czym dla was jest metal? Pytanie może i banalne, ale biorąc pod uwagę, iż fani (czyli  krytycy) dzielą się na tych, co to są intelektualnymi asami potrafiącymi się pięknie wysławiać, noszącymi piękne uczesania i garniturki, gdyż pracują w ważnej firmie i brudasami gardzą, i na tych, którzy napierdalają browary pod monopolowym i w dupie mają konwenanse, ale kochających „Slayeeeer kurwaaaa!”, różnie można do tego podejść. Jakimi typami metalowców więc jesteście?

Ciężko mi mówić za resztę, więc może opowiem jak to u mnie wygląda. Jest to spora część mojego życia, uwielbiam tę muzykę. Ale nie lubię się określać tylko i wyłącznie poprzez metal. Kiedy jest na to czas i miejsce, to lubię pojechać na koncert, przeholować z alkoholem i podrzeć trochę mordę. Ale jest też czas, kiedy trzeba się zachowywać inaczej. Wszystko w idealnej proporcji. 

Dzięki za poświęcony (hahaha!) czas. Jebnij na koniec czymś równie śmiesznym ;)

Również dzięki za wywiad! Batuszka najlepszym zespołem metalowym w Polsce! 

gaworzył: jesusatan,
zdjęcia: zespół

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.