niedziela, 6 stycznia 2019

Recenzja MORGAL „Morgal”


 MORGAL
„Morgal”
Werewolf Records 2018


Lubię takie krótkie petardy, które przelatują niczym huragan. Taki właśnie jest najnowszy materiał Fińskiego zespołu. Morgal wpadł pod moje strzechy, wywalając drzwi z zawiasów, opierdolił cały barek z alkoholem, połamał krzesła, potłukł moje ulubione kieliszki, nasrał na środku pokoju, pokazał środkowy palec i wyjebał przez okno. Ci kolesie nakurwiają prosty, surowy, jadowity, nieokrzesany Black/Thrash Metal, a więc nic szczególnie nowego, ale robią to z taką werwą, że gacie opadają. Zadziorne, chropowate, jadowite riffy ze świetnymi liniami melodycznymi sieją spustoszenie pod potylicą, sekcja raźno pogina do przodu, nie oglądając się za siebie, a wokalista nie oszczędza gardzieli i szaleńczo zdziera struny głosowe plując żyletkami. Słuchając takiego „Mistress of Blood”, czy też końcowej minuty rozkręcającego się z każdym taktem „Blood for Atazoth” mam ochotę porządnie oklepać komuś ryja, poskakać po jego zakrwawionej twarzy i w akcie miłosierdzia zębami rozerwać mu aortę. Te niespełna 15 minut muzy to prawdziwy żywioł, zero kalkulacji, grania pod publiczkę, żadnej ściemy, wyłącznie szczere i pełne pasji napierdalanie dla Szatana. Materiał opatrzono zimnym, drapieżnym, surowym, bezkompromisowym brzmieniem, które uwydatnia pierwotną dzikość i siłę drzemiącą w tych czterech bezkompromisowych strzałach prosto w krocze. Naprawdę zrobił mi dobrze ten materiał. Muzycy zespołu zapowiadają już pracę nad kolejnym, pełnym albumem. Jeżeli utrzymają poziom z tej Ep’ki, to aż strach pomyśleć, co może się tam wyprawiać. Czekam z niecierpliwością.
Hatzamoth  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.