czwartek, 3 stycznia 2019

Recenzja Tezcatlipoca „Tlayohualtlapelani”



Tezcatlipoca

„Tlayohualtlapelani”
Iron Bonehead Productions 2018


Tezcatlipoca (w wolnym tłumaczeniu “Dymiące Zwierciadło”) to w Azteckim panteonie bóstwo zła, ciemności i zemsty, którego rodowód nie jest do końca jasny. Jego symbolem w kosmologii azteckiej jest gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy, a zwierzęciem, które go symbolizowało, był jaguar. Tezcatlipoca wraz z innym bóstwem Quetzalcoatlem na zmianę tworzyli i niszczyli świat, tocząc ze sobą wieczną walkę. Imię owego boga wykorzystało czterech jegomości z Meksyku, nazywając tak zespół, który wspólnie stworzyli. Jak nietrudno się domyślić goście ci mają pierdolca na punkcie wierzeń, obrzędów i kultury tego najsilniejszego w prekolumbijskim Meksyku narodu indiańskiego. Nie dziwi zatem fakt, że na drugim albumie zespołu (podobnie zresztą, jak i na pierwszym) króluje właśnie tematyka, o której wspomniałem w kilku zdaniach powyżej. Muzycznie mamy tu do czynienia z surowym, jadowitym, zagęszczonym Black Metalem, który przeplatany jest folkowymi elementami. Słychać tu zatem tradycyjne instrumenty (różnorakie fujarki, piszczałki, rogi) wykorzystywane w ówczesnej kulturze azteckiej, plemienne rytmy i odrobinę szamańskich melodeklamacji. Wszystkie te elementy nadają muzyce Tezcatlipoca charakterystycznego, dusznego klimatu, przesyconego wonią kadzideł pomieszanych ze słodkawym zapachem rozkładających się ciał (należy bowiem pamiętać, że w ówczesnej Mezoameryce składanie ofiar z ludzi było czymś powszechnym i nader często stosowanym). Zastosowane tu indiańskie instrumenty, które w znacznym stopniu określają muzykę meksykańskiego kwartetu, potrafią być jednak także bardzo irytujące. Zwłaszcza pitolących wysoko fujarek jest tu jak na mój gust zdecydowanie za dużo. Generalnie uważam, że można by bez uszczerbku dla tej produkcji zrezygnować ze sporej ilości folkowych zagrywek, tym bardziej że grany przez zespół chropowaty, gęsty Black Metal całkiem solidnie poniewiera i znakomicie obroniłby się sam, ale oczywiście to tylko moje, skromne zdanie. Ciężkie, lekko zadymione, lecz stosunkowo przestrzenne brzmienie sprawia, że płyta emanuje tajemniczym klimatem, ale jednocześnie potrafi zadawać bolesne ciosy pod żebra. Wszyscy szukający nieco odmiennego, bardziej egzotycznego podejścia do Black Metalowej materii powinni zainteresować się twórczością Tezcatlipoca, gatunkowi puryści raczej mogą sobie odpuścić. 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.