Uwielbiam,
kiedy młoda, nieznana mi wcześniej kapela, potrafi mną wstrząsnąć na tyle, że
po występie pobiegnę na stoisko z płytami by kupić ich matex. Nie zdarza się to
oczywiście zbyt często. Po występie Rites of Daath w Łodzi poczułem, że nie
jest to załoga przeciętna i zapragnąłem umieścić ich fizycznie na mej półce pod
literką R. Pomyślałem też kilka wieczorów później, że skoro już czteropak pękł,
to może napisze do Tomka, który poza basem obsługuje też mikrofon (sam sobie,
gibki kolo jest) we wspomnianym zespole, kilka pytań, na które chciałbym poznać
odpowiedź. Oto co z tego wyjszło …
Cześć!
Jak wam się grało w Magnetofonie? Jesteście zadowoleni z przyjęcia?
Siema! A bardzo dobrze, sam
koncert wypadł chyba nieźle, też było dla nas świetną sprawą zagrać w takim
towarzystwie. W sumie tak się składa, że byłem chyba na wszystkich koncertach
Grave Miasma w Polsce i w 2013 (kiedy grali z Necros Christos) nawet by mi
przez myśl nie przeszło, że kiedyś będę dzielił z nimi scenę. Przyjęcie też
chyba mieliśmy niezłe, ogólnie koncert bardzo nam się podobał i chyba była to
jedna z lepszych imprez, na jakich graliśmy.
Możesz
przybliżyć w dwóch zdaniach mniej ambitnym, którym nie chce się pogooglać, co
to takiego ten rytuał Da’ath?
Da’at najogólniej rzecz biorąc,
oznacza wiedzę i samo to pojęcie wywodzi się z Kabały i jest powiązane z
żydowskim mistycyzmem. Dla nas szczególne znaczenie ma wiedza ukryta, spoza
naszego materialnego planu i śmierć. Właściwie to stanowi trzon konceptu
tekstów. Różne aspekty śmierci, zarówno te materialne i niematerialne.
Skąd u was zainteresowanie kabałą? Pejsów raczej nie nosicie, a
przynajmniej nie zauważyłem.
Noo, w końcu wszyscy jesteśmy z
Krakowa! Ja nawet mieszkam w bliskim sąsiedztwie Kazimierza – żydowskiej
dzielnicy. Więc może czujemy to podskórnie, chociaż sami starozakonni nie jesteśmy.
A tak bardziej na serio to sądzę że pewne jej elementy mogą być rozumiane
bardziej uniwersalnie, zupełnie w oderwaniu od religii.
Ja
wiem, że generalnie teksty każdy może interpretować na swój własny sposób, choć
moja pani od polskiego zawsze mi wmawiała, że jest inaczej. Powiedz więc może,
czy są one jedynie dopełnieniem waszej muzyki, czy może staracie się skłonić
tych, którzy pofatygują się aby je przeczytać, do jakichś przemyśleń?
Teksty są raczej dopełnieniem,
jednak jest to element dość ważny. Mimo tego, że jest jakaś klamra, która je
spina, jakiś wspólny kontekst, są one raczej środkiem do osiągnięcia pewnego
celu i są podporządkowane muzyce. Mimo wszystko to ona jest dla nas
najważniejsza, tekst zawsze powstaje wtedy, kiedy mamy już gotowy numer.
Skąd
u was zainteresowanie ciężkimi brzmieniami (popularny ostatnio termin haha!)?
Zaraził was brat, podobali wam się wydziarani mężczyźni w długich włosach,
chcieliście wyruchać tyle lasek co Manowar, czy może był jeszcze inny powód?
Nie wiem, jak reszta ale ja nie
pamiętam dokładnie, dlaczego zacząłem słuchać metalu. Zawsze słuchałem dużo
hard rocka z lat 80, bo tego się słuchało u mnie w domu no i metal przyszedł
jakoś tak naturalnie. Poprzez mroki mojej zamierzchłej adolescencji pamiętam,
jak się czegoś tam słuchało mocniejszego z nocnego pasma Vivy i podniecało
okładkami Iron Maiden czy Metallicy. Ale za pierwszy świadomy kontakt z muzyką
metalową uznaję moment, kiedy usłyszałem u kumpla „Reign in Blood” Slayer. To
był szok dla młodego, zbuntowanego gimnazjalisty. To była zdecydowanie
najszybsza, najbardziej bluźniercza rzecz jaką w tamtej chwili słyszałem i to
było to. No a później to już poleciało z górki.
Dlaczego
zdecydowaliście się wydać wasz mini akurat u Grega? Bo to duży chłop? Przyszedł
i powiedział – wydaję was albo będzie wpierdol?
Grega mieliśmy „na celowniku” od
dłuższego czasu. Bardzo nam odpowiadał katalog wydawniczy Godz ov War, a poza
tym nasi znajomi z Loathfinder, których też Greg wydaje, bardzo sobie chwalili
współpracę. W sumie był jednym z pierwszych wydawców, do których wysłaliśmy
materiał – no i jak od razu zatrybiło, to stwierdziliśmy, że nie będziemy
kombinować tylko nawiązujemy współpracę i jedziemy z tematem.
Dlaczego
nie pierdolnęliście sobie jakiejś kolorowej, przykuwającej wzrok okładki, tylko
postawiliście na czerń i biel? Róż byłby bardziej widoczny na stoiskach i
stronach www. Daliście artyście wolną
rękę, czy dokładnie określiliście, co ma się na niej znaleźć?
Okładka miała odzwierciedlać
muzykę, no i wydaje mi się, że cały koncept wraz z kolorystyką to robi. Jest
szaro, ascetycznie - grobowo. Nie do końca, okładka powstała na podstawie
mojego pomysłu. Julia jednak przekuła go na swój styl oraz dodała parę rzeczy
od siebie. Wyszło jej to naprawdę świetnie, doskonale zrozumiała, o co nam
chodzi i co chcemy osiągnąć.
Mówiłeś
ostatnio, że pracujecie tworzycie nowy materiał. Będzie to pełna płyta, czy
może coś pomniejszego? Jak zaawansowane są prace nad tym materiałem i czy
zamierzacie wydać go w tym samym labelu, czy może będziecie szukać czegoś
innego?
Docelowo to ma być pełna płyta.
Ale jak wyjdzie, to nie wiem do końca. Nie wykluczam wydania jakiegoś
mniejszego materiału – znowu jakiegoś mini ew. splitu. Ale na tym etapie ciężko
powiedzieć. Mamy dopiero dwa numery oraz kilka niepowiązanych ze sobą motywów.
Będziemy dopiero teraz je szlifować i ogrywać i kto wie, co z tego wyjdzie.
Oczywiście nadal chcemy wydawać to u Grega.
W
jakim kierunku zmierzacie muzycznie? Możemy spodziewać się na nowym materiale
jakichś nietuzinkowych rozwiązań?
Muzyka będzie bardziej gęsta, to
na pewno. Chcemy też popracować nad brzmieniem, by było bardziej smoliste,
lejące i trochę rozmyte. Mamy parę ciekawych pomysłów, ale na razie nie będę o
nich mówił. Zobaczymy, czy w ogóle znajdą się na następnym materiale. Ogólnie
wydaje mi się, że będzie to dość przemyślany materiał, ale nadal będzie się nad
nim unosił odór stęchlizny i rozkładającego się grobu.
Rozmawialiśmy
też o tym iż czasy się zmieniły bla bla bla. Mimo młodego wieku, sięgacie
czasem po takie rupiecie jak drukowane ziny, kasety czy inne wykopaliska? Jest
jakiś drukowany mag., na który czekacie z przyspieszonym biciem serca?
No no, aż tacy młodzi znowu nie
jesteśmy! Ziny, jak i prasę muzyczną czytam rzadko. Wolę płyty, zdecydowanie
wolę słuchać muzyki niż o niej czytać. Ale to nie oznacza, że nie mam
styczności z prasą. Bardzo lubiłem czytać Najświętszy Napletek Chrystusa,
R’Lyeh, Oldschool Metal Maniac i periodyk wydawany przez Eryka z Old Temple
(jak jeszcze się tym zajmował) i do nich powracałem w miarę regularnie. Plus
jeszcze trochę innych tytułów, które wpadły mi w ręce z wymian, ale ciężko mi
sobie przypomnieć nazwy, bo pewnie posiadam jedną sztukę i przeczytane przepadły
zapominanie. Nigdy nie czytałem regularnie, tylko wtedy jak pojawiał się wywiad
czy artykuł, który mnie interesował. Kasety bardzo lubię, ten nośnik chyba
ogólnie przeżywa swój renesans teraz i cieszy mnie to, że sporo materiałów
pojawia się także na kasecie.
Kto
w zespole jest głównodowodzącym? Wasza muzyka jest wypadkową pomysłów
wszystkich członków (aaa, bo wiadomo, że chuje jesteście i tyle!) czy może
panuje dyktatura jednej osoby?
Za większość materiału teraz
odpowiedzialny jest gitarzysta i perkusista. Tworzą oni szkielety utworów,
które później razem ogrywamy i zmieniamy, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Więc
można powiedzieć, że jest jakiś rodzaj delikatnej dyktatury czy też hegemonii,
ale jednak to działa na dłuższą metę. Numery dzięki temu są bardziej ze sobą
spójne i mają wspólny ten mianownik. Ale też staramy się, żeby jednak każdy
wnosił coś od siebie.
Nie
chcę się przypierdalać (ale to zrobię hehe!). Ostatnio dość modne jest
przedstawianie składu zespołu w formie inicjałów. No hej, nie stać was na
wymyślenie sobie jakichś zgrabnych ksywek, jak choćby Grave Desecrator and Cold
Rotten Corpse Molestator czy coś podobnego?
A właśnie mi się to bardzo
podoba. Nie to żebyśmy się wstydzili swoich prawdziwych nazwisk, ale wygląda to
trochę bardziej poważnie, przynajmniej dla mnie. Poza tym ja (i reszta chyba
także) nie za bardzo chcemy, by nasze personalia przyciągały jakąś uwagę,
najważniejsza jest muzyka a kto za nią stoi znaczenie ma drugorzędne. Nie
uważam, żebyśmy byli przy tym jakoś specjalnie tajemniczy. Kto ma wiedzieć, ten
wie, kim jesteśmy a jeżeli jesteśmy dla kogoś zupełnie anonimowi to też dobrze.
Zresztą, kiedyś używaliśmy pseudonimów właśnie w stylu takich, jak wymieniłeś i
było to śmieszne i to w tym złym tego słowa znaczeniu. W moim odczuciu inicjały są praktyczniejsze.
Przed
RoD mieliście band o bardzo wdzięcznej nazwie Cemetery Whore. Dlaczego
zdecydowaliście się na zmianę szyldu? Stwierdziliście, iż był zbyt prosty? Wg
mnie była to zajebista nazwa.
Najprościej rzecz ujmując, to ta
nazwa przestała do nas pasować. Cemetery Whore powstało jako mój poboczny
projekt z trochę przypadkowymi ludźmi, nie miało to w ogóle wyjść poza studio i
nastawione było na okazjonalne małe materiały. No, ale stało się inaczej,
uformował się mocny, konkretny skład i w miarę tworzenia nowego materiału
wyszło, że ta nazwa do nas nie pasuje. Muzyka jest nadal grobowa, ale straciła
ten „rock and rollowy” i pijacki sznyt. Drugim powodem było to, że ta nazwa
była jednak mało oryginalna. Nawet kiedyś przy rozmowach z jakimś potencjalnym
wydawcą padła sprawa nazwy, że wydawałby nas w opór, ale ma już w katalogu
kapelę Cemetery-cośtam grającą też piwniczy death metal no i rozmowy się na tym
zakończyły. Chyba nawet sam przyznasz, że kapel z członem „Cemetery” jest
bardzo dużo. Nie to, żeby Rites of Daath była jakoś mega odkrywczą nazwą, ale
po prostu bardziej do nas pasuje no i bardziej nam odpowiada.
Pochodzicie
z Krakowa. Który z zespołów z tego miasta cenicie sobie najbardziej i czy miał
on jakikolwiek wpływ na to, co sami staracie się tworzyć?
Bardzo lubimy Mgłę i Kriegsmaschine.
Oczywiście nie jest to muzyka, którą chcielibyśmy bezwstydnie kopiować, ale cenimy
spójność wizji, jaką te zespoły sobą reprezentują. Jest to coś, co staramy się
osiągnąć. Osobiście, chciałbym wspomnieć
nieodżałowane Deadly Frost, które wycinało przepięknie obrzydliwy black/doom
metal. A już całkowicie odchodząc od tego co gramy i naszych wpływów, bardzo
sobie cenię Whorehouse, Terrordome i Deathreat.
Wiadomo,
że każdy młody człowiek ma swoje marzenia. Jakie są wasze, te niekoniecznie
muzyczne? A może któreś z nich udało wam się już zrealizować?
Nie mamy jakichś specjalnych
marzeń, jesteśmy realistami, jeżeli chodzi o granie. Jedyne, co nas interesuje
to szeroko rozumiany „sukces artystyczny”, to jest nagrywać coraz to lepszą
muzykę i grać kruszące kości koncerty. Grać coś, co nam się po prostu podoba.
A, no i zagrać trasę po Ameryce Południowej.
Czym
dla was jest metal? Pytanie może i banalne, ale biorąc pod uwagę, iż fani
(czyli krytycy) dzielą się na tych, co
to są intelektualnymi asami potrafiącymi się pięknie wysławiać, noszącymi
piękne uczesania i garniturki, gdyż pracują w ważnej firmie i brudasami gardzą,
i na tych, którzy napierdalają browary pod monopolowym i w dupie mają
konwenanse, ale kochających „Slayeeeer kurwaaaa!”, różnie można do tego
podejść. Jakimi typami metalowców więc jesteście?
Ciężko mi mówić za resztę, więc
może opowiem jak to u mnie wygląda. Jest to spora część mojego życia, uwielbiam
tę muzykę. Ale nie lubię się określać tylko i wyłącznie poprzez metal. Kiedy
jest na to czas i miejsce, to lubię pojechać na koncert, przeholować z
alkoholem i podrzeć trochę mordę. Ale jest też czas, kiedy trzeba się
zachowywać inaczej. Wszystko w idealnej proporcji.
Dzięki
za poświęcony (hahaha!) czas. Jebnij na koniec czymś równie śmiesznym ;)
Również dzięki za wywiad!
Batuszka najlepszym zespołem metalowym w Polsce!
gaworzył: jesusatan,
zdjęcia: zespół