Into The Tomb #3 jest już dostępny od jakiegoś czasu.
Na 96stronach formatu A5 znalazły się wywiady z UNHOLY WAR,CHABER OF UNLIGHT, AIHOS, BLOOD WORSHIP, MALAKHIM, MATTERHORN, MORKETIDA, UHRILAHJA, OVATE i CIEŃ. Recki w ilości około 100.
Tradycyjnie ksero.
10 PLN + koszty wysyłki lub wymiana, jak kto woli.
W przypadku
debiutanckiej, pełnej płyty naszych rodaków z ROT słowo klucz to prostota.
Chłopaki napierdalają bezkompromisowy, walący siarą, prosty niczym konstrukcja
cepa, bluźnierczy Death/Black Metal na milę morską walący grobem i wilgotną,
zapleśniałą piwnicą. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z rozrywającymi
petardami pokroju „Antigod Atomic Attack”, „Messiah Death”, „Throwing Into
Hellfire” czy też z miażdżącymi walcami ( „Church Burned Ruins = Invocation of
Sodomy Ritual”, „Impending Torment on the Eternal Void of Death”) zawsze jest
to granie nieskomplikowane, dosadne i okrutnie kopiące po żebrach. Nie ma tu
miejsca na rozbudowane struktury, progresywne pitolenia, czy pseudoawangardowe
sranie po krzakach. Tu rządzi Szatan, wojna, łańcuchy i pasy z nabojami. „Messiah
Death” to materiał wręcz idealny dla wszystkich tych, którzy uważają, że
współczesna scena jest zaśmiecona przez sterylne, cukierkowe, słodkie
produkcje. Tutaj znajdziemy dwanaście agresywnych, brudnych, ziejących
nienawiścią wałków, które zalatują wczesnym Sarcofago, Mayhem, Necrovore,
Hellhammer czy Venom. Nie jest to jak dla mnie żadne mistrzostwo świata i
okolic, niemniej uważam, że surowego, inspirowanego starymi mistrzami gatunku
Metalu nigdy za wiele. Każdy, kto też tak myśli, może
śmiało łykać pierwszy long Katowickiego duetu, z pewnością się nie zawiedzie.
Cztery lata po solidnym
debiucie Szwedzki duet Monstraat powraca ze swym drugim, pełnym albumem
zatytułowanym “Scythe & Sceptre”. Materiał ten to w prostej linii
kontynuacja drogi obranej na pierwszej płycie. Ponownie obcujemy z obskurnym,
jadowitym, nienawistnym Black Metalem zakorzenionym głęboko w latach 90-tych. Surowe,
proste, chropowate riffy, solidnie gruchocząca kości sekcja rytmiczna i
diaboliczny, zajadły, pełen złości, bluźnierczy wokal. Słychać w tej muzyce
patenty, przywodzące na myśl Dark Throne z okresu „Under a Funeral Moon” czy
„Transylvanian Hunger”, tu i tam przeleci zagrywka kojarząca się z wczesnym
Gorgoroth, a nad płytą unosi się duszny, grobowy klimat znany z wczesnych
produkcji Mayhem. Słuchając tej płytki, można odnieść
wrażenie, że cofamy się w czasie o ponad dwie dekady wstecz. Szorstkie, zimne,
piwniczne brzmienie podkreśla klasyczny charakter zawartych tu kompozycji i sprawia,
że każdy z tych utworów posiada okrutną, niszczycielską siłę. W zasadzie nie ma
co się rozpisywać nad „Scythe…”, gdyż to produkcja złożona z prostych i dobrze
już znanych składowych, które jednak ułożone w odpowiedni sposób przynoszą
dobry w swej klasie album, który fanom srogiego, złowrogiego, barbarzyńskiego
Black Metalu opartego na kanonach gatunku przyniesie z pewnością sporo
przyjemnych chwil.
“Disgusting Rock’n’Roll” to debiutancka Ep’ka projektu Witchfuck, w
skład którego wchodzą byli lub obecni członkowie Vociferous, Putrid Evil,
Offence, Goat Tyrant czy Exhalation. Materiał ten ukazał się
pod banderą Old Temple i zawiera trzy autorskie
kompozycje oraz cover „Violence Now” z repertuaru GG Allin & Antiseen. Muza
wypełniająca tę produkcję, to zgodnie z tytułem obrzydliwy, brudny, zasyfiony
Rock’n’Roll zainfekowany odrobinką Black i Thrash Metalu. Pierwszy i zarazem
tytułowy wałek jest całkiem niezły, poniewiera solidnie, a refren można sobie
mruczeć przy goleniu. Niestety dalej nie jest już tak dobrze. Następnym utworom
brakuje nieco ognia, są bardziej prymitywne i jakieś takie nijakie. Nie jest to
jakaś totalna kiszka, ale przynajmniej mnie te wałki nie porywają tak, jak
rozpoczynający tę produkcję utwór. Całe szczęście, ze Ep’ka ta trwa nieco ponad
13 minut, gdyby był to dłuższy materiał, to wynudziłbym się jak chuj. Nie wiem,
może za stary już jestem, ale takiego grania wolę posłuchać w oryginale, a
odgrzewane kotlety okraszone w dodatku starym tłuszczem nie smakują już tak
dobrze, jak świeżo przyrządzone danie. Szanuję chłopaków za to, że chcą pograć
sobie bezkompromisową, prostą, walącą siarą surowiznę, jednak przynajmniej na
razie twórczość Witchfuck poza małymi wyjątkami do mnie nie trafia. Nie
sugerujcie się jednak zdaniem starego ramola i najlepiej sami sprawdźcie
„Disgusting Rock’n’Roll”. Może Wam akurat ten materiał zrobi dobrze i będziecie
przy nim walić konia kilka razy dziennie (lub nocnie). Mnie, w każdym razie, poza
pierwszym utworem to nie bierze i chuj !