ZAKŁADKI

środa, 5 grudnia 2018

Recenzja DEITUS „Via Dolorosa”



DEITUS
„Via Dolorosa” 
I, Voidhanger Records 2018




Raz na jakiś czas trafia się płyta z gatunku klimatycznego Black Metalu, która potrafi mnie dosłownie opętać swoją muzyką i sprawia, że bardzo długo nie potrafię się z nią rozstać. Choć drugi album angielskiego Deitus wałkuję dopiero trzeci dzień, wiem już, że najprawdopodobniej tak właśnie się stanie z tą płytką. „Via Dolorosa” to bowiem doskonały materiał, który z każdym kolejnym przesłuchaniem wciąga coraz głębiej, zabierając nas w podróż Drogą Cierpienia. Śmiało można powiedzieć, że jest to produkcja łącząca stare z nowym. Kręgosłupem muzycznym jest tu klasyczny Black Metal, z tym że jest to Black ukierunkowany zdecydowanie bardziej w stronę Dissection, niż np. Mayhem, choć i niewielkie odniesienia do muzyki Norwegów także można tu usłyszeć. W ten tradycyjny rdzeń umiejętnie i z bardzo dużym wyczuciem wpleciono gitarowe dysonanse, instrumentalne interludia i patenty zaczerpnięte z Heavy Metalowej klasyki. Tak, tak, dobrze widzicie (słyszycie, czytacie – niepotrzebne skreślić). Heavy Metalowe riffy stanowią integralną część tego materiału, a rozbudowanych, przepięknie płynących solówek, jakie możemy tu usłyszeć nie powstydziłby się żaden topowy zespół z nurtu Hard&Heavy. Poukładanie tych klocków w jedną, spójną, uzupełniającą się całość świadczy o tym, że muzycy Deitus poza typowo technicznymi umiejętnościami, które oczywiście są na bardzo wysokim poziomie posiadają fenomenalną intuicję, muzyczną wyobraźnię i zmysł twórczy. „Via Dolorosa” emanuje genialną atmosferą, gdzie skrajna nienawiść i agresja miesza się z poczuciem bolesnego odrzucenia przy jednoczesnym zachowaniu równowagi pomiędzy kontemplacją, ekspozycją i okazjonalnymi wybuchami bezsilnej złości. Drugi album Deitus to jedna z niewielu płyt, które wg mnie powinny być przynajmniej z 10-15 minut dłuższe. 33 minuty tak doskonałej muzyki to dla mnie trochę za mało, choć z drugiej strony patrząc lepszy niedosyt, niż nadmiar. Dużym atutem jest także produkcja tego materiału. Dźwięk jest przestrzenny, nie ma jednak mowy o wysterylizowaniu tej muzyki. Cały czas obcujemy z ciężkim, surowym i jadowitym soundem, który podkreśla walory zawartych tu kompozycji. Kurwa, no dobrze robi mi ta płyta jak chuj, nie spodziewałem się tego po Deitus. Przepraszam panowie, w akcie pokuty pójdę na kolanach do Częstochowy, albo przejdę w Lednicy przez bramę rybę. Kończąc temat już całkiem poważnie, „Via Dolorosa” to naprawdę płyta jak dla mnie doskonała, która z pewnością znajdzie się na wysokiej pozycji w moim prywatnym podsumowaniu najlepszych wydawnictw 2018 roku.

                                                                                                                                                      Hatzamoth

              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.