ZAKŁADKI

sobota, 8 grudnia 2018

Recenzja Necrosleezer „Pope Kill”


 Necrosleezer
„Pope Kill”
NWN! 2018



Jaka jest wasza pierwsza myśl, kiedy widzicie, że NWN! wydaje właśnie materiał byłego i obecnego członka kultowego Blasphemy, nagrany w chuj czasu temu? No właśnie, kupona, kupona, komu kupona, bo odcinamy! Nie słyszałem tego materiału pod koniec lat 90-tych, przyznaje szczerze, więc nie oczekiwałem wiele, choćby z tego powodu, iż gdyby to był dobry matex, to jednak ktoś z moich znajomych by mi go ostatecznie podrzucił. A nic takiego nigdy się nie stało. Zatem czy „Pope Kill” to typowe wykopywanie trupa bez głowy, czy jednak znajdziemy w trumnie jakieś złote zęby, które potem opylimy w najbliższym lombardzie? No cóż, złota to tu raczej nie znajdziemy, co najwyżej dobrej jakości srebro. Cztery kawałki zarejestrowane dokładnie 20 lat temu to prosta black-death metalowa napierdalanka w kwadratowym stylu. Zero solówek czy jakichkolwiek melodyjnych zagrywek, jest prymitywnie jak z czasów kamienia łupanego, perka napierdala dość monotonny rytm, wtórują jej dość proste gitary, wokalista rzyga trupim mięsem, czasem poczęstowanym pogłosem. Ogólne odczucia faktycznie sprowadzają nas do lat 90-tych i po kilku odsłuchach ten materiał zaczyna faktycznie wbijać się w czerep. Nie jest to absolutnie nic wybitnego, jednak co przemawia na plus tego materiału, to fakt, iż nie jest to kolejna kopia Blasphemy. Wyraźnie słychać, że nagrywając to demo, duo z Kanady miało jakiś tam swój nowy własny pomysł na ekstremalną muzykę. Czy opłaca się zatem sięgnąć po to wydawnictwo? Odpowiem, że mimo wszelkich obaw zdecydowanie tak! Kto lubi dostać kopa w dupę, może nie takiego po którym gówno wyskoczy paszczą, ten sobie ten mini łyknie z przyjemnością. Kto szuka w muzyce czegoś dotąd niespotykanego może sobie spokojnie ten materiał odpuścić, bez obaw, że za kilka miesięcy obudzi się z krzykiem w środku nocy. Mi NWN! zrobiło małego loda tym wydawnictwem, ale też bez bitej śmietany.

- jesusatan




 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.