ZAKŁADKI

sobota, 29 grudnia 2018

Recenzja Occultum „In Nomine Rex Inferni”


Occultum
„In Nomine Rex Inferni”
Old Temple 2018


Occultum to ziomki zza miedzy, dokładnie z miasta w którym Wojciech Żabiałowicz noszony był na rękach podczas gdy my, z kolegami, wyśmiewaliśmy się z jego rudego kutasa. Po dwóch latach, jakie upłynęły od debiutanckiej płyty, torunianie wracają z nowym materiałem pozostając pod skrzydłami Erykowej Old Temple Records. Serwują nam 7 numerów diabelskiego, czarnego metalu zamkniętym w 47 minutach. Numery zawarte na „In Nomine Rex Inferni” do najkrótszych nie należą, ich czas waha się w okolicach 6-8 minut. Jednak przyznam szczerze, że są one tak bogate i wciągające, że czasoprzestrzeń się nieco załamuje w trakcie obcowania z płynącymi z głośników dźwiękami. Co mi się na tej płycie podoba od pierwszego odsłuchu, to jej przytłumione brzmienie. Nie jest to typowe blackmetalowe brzęczenie, dzięki czemu zyskujemy nieco na ciężarze. Beczki z kolei dość mocno  kojarzą mi się z tym, czym delektuję się słuchając prze-płyty „De Mysteriis Dom Satanas”. Czyli można powiedzieć, że chłopaki kupili mnie już na samym wstępie. Jeżeli chodzi o wokal Gavrona, to także sprawia wrażenia jakby dochodził nieco zza ściany, ozdobiony jest jednak zajebistym efektem potęgującym siłę przekazu. Koleś nie wrzeszczy jednostajnie i także stara się wzbogacić paletę skrzeków, krzyków, jęków. Same kompozycje kojarzą mi się, poza wspomnianym wcześniej Mayhem, ze szwedzką szkoła spod znaku Marduk / Funeral Mist, ale czasami z zaskoczeniem stwierdzam, że bardziej melodyjne zagrywki prowadzą ku Mgle, choćby na wstępie takiego „Possessed By the Night” czy w „Hanged Night”. Wiele się zatem dzieje i materiał potrafi nieźle wciągnąć, o ile oczywiście da mu się tą szansę i spędzi z nim ciut więcej, nić tylko jeden czy dwa odsłuchy. Zawartość „In Nomine Rex Inferni” obraca się raczej w szybszym tempie, aczkolwiek tnące nieco głębiej, bardziej bolesne patenty także dość często ranią nasze narządy słuchu. Zdecydowaną zaletą tej płyty jest fakt, iż z każdą następną godziną spędzoną w jej towarzystwie, można wyłapać coraz to nowe smaczki. Mi się takie grania jak najbardziej podoba i zapewne sprawdzę sobie następny materiał jaki czwórka z Occultum wysmaży w przyszłości. Nie jest to może jeszcze pierwsza liga, ale zespół śmiało podąża w jej kierunku. Kurwa, dobre to jest.
                                                                                           - jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.