VANIK
„II
Dark Season”
Shadow Kingdom Records 2018
Setnie ubawiłem się
słuchając drugiego albumu Amerykańskiej grupy Vanik. „II Dark Season” to trochę
ponad 31 minut zadziornego, korzennego, energetycznego, napędzanego Rock’n’Rollowymi patentami Speed/Heavy/Thrash Metalu utrzymanego w
klimatach horror, monsters, Helloween. Zapomnijcie jednak o cukierkowym
brzmieniu i wokaliście jadącym pedalskim falsetem jakby mu jaja w tryby
wkręciło. Tu wszystko jest zardzewiałe, brudne i szorstkie niczym papier toaletowy
sprzedawany za komuny. Sekcja na przemian napierdala po ryju bądź wgniata w
podłoże, surowe, proste, chropowate riffy piłują bezlitośnie a zachrypnięty,
jadowity wokal konkretnie tyra mózgownicę. Zabrudzone, nieco niechlujne,
zalatujące pleśnią brzmienie idealnie pasujące do tej muzyki sprawia, że te
wałki posiadają charakterystyczną, pierwotną silę i spuszczają srogi wpierdol
niezależnie od tego, czy są to szybkie strzały jak „Werewolf”, czy miażdżące,
walące grobem „Beyond the Closet Door” Nad całością unosi się upiorna aura i
duszny, zalatujący trupem klimat. Słychać inspiracje Venom czy Misfits,
aczkolwiek niektóre cięte riffy kojarzą mi się z dźwiękami, jakie potrafił
wyciągnąć ze swego wiosła Scott Ian z Anthrax. Nikt tu nie sili się na żadną
oryginalność, formuła jest prosta, ale perfekcyjnie wręcz wykonana, co
powoduje, że płyty wyśmienicie się słucha, zwłaszcza po kilku głębszych. Muzyka
Vanik idealnie nadaje się do prezentacji na suto zakrapianej imprezie, tylko
najpierw proponuję ubezpieczyć chałupę, powynosić co bardziej cenne rzeczy, a
wówczas… „niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.