ZAKŁADKI

wtorek, 5 lutego 2019

Recenzja Critical Defiance "Misconception"


 Critical Defiance
„Misconception”
Unspeakable Axe Records 2019


Czasami żałuję, że w gatunku thrash metal tak rzadko ukazują się warte uwagi płyty, zwłaszcza wychodzące spod palców młodych muzyków. Na szczęście nie ilość się liczy a jakość, jak to mawiają starzy górale. Critical Defiance to istniejący od sześciu lat zespół z Chile, który właśnie doczekał się właśnie debiutu pod skrzydłami Unspeakable Axe Records. Na hasło thrash metal z Chile zareagowałem oczywiście natychmiastowym zrywem w kierunku tego materiału, gdyż uwielbiam południowo-amerykańskie grzańsko. No i tutaj spotkało mnie niemałe zaskoczenie. Otóż okazuje się, że kwartet z Villa Alemana wcale nie brzmi typowo dla wspomnianego wcześniej regionu geograficznego. Zdecydowanie bliżej im do klasycznego soundu z Bay Area. Gdybym nie wiedział, to dałbym sobie rękę uciąć, że właśnie stamtąd pochodzi ten band, I bym teraz, kurwa, nie miał ręki. Co się tyczy samej muzyki, to trzeba przyznać, że ta jest zaskakująco dobra. Chłopaki wycinają thrash metal w najczystszej postaci i robią to na pełnej kurwie. Przez niemal 40 minut muzyki wypełniającej ten album riff goni riff, a każdy rani głębiej niż dobrze naostrzona brzytwa. Mamy tutaj od chuja i zajebania gitarowych melodii niezmiernie szybko zapadających w pamięć. Większość z nich przybiera szybkość kolejki w wesołym miasteczku a gitarzyści wręcz prześcigają się w indywidualnych popisach. Bogactwo tego materiału można przyrównać do kielicha, którego zawartość zostałaby przepełniona z następną kroplą wina. Jeśli dodamy do tego wyjątkowo energiczną perkusję i ostry, crossoverowy wokal, to otrzymujemy iście wybuchową mieszankę. Brzmienie uzyskane na tym materiale jest wręcz wyborne. Ciężkie i kopiące w zad, okraszone odrobiną brudu jednak przejrzyste i czytelne. Chcecie porównań? Sporo by można wymieniać, niech więc Exodus, Demolition Hammer czy Forbidden stanowią niewielki znacznik na tym albumie. Zaprawdę, japa sama się cieszy gdy słucha się tych gitarowych rymowanek w dosłownie każdym z ośmiu umieszczonych na „Misconception” kawałków. Tu nie ma zabawy w branie jeńców a egzekucja goni egzekucję. Chilijczycy nagrali naprawdę bardzo dobry album i grzechem zaniedbania byłoby nie sprawdzenie jego zawartości. Mam jedynie nadzieję, że nie okażą się zespołem jednaj płyty i na następnej zaserwują nam równie mocny wpierdol. Nim to jednak nastąpi – delektujmy się „Minconception”.
- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.