ZAKŁADKI

czwartek, 21 lutego 2019

Recenzja Despised Cruelty „Łez Padół”


Despised Cruelty

„Łez Padół”

Mara Productions / Bissu Show Productions 2019



Despised Cruelty to młody zespół z Łodzi posiadający na swoim koncie dwie EP-ki i debiutujący właśnie pełnowymiarowym materiałem „Łez Padół”. Od razu powiem szczerze, że gdyby to ode mnie zależało, to w ogóle bym nie sięgał po ten album, gdyż już sam tytuł wywołał u mnie lekki uśmiech politowania. Może dlatego, że osobiście używam określenia „Smutny Jak Pizda Kraj” i uważam je za jedynie słuszne. Żarty jednak na bok. Poproszony o napisanie kilku słów zarzuciłem ten 37-mio minutowy kawałek muzy na uszy i czekałem, co się wydarzy. No cóż, trzęsienia ziemi nie doświadczono, jednak zażenowania także nie. Łodzianie poruszają się, całkiem zresztą zgrabnie, w gatunku ogólnie pojętym jako black metal. Spektrum ich inspiracji jest dość szerokie, jednak głównym źródłem z którego wódę pili jest scena skandynawska i polska. Prezentowane na „Łez Padole” dźwięki należą zdecydowanie do tych chłodniejszych, choć w celu wzbogacenia atmosfery albumu, gdzieniegdzie przewijają się nieco bardziej nastrojowe pejzaże. Chłopaki starają się różnicować tworzone przez siebie dźwięki i na pewno nie można temu albumowi zarzucić jednostajności. Mimo iż dominują tu średnie tempa, pojawia się całkiem sporo zwolnień, podczas których można zaczerpnąć nieco głębiej powietrza. Tak dzieje się choćby w polskojęzycznym „Bagnet”. Z kolei początek „Omnia Vanitas” mocno zalatuje polskim thrash metalem z początku lat 90-tych by w drugiej części utworu przejść w typowo black metalową patatajnię. Mam wrażenie że bardzo dobre pomysły mieszają się na tym albumie z totalnie średnimi zapchajdziurami. Z jednak strony mamy ciekawe chwyty w „Until New Dawn” czy intrygująco wirującą gitarę w „Corruption of the Divine” by chwilę potem w „Pod Duszą” natknąć się na sto tysięcy razy zagrany już kiedyś riff. Dodatkowo przyczepiłbym się z deka do brzmienia. Jest ono dość przymulone, gitary są zbyt mocno schowane i nieco brakuje tutaj ostrego pierdolnięcia. Wokalnie nie jest złe, Maciej nie trzyma się kurczowo jedynej słusznej tonacji i stara się wzbogacić muzykę jak tylko potrafi, co całkiem nieźle mu wychodzi. Problemem tej płyty jest jednak to, że nie prezentuje ona kompletnie niczego, co w black metalu cenie sobie najbardziej. Nie ma tutaj surowizny, brak totalnego pierdolnięcia czy jakiegokolwiek wizjonerstwa. Jest natomiast całkiem przyzwoite granie na których można zawiesić ucho bez totalnego ziewania. Jak na początek nie jest zatem źle. Jak natomiast rozwinie się kariera tych pięciu osobników pokaże czas.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.