ZAKŁADKI

środa, 13 lutego 2019

Recenzja Ultra Silvam „The Speadwound Salvation”


Ultra Silvam
„The Speadwound Salvation”
Shadow Records 2019


Ultra Silvam to trio pochodzące z Malmö, które ma na koncie całkiem udane demo z 2017. Za kilka tygodni nakładem Shadow Records ukaże się ich debiutancki album, którego właśnie mam nieskrywaną przyjemność słuchać. Już patrząc na fotki promocyjne miałem pozytywne odczucia, gdyż skojarzyły mi się, choć sam nie do końca wiem dlaczego, z ich krajanami z Degial. Autorzy „The Spearwound Salvation” death metalu bynajmniej nie uprawiają. Wycinają za to wysokooktanowy black metal starej szkoły. Już samo brzmienie albumu wywołuje szeroki uśmiech zadowolenia. Jest czytelnie, jednak z odpowiednią dozą garażu, dość mocno brzęcząco. Perkusja jest być może nieco zbyt schowana, jednak nie jest to rzucająca się w uszy wada. Szwedzi czerpią garściami głownie z krajowego podwórka lat 90-tych. Jest mroźnie, surowo, nieco melodyjnie. Niektóre akordy przywołują ducha nawet starszych, thrashowych czy wręcz niemal heavy metalowych  czasów. Chłopaki jednak tak świetnie mieszają te style, że chce się tego po prostu słuchać i spijać te tnące po żyłach dźwięki. Chwilami utwory te kojarzą mi się z wczesnym Nifelheim, innym razem, głównie przez piłującą w tle gitarę, z Venenum na speedzie. Są też momenty, gdy faktycznie zauważam podobieństwo do Degial, aczkolwiek w zdecydowanie bardziej blackmetalowej postaci.  Ale najlepsze jest to, że po kilku odsłuchach serwowane na tym albumie riffy po prostu same się śpiewają w środku, w Czesiu, nawet gdy wyłączymy płytę. Wokale na „The Spearwound Salvation” są kompletnie opętane. M.A. tak panicznie drze ryja, że można chwilami dostać gęsiej skórki. Zastanawiam się, czy tworzący zespół muzycy nie są czasami jakimiś starymi wyjadaczami, skrywającymi skrzętnie swoje personalia pod niewiele mówiącymi inicjałami, gdyż przysłuchując się temu z jaką precyzją zostały skomponowane kawałki na tym trwającym niecałe pół godziny albumie, można mieć wątpliwości, tudzież jakieś podejrzenia. Biorąc pod uwagę wspomniany przeze mnie właśnie czas trwania płyty, uważam, że jest to dawka idealna by zaspokoić gusta maniaków i pozostawić ich w pozycji oczekującej. Słuchając takich płyt pomału odzyskuję wiarę w czarny metal tworzony z serduchem. Szczerości w muzyce raczej nie da się udawać a tutaj jest ona ewidentna. Patrząc na postęp jaki zespół poczynił od czasu taśmy demo można mieć nadzieję, że jeśli ich forma muzyczna będzie nadal rosła w takim tempie, wkrótce będzie o nich głośno. Zdecydowanie będę ich dopingował i już teraz zapisuje w pamięci nazwę w kategorii „koniecznie sprawdzić następne wydawnictwa”.
- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.