ZAKŁADKI

środa, 24 kwietnia 2019

Recenzja Heresiarch „Incursions”


Heresiarch

„Incursions”




Trzeba przyznać, że scena nowozelandzka czy australijska ma swój własny, niepowtarzalny klimat. Nie wiem, czy tam ludziskom słonko zbyt mocno napierdala na głowę, czy to może ciągły strach przed wejściem do wanny, co by nie zostać zaatakowanym przez rekina albo fobia ogrodowa spowodowana wizją podstępnego, nadchodzącego znikąd ukąszenia czarnej wdowy… Nie mam pojęcia, fakt jest faktem - z tamtych rejonów świata nadciągają tak niesamowicie intensywne ciosy, że lepiej zawczasu kupować sznur i wędrować na strych, jeśli nie chcemy doświadczyć brutalnego dokonania żywota. Heresiarch to zespół, który pierwszy raz mignął mi w odtwarzaczu dzięki wydanej jakiś czas temu EPce „Hammer of Intrasigence” i zrobili mi wówczas lepiej niż dobrze. Dziś, dzięki Francuzowi z KP jesteśmy raczeni wszystkim, co Kiwi nagrali przed debiutanckim albumem. I doświadczamy tutaj radochy po pachy, o ile oczywiście lubujemy się w nieskomplikowanym, wojennym, brutalnym graniu. Poza wspomnianą EPką odnajdujemy na wspomnianym wydawnictwie materiał demo „Obsecrating the Global Holocaust” oraz drugą EPkę „Waelwulf”, wszystko zamieszczone na srebrnym dysku w kolejności chronologicznej. Mimo iż są to trzy sesje nagraniowe, całość materiału jest wyjątkowo spójna, jako iż muza tworzona przez Heresiarch jest zaprzeczeniem źle pojętej ewolucji i obraca się wokół podobnych muzycznie klimatów. A one zahaczają o wojnę, anihilację i kult zła wszelkiego. Syfiaste brzmienie, kanonady perkusyjne spadające na nasz łeb niczym odłamki gruzu podczas ataku dywanowego, głęboki wokal przeplatany nieco wyższym wrzaskiem, ciężko i niechlujnie brzmiące gitary – no i oto macie pojęcie czego się można spodziewać. Większa połowa (tak, właśnie tak chciałem się wyrazić!) to bezlitosne blasty i totalny nakurw, pod wpływem którego fani Angelcorpse natychmiast pobiegną do łazienki po żel nawilżający i husteczki. Żeby jednak nie było jednostajnie, jesteśmy także raczeni totalnymi walcami, gniotącymi nasze trzewia niczym prasa hydrauliczna. Nie ma litości, nie ma nadziei, Heresiarch przynosi wyłącznie muzyczną zagładę. Niezmiernie raduje mnie fakt możliwości posiadania tych trzech wspaniałych nagrań na jednym krążku. Jak mnie wkurwi sąsiad, to zapewne odpalę „Incursions” na pełnej piździe i niech rozpocznie się wojna! Pozycja obowiązkowa dla każdego fana wojennego metalu, który ma dla siebie więcej szacunku niż obecnie nam panujący rząd. 
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.