ENISUM
„Moth’s Illusion”
Avantgarde Music 2019
Szósta,
duża płyta Włoskiego Enisum, to na pozór kawał
bardzo solidnego, atmosferycznego Black Metalu. Dlaczego na pozór??
Napisałem tak dlatego, iż uważam, że rozpatrywanie tej produkcji jedynie przez pryzmat
klimatycznej, czarnej polewki byłoby zbytnim uproszczeniem. Owszem, podstawą „Moth’sIllusion
jestAtmospheric Black Metal, jednak słychać tu także ciężkie, mocarne, Doom
Metalowe uderzenia i melodyjne, przepełnione rezygnacją, przeciągane riffy, które
również nieobce są tej stylistyce. Umiejętnie użyte Post-Black’owe elementy,
których oczywiście nie mogło zabraknąć, podkręcają dodatkowo panującą na
płycie, zagęszczoną, melancholijną, a momentami nieco depresyjną atmosferę
smutku i zwątpienia, jaką Włosi misternie budują na tej produkcji. Ta muzyka
naprawdę ładnie płynie i trudno się od niej uwolnić, a hipnotyzujące,
wciągające, zagęszczone wiosła, na których w głównej mierze opiera się ten
album to naprawdę bardzo dobra robota. Prawdziwe labirynty nierzadko
wykwintnych wręcz riffów kreślą tu mroczne, nostalgiczne, tajemnicze pejzaże,
które potrafią zniewalać, skutecznie wkręcając się w zwoje mózgowe.Nie da się zignorować jakości bębnów, które stanowią
doskonałe tło dla pracy gitar.Podoba mi się także emocjonalny, głęboki growling
przeplatany agresywnymi wrzaskami, który dodaje „Moth’s…” pikanterii i sporej
siły wyrazu. W kilku momentach w tle pobrzmiewa delikatnie parapet, ale nie
robi on specjalnej krzywdy tej płycie, i tak naprawdę zbyt wiele tu nie wnosi, można
by rzec, że jest neutralnym dodatkiem, który dobrze wkomponował się w całość.
Spokojniejsze fragmenty, gdzie wykorzystana jest gitara akustyczna, urozmaicają
ten ponad godzinny album i choć od strony technicznej zagrane są po
mistrzowsku, to w kilku momentach, gdyby ich nie było, to niebo nie spadłoby
nam na głowy, a jeżeli chodzi o czyste Post-Rockowe wokale, to zrezygnowałbym z
nich w całości. Nie czepiam się tu warsztatu wokalisty, uważam jedynie, że te
fragmenty niepotrzebnie zmiękczają ten album, jednocześnie rozmywając nieco
jego zwartą strukturę. Mocne, przestrzenne brzmienie pozwala tej płycie
czarować dźwiękiem, nie rezygnując z ciężaru i odpowiedniej dawki agresji. Dla
wszystkich „klimaciarzy” ostatni album Enisum będzie miodem dla ich uszu i
pozycją do obowiązkowego zakupu, ja przed tą płytą na kolana nie padłem, ale w
nurcie atmosferycznego grania to bardzo dobry materiał, do którego od czasu do
czasu na pewno będę wracał.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.