Tomb
Mold
„Planetary
Clairvoyance”
20
Buck Spin 2019
Tomb Mold to marka już szeroko znana i uznawana na
gruzowym poletku. Znam takich, co to mają drobne zypcyś na sam dźwięk tej
nazwy, jednak dla mnie zawsze był to zespół solidny i… tyle. „Planetary Clairvoyance”
to trzeci, czyli definiujący, mówiąc starym stylem, faktyczną jakość zespołu
album. Czy stanowi on jakikolwiek przełom w jedną czy też drugą strone? No cóż,
niekoniecznie. Kanadole na swoim nowym płytągu nadal penetrują wszelkie death
metalowe dziury, niczym piosenkowy kundel bury. Na tych siedmiu nagraniach
można bowiem odnaleźć wszystko, co w śmiertelnym metalu pospolite. Są
nastrojowe introsy, jest mega ciężki wokal, są miażdżące riffy w szybszych i
wolniejszych odmianach. Chłopaki dbają, by czytelnik się nie nudził i bardzo
zgrabnie przeplatają brutalne patenty z melodyjnymi, wpadającymi w ucho
zagrywkami. Dzięki okazyjnym solówkom płyta zyskuje jeszcze więcej kolorytu i
absolutnie nie jest monotonna czy nużąca. Ten rodzaj grzańska najmocniej
kojarzy mi się z fińską szkołą spod znaku Convulse czy nawet Demilich, czyli
idealna proporcja brutalności i melodii. Lecz żadna to niespodzianka, styl
Kanadyjczyków w zasadzie od zawsze oscylował w tych rejonach muzycznej
ekstremy. Naturalnie brzmienie tego krążka również zostało zaprojektowane tak,
by przypominało stare, dobre czasy. Nie sposób nie wspomnieć o okładce tego
albumu. Zdecydowanie przypomina ona klimatem stare dzieje, gdy death metal
zaczynał dopiero święcić triumfy. Czy to jednak wystarczająco wiele, by stawiać
nowy album Tomb Mold na swoim prywatnym ołtarzyku? Niekoniecznie. Tak jak już
wspominałem na początku, w moim osobistym rankingu ten zespół raczej nigdy
powyżej chuja nie podskoczy. Nowa płyta tego stanu rzeczy na pewno nie zmieni. Owszem,
jest to solidne granie, można z tym albumem spędzić kilka wspólnych godzin,
jednak w ostatecznym rozrachunku jest jak typowa, napotkana na krajówce
Bułgarka. Da ci wszystko czego chcesz, lecz bez nadmiernej pasji i z udawaną
przyjemnością. Może w końcu osiągniecie szczyt, lecz ja wolę takie rzeczy w
innym wydaniu. Podejrzewam, że nie będę pamiętał o Tomb Mold do chwili, gdy
zespół wyda następną płytę, której znów posłucham, zapomnę, nie wrócę… W sumie
w tym zespole to najlepsza jest jego nazwa. Naprawdę mi się podoba, choć
słuchając muzyki stwierdzam, że jednak większą pleśń znalazłem ostatnio na zapomnianych
przez chwilę boczniakach w lodówce.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.