ZAKŁADKI

środa, 28 sierpnia 2019

Recenzja Savage Master "Myth, Magic & Steel"


Savage Master
"Myth, Magic & Steel"
Shadow Kingdom 2019


Zazwyczaj totalnie olewam ciepłym moczem promówki, które do mnie docierają z opisem zawierającym dwa przechujowe słowa – heavy metal. Ostatnio jednak, nie wiedzieć czemu, skusiłem się na dwie takie pozycje. Pierwsza z nich nawet mnie, o dziwo, zaciekawiła. Tą drugą jest Savage Master. Skusiły mnie czerwone kominiarki, które ta banda chuja założyła na zakute łby podczas sesji zdjęciowej. Pomyślałem ,że może jakaś awangarda albo przynajmniej jakiś hejwi war metal, czyli  zagrane inaczej. Nie, kurwa, bardziej pomylić się nie mogłem! Okazuje się, że Savage Master to masakryczne gówno jest. Przyznam się, że nawet nie dostrzegłem na wspomnianej fotce baby stojącej za swoimi pogromcami smoków. Owa baba, choć przyznać należy, że w sumie źle nie wygląda, w omawianym zespole kurwa wokali... I robi to tak beznadziejnie, że aż się chce złapać za patelnię i pierdolnąć w jej pusty łeb. Pomijając fakt oczywisty, że w metalu to baby do garów (nie kurwa, nie bębnić, obiady gotować!), ewentualnie na basie  poplumkać, zdarzały się damskie głosy, które mnie zaskakiwały. Ten nigdy się do wspomnianych nie zaliczy. Ja wiem, że  heavy metal nie należy do moich ulubionych gatunków, jednak słuchając w pubie jakiegoś, na przykład, Manowar nie mam odruchu wymiotnego jak przy tym gównie. I myślę, że przez ćwierć wieku słyszałem dość wiele płyt z tego gatunku, by stwierdzić, iż Savage Master jest w swojej klasie bezna-kurwa-dziejny. Wszystko na tym albumie jest tak do bólu wtórne i oklepane, że nawet szkoda czasu, by się nad tym rozkminiać. Poza tym śpiewająca tu baba ma chyba ciut hopla na swoim punkcie, gdyż nawet teksty pisze, jak mniemam o swoim heroizmie. "Lady of Steel"? "High Priestress"? Kobieto, ilość połkniętych mieczy wcale niekoniecznie świadczy o twoich umiejętnościach wokalnych, tym bardziej, że ostrza mogą niechcący poharatać migdałki. Dobra, nie będę się rozpisywał, bo i nie ma nad czym. Ta muza jest tak mdła i mjentka jak kutas Mietka spod monopolowego. Ponoć dlatego Mariola woli Wojtka. Ja natomiast, gdybym miał wybór, wolałbym być głuchym do końca życia, niż choćby jeszcze raz poobcować z "Myth. Magic & Steel". Zazwyczaj nie opisuję albumów, które mi się nie podobają. Ten jednak przekracza wszelkie granice przyzwoitości, dlatego postanowiłem was ostrzec. Biegajcie w trampkach po psich gównach, wąchajcie wkładki higieniczne swoich dziewczyn, pijcie piwo bezalkoholowe... Kurwa, róbcie co wam głupota podpowiada, ale nie włączajcie Savage Master. Będzie to większa strata czasu niż wygrzebywanie  gówna, co gorsza patyczkiem, z podeszew wspomnianych trampków. Ja pierdolę...
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.