ZAKŁADKI

czwartek, 26 września 2019

Recenzja Beheaded Saints „First Beheading”


Beheaded Saints
„First Beheading”
Dark Recollections Productions 2019

Południowoamerykańskie granie jest wyjątkowo bliskie memu sercu od czasów, gdy zakochałem się bezgranicznie w debiutanckim albumie Sarcofago. Ta miłość nadal nie rdzewieje i mocno mnie ściska w serduchu, gdy mogę czasem wyłapać jakąś perełkę z landu Amazonki. Taką możliwość przydarzyła się całkiem przypadkowo. Robiąc wywiad z peruwiańskim Morbosatan, przewinęła się w rozmowie nazwa Beheaded Saints. Zakupiłem zatem w ciemno jedną z ostatnich kopii demówki tego bandu, włączyłem i… zostałem nią niczym banita rzucony na kolana przed oblicze króla. „First Beheading” to, w wersji CD, nieco ponad dwadzieścia trzy minuty czystego, staroszkolnego do bólu, zagranego w charakterystyczny dla wspomnianego powyżej kontynentu metalu. Tak, po prostu metalu, bez żadnej konkretnej kategoryzacji, gdyż nawet średnio rozgarnięty słuchacz doszuka się tu elementów thrash, death, black metalowych a nawet innych, wykraczających poza te gatunki. Ja w „Sadistic Nightmare” doszukałem się na przykład  wręcz podobieństw do utworu Ministry „Hero”, choć to zapewne zupełnie przypadkowe skojarzenie. Wystarczy więc powiedzieć, iż muzyka Beheaded Saints to solidny wpierdol. Chłopaki z Limy czerpią pełnymi garściami ze starych klasyków takich jak Venom czy wczesny Sodom, grają to co im w duszy dudni podkręcając jedynie tempo utworów w porównaniu do pierwowzorów. Nie, nie są to może tempa na miarę Slaughtbbath, aczkolwiek skojarzenia z tym zespołem także przeszły mi przez głowę. Każdy z ośmiu zawartych na dysku utworów to czysty hołd dla epoki, w której metal był zły, obrzydliwy i odrażający. Każdy z nich naszpikowany jest ostrymi niczym świeżo naostrzona brzytwa riffami i popierdolonymi, szalonymi solówkami niczym dobra kasza skwarkami.  Dosłownie każdy z nich to bankowy koncertowy hicior , przy którym nieruchomo stać będą jedynie dzieci do lat sześciu i tępe pizdy słuchające Batushki. Ponadto totalnie rozpierdala mnie produkcja tego demo. Zwłaszcza beczki brzmią tak pięknie głęboko, iż mógłbym wystawić ich ton w galerii metalu jako przykład starego, piwnicznego ideału. Kurwa, ten materiał jest tak nośny, że przesłuchałem go dziś z piętnaście razy, nauczyłem się go na pamięć a jutro dzień i tak rozpocznę od „First Beheading”. Wiedząc jak ciężko kapelom z Peru wybić się na świat, absolutnie podziwiam zapał tych kilku popaprańców, gdyż poza Beheaded Saints grają od lat w kilku innych mniej lub bardziej znanych w podziemiu zespołach. Ich serce pompuje żywą stal zamiast krwi i to się w tej muzyce czuje. Zainteresujcie się tym zespołem, bo w chuj warto. A ja osobiście mam nadzieję, że na debiutancki album nie będę musiał czekać zbyt długo.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.