ZAKŁADKI

wtorek, 29 października 2019

Recenzja Nekkrofukk - Antikkrist Venomous Uteroplacental Injekktor Of Goat Semen & Mephistophallus Thermonukklear Messiah Violation


Nekkrofukk
"Antikkrist Venomous Uteroplacental Injekktor Of Goat Semen & Mephistophallus Thermonukklear Messiah Violation"
Putrid Cult 2019

No nie, kurwa, znowu to samo, co? A właśnie, kurwa, że tak! Komu się nie podoba niech zamknie mordę i spierdala w podskokach na skargę do proboszcza albo zgłasza do prokuratury. Czy wam się to widzi, czy też nie, Nekkrofukk powraca właśnie z trzecim albumem. Albumem który po raz kolejny udowadnia, z jakim tworem mamy możliwość lubieżnie obcować za każdym razem gdy ten spluwa flegmą, tudzież tryska czarną spermą prosto w otwarte ze zdziwienia gardło. "Antikkrist..." to cztery nowe tupnięcia kopytem plus jedna rzadka kupa z rozprutego rozbitą butelką odbytu. Jeżeli oczekujecie jakichkolwiek innowacji, to możecie czcigodnego Pana Szatana w owłosioną dupę ucałować. Nekkrofukk nadal napierdala toporny i prosty jak jebanie kozy black/doom metal w klimatach Hellhammer i chwała im za to. W zasadzie pisanie recenzji tej płyty mija się z celem, gdyż każdy pojeb mojego pokroju i tak wie co otrzyma prosto na papę. Dla smakoszy szatańskiego nasienia Lord Kaos tym razem zgotował po raz kolejny mieszankę gówna i zwierzęcej spermy, po której stworzenia mojego pokroju będą błagać o więcej a pozerzy się zwymiotują. Otwierający krążek "Mephistophallus Injekktor" to chyba najlepszy kawałek, jaki wyszedł spod pióra, czy też pytonga Lorda. Transowy riff uderzający po krótkim religijnym wstępie dosłownie wbija w podłogę i gniecie obcasami. Kolejne piesniczki nie wnoszą w kanony kurwa-metalowe nic, absolutnie nic nowego. Bezczelnie plugawią imię boskie i wszelkie świętości, depcząc niemiłosiernie ciężkimi uderzeniami piekielnych riffów i monotonnymi perkusyjnymi rytmami. Każdy z utworów zawartych na tym krążku jest jednym wielkim zaprzeczeniem postępu w muzyce metalowej (tak, metalowej po prostu!). Jednocześnie jest to jeden z najciężej brzmiących materiałów, jakie było mi dane usłyszeć ostatnimi czasy. Nie wiem, gdzie Lord nagrywa swoje gówna, jednak nie sposób się nie zesrać z radości przy tych dźwiękach. Jest to jeden, wielki, pierdolony hołd dla czasów, w których metal był brzydki i przyprawiał o mdłości. Aby się zrzygać jeszcze mocniej, pod koniec albumu możemy posłuchać coveru babrającego się w odchodach GG Allina. Ja to pieprze, ja pierdolę! Nie będę się tu rozpływał nad genialnością tego materiału. Do mnie ten prymitywizm przemawia niczym matka boska do dzieci z Bullerbyn, czy gdzieś tam na Chorwacji. Nikt obecnie nie umi lepiej w metal, no kurwa nikt! Nowy Nekkrofukk jest dla mnie płytą roku i mam was wszystkich w dupie! Hail Satanas!
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.