Jeśli jeszcze jakimś
cudem nie spotkaliście się do tej pory z nazwą Esoctrilihum, to jesteście mocno
w plecy. Francuz napierdala bowiem płytami swojego jednoosobowego projektu jak
pojebany a omawiany dziś krążek jest już piątym w dyskografii tego
niecodziennego tworu. Mimo iż poprzedni album gdzieś mi uciekł w zalewie
nowości, "piątka" na pytanie "Czy wiele się zmieniło?"
odpowie zdecydowanie – nie! (Czytaj dalej...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.