ZAKŁADKI

niedziela, 30 grudnia 2018

Recenzja Krukh „Безглуздість!”


Krukh
I, Voidhanger Records 2019


Kruk(h) jest czarny. Chyba, że albinos. Czego zatem można spodziewać się po tworze nazwanym jego imieniem? Tym bardziej, jeżeli założycielem owego jest nijaki Marko Soroka (kurwa, jakie bogactwo ptactwa my tu dziś mamy)  znany choćby z Tchornobog, skądinąd bardzo niedocenianego zespołu. Otóż wspomniany Marko był spotkał się na emigracji w Jułesewej z innym obywatelem kraju postUSSRowego, dokoptowali sobie do sekcji rytmicznej pałkera mającego epizody w Disma czy Funebrarum i nagrali sobie debiucik dla I, Voidhanger Records. I co to za dźwięki panowie sobie ponagrywali? Otóż panowie i panie, nagrali sobie około 35 minut klimatycznego blackmetalu. Słowa klimatyczny nie należy tu absolutnie rozważać w kontekście zbędnego pitolenia i opowiadania o czarownicach, gdyż słowo to niejedno ma imię. W przypadku Kruka znaczy ono tyle, co wciągające po szyję bagno, kuszące na początku swoją niewinnością, by zaraz potem powolutku wessać w siebie (no już już!) wszystko czym jesteśmy. Domyślić się można zatem, iż rzecz dzieje się pomalutku, z nielicznymi tylko zwiększeniami tempa. Owo bagno gada do nas niskim, krzyczanym tonem, po ichniemu, a jakże. Choć szczerze mówiąc, gdybym nie wiedział, że teksty są po Ukraińsku, to bym się nie zorientował, więc co bardziej uprzedzeni mogą się czuć bezpiecznie. Muzycznie natomiast buja nas ta muzyka, wprowadza w trans, wślizguje się poprzez uszy do naszych zwojów mózgowych i nie daje spokoju. Melodie zawarte na „Безглуздість! są nienachlane, nie uderzają od razu, one czekają żeby wbić w nie nasz słuch, dopiero wówczas sprawiają, iż stajemy się ich niewolnikami.  Chwilami deszcz pada na nasze nagie, pogrążające się w mule ciało i wówczas czujemy się kompletnie bezbronni. Są też momenty, gdy uderza piorun, jednak jego melodia pięknie topnieje w naszych uszach. Z każdym odsłuchem ten materiał zyskuje na słuchalności. Serpentyny dźwięków zjadają nas od środka, niczym ukryty pasożyt. Gdybym miał przyrównać muzykę Krukh do czegokolwiek, to przychodzą mi na myśl lekkie skojarzenia ze sceną islandzką, choć też nie do końca. Jest to twór, który ma swoje własne imię. Imię, które każdy powinien poznać. Imię, którego brzmieniem niewielu fanów blackmetalu będzie rozczarowanych.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.