ZAKŁADKI

wtorek, 26 lutego 2019

Recenzja Vircolac „Masque”


Vircolac

„Masque”

Sepulchral Voice Records 2019



Nazwa Vircolac śmignęła mi kilka lat temu, gdy czwórka Irlandczyków wydawała EP-kę „The Cursed Travails of the Demeter”. Zapamiętałem ją jako wielce obiecujący materiał. Dlatego też z wielką ciekawością sięgnąłem po nadchodzący wielkimi krokami debiutancki album zespołu. Już od pierwszych sekund obcowania z „Masque” da się wyraźnie zauważyć, że nie jest to materiał typowy. Wynika to choćby z brzmienia jakie zespół uzyskał nagrywając ten 36-cio minutowy przysmak w Temple Lane Recording Studios. Dość silnie kojarzy mi się ono ze sceną grecką początku lat 90-tych, zwłaszcza z Necromantia. Z tą różnicą, że zdecydowanie głębiej tutaj brzmią beczki, dzięki czemu całość nabiera jeszcze bardziej intrygującego i tajemniczego wymiaru. Muzyka Vircolac jest jednak zdecydowanie bardziej wpisana w ramy death metalu, co w połączeniu ze wspomnianym brzmieniem czyni zespół dość oryginalnym na obecnej scenie. Poszczególne instrumenty są doskonale słyszalne, zwłaszcza pięknie pulsujący w tle bas, jednak nie zmienia to faktu, że mam wrażenie iż całość jest dość mocno zamulona, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zespół potrafi wprowadzić nas w niesamowity nastrój. Umiejętnie budowany klimat jest zapewne największym atutem tej płyty, gdyż chłopaki nie silą się na zbytnią wirtuozerię, lecz za pomocą prostych środków wpuszczają w nasz umysł gęsty, ciemny dym, działający jak narkotyk. Gitarowe akordy pomału wsiąkają w zwoje mózgowe tworząc w naszym umyśle niesamowitą, przerażającą atmosferę. Wokalne krzyki przeplatają się z szeptami pogłębiającymi atmosferę grozy. To uczucie zdaje się wzrastać wraz z kolejnymi utworami, co dowodzi, iż nie zostały one wrzucone na krążek w przypadkowej kolejności, lecz dokładnie rozplanowane. Ich zróżnicowanie sprawia, że odczucie nudy jest tu absolutnie nieobecne.  Słuchając „Masque” można poczuć przebiegający po plecach dreszcz. Należy dodać, iż Irlandczycy wyjątkowo trafnie dobrali nazwę dla swojego zespołu, gdyż tworzone przez nich dźwięki potrafią doskonale odzwierciedlić krwawy klimat Transylwanii. Kto ma zatem ochotę na death metal zagrany w starym stylu, jednak inaczej, powinien śmiało sięgnąć po tą płytę. Nie obiecuję, iż spodoba się ona każdemu. Jednak ci, którzy zatopią się w „Masque” staną się jej niewolnikami, ich oczy napłyną czerwienią i poczują metaliczny smak w ustach. Potem nie będzie już odwrotu. Ten album jest przeklęty. 
- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.