ZAKŁADKI

czwartek, 5 września 2019

Recenzja Antichrist Siege Machine "Schism Perpetration"


Antichrist Siege Machine
„ Schism Perpetration”
Krucyator Productions 2019

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem nazwę Antichrist Siege Machine, uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Wyobraziłem sobie bowiem widok starego grodu, niczym z „Kajko i Kokosza” pod który suną Zbójcerze z drewnianymi maszynami oblężniczymi, by kamieniować z dystansu schowanych tam, zatrwożonych rodziców i dzieciątko o wiadomym imieniu. Po rozeznaniu tematu okazuje się jednak, że Zbójcerzy jest tylko dwóch, co na szczęście absolutnie nie ujmuje siły rażenia wspomnianej machinie. Duet ze Stanów, po zarejestrowaniu dwóch taśm demo oraz EP-ki, debiutuje w barwach francuskiej Krucyator Productions pierwszym pełnym materiałem. Jak maszyna oblężnicza, to wiadomo, że wojna. A jak wojna, to bynajmniej przyjemnie nie jest. Jankesi absolutnie nie bawią się w żadne podchody, czy działania taktyczne, tylko od razu przystępują do otwartego ataku. Dwadzieścia osiem minut muzyki zawartej na „Schism Perpetration” to czysta soniczna anihilacja. ASM nie bawią się w testowanie nowej technologii, bazują na sprzęcie niejednokrotnie sprawdzonym poprzednio w boju. Ich działania oparte są o prymitywne, gruzowe łupanie, przeważnie w żwawym tempie. Numery na tym krążku są jadowite, niezmiernie surowe i absolutnie niefinezyjne. Ot, wjeżdża blast, któremu wtórują proste, brutalne riffy oraz  dość jednostajny wokal. Co prawda niektóre fazy ataku oddzielone są od siebie pewnego rodzaju wyciszeniami, jednak chyba tylko po to, by opadł bitewny pył, po czym można uderzać ponownie i dobijać pozostałych przy życiu. Klasycznie pojawia się gdzieniegdzie jakieś sprzężenie czy chwilowe zwolnienie, nic nowego. Mimo to, słuchając tego krążka mam ochotę zdobyć kody do rakiet jądrowych i wcisnąć czerwony guzik. Taką muzykę albo się kocha albo nie znosi. Ja zdecydowanie należę, do pierwszej z wymienionych kategorii. Nie będę zatem nikogo specjalnie zachęcał do zapoznania się z tym materiałem, gdyż ci, którzy mają to zrobić, zapewne tak uczynią. Pozostali, dla których Blasphemy do dziś pozostaje fenomenem niewyjaśnionym, wyłączą „Schism Perpetration” po trzech sekundach. Natomiast co do samego wydawcy, Krucyator Productions jawi mi się od jakiegoś czasu jako młodsza, mniejsza siostra Iron Bonehead. Cokolwiek nie wydadzą, pewien poziom jest zawsze gwarantowany. Nie inaczej jest i tym razem. Bardzo solidna pozycja.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.