ZAKŁADKI

czwartek, 31 października 2019

Recenzja Undead "Existential


Undead
"Existential Horror"
Godz ov War 2019

Kolejne wydawnictwo wypluwane przez Godz ov War tej jesieni to hiszpański Undead i ich debiutancki, po wydanych wcześniej własnym sumptem dwóch EP-kach, album. W zasadzie wystarczy jeden rzut oka na okładkę, by sprawny zmysł scouta zorientował się, jaki rodzaj muzyki znajdziemy na tym krążku. Ci mniej intelygentni też sobie z tym zadaniem doskonale poradzą, więc nim jeszcze posłuchamy "Egzystencjalnego Horroru" wiemy, już, że jest to muzyka dla mas. Tych spragnionych ropiejącego mięsa i zgnilizny maści wszelakiej. I bardzo słusznie, gdyż mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego bawią się głównie w rozkopywanie grobów i oddawanie hołdu starej szkole śmiercionośnego metalowego łupania. Ich krążek nie poruszył mnie jakoś specjalnie od samego początku. Wręcz przeciwnie, po pierwszym odsłuchu czułem się dość rozczarowany. Nie spodziewałem się zmiany tego stanu rzeczy głównie dlatego, że ten trwający nieco ponad trzydzieści dwie minuty materiał to nie jest jakieś wyszukane granie, które wymaga godzin wyjątkowej atencji w poszukiwaniu drugiego dna. Jest to raczej proste łojenie, bez jakiejś specjalnej finezji. Jednak po kilku odsłuchach coś zaiskrzyło, dzięki czemu zaprzyjaźniłem się z Undead nieco bliżej. Ich staroszkolny death metal oparty głównie na prostych sprawdzonych patentach zaczął ostatecznie do mnie przemawiać. Przepisem na ten album jest spora dawka brutalności plus szczypta melodii. Takiej choćby spod znaku szwedzkiego Necrophobic, jak w drugim na krążku "Master of Mankind". Nie sposób tu również nie odnaleźć odrobiny thrashmetalowego szaleństwa. Chłopaki mielą swoje, głównie szybko i do przodu, wrzucając czasem w tą deathmetalową mielonkę ostrą solóweczkę, taką odrobinę wczesno vaderowską. Do podkładu muzycznego podśpiewuje chropowato, mocno wkurwiony wokalista, choć jego barwa jest jak dla mnie dość monotonna. Fajnie te numery kopią w dupę, w czym przewodzi kawałek tytułowy, ale trzeba też obiektywnie przyznać, iż są nieco zbyt szablonowe. Brakuje mi tu odrobiny czegoś niestereotypowego czy porywającego. Jest to solidny materiał, jednak niczym szczególnym się nie wyróżnia i można powiedzieć, iż podobnych na współczesnym rynku są setki. Czwórkę z death metalu wystawiam chłopakom bez zbytnich wyrzutów sumienia i mam tylko nadzieję, że w przyszłym semestrze się podciągną. Zadatki na to mają, więc trzymajmy rękę na pulsie, bo być może następny album Hiszpanów spowoduje nieco większe wrażenia niż tylko solidna jedynka. Tego życzę i im i sobie.
- jesusatan

Czwarty krążek REVENANT MARQUIS w styczniu 2020

Inferna Profundus Records sets January 20th, 2020 as the international release date for Revenant Marquis’ highly anticipated fourth album, Youth in Ribbons, on CD format (PLEASE NOTE: the label is NOT doing the vinyl LP version).
Dare with the brand-new track "Ephebiphobia" HERE at Inferna Profundus' Bandcamp. Cover and tracklisting are as follows:
Tracklisting for Revenant Marquis' Youth in Ribbons
1. Menstruation
2. Ephebiphobia
3. Ephebophilic Wraith
4. Grave Lit Transmogrification
5. Ysgol
6. The Blood of Lady Tasker
7. The Bones of Lady Tasker
8. Taskermilward
9. The Incorporeal Hallways
10. Propagator of an Unspeakable Incestuous Coven

Recenzja ROSK "Remnants"

ROSK
"Remnants"
Pagan Records 2019

Wybierając dla siebie pachnidło w perfumerii należy co jakiś czas przełamywać zapachy wąchając kawę. Ja z kolei czasem mam ochotę spróbować posłuchać czegoś kompletnie mi obcego, ot tak, żeby się odchamić albo przeciwnie – poczuć niekontrolowany przypływ owego chamstwa i natychmiast wrócić do brutalizy. Idealnym odpowiednikiem perfumeryjnej kawy okazało się dla mnie nowe wydawnictwo Pagan Records, czyli drugi album stołecznego ROSK. Od razu zaznaczę, iż nie dawałem tej płycie absolutnie żadnych szans na powodzenie. Post-folk / post-metal – tak bowiem reklamuje zawartość tego krążka wydawca. Gdyby nie wspomniany wcześniej nastrój na sprawdzenie czegoś odmiennego, nawet bym na to nie spojrzał. Spróbowałem jednak i powiem tak : absolutnie nie żałuję. ROSK nie ma z metalem praktycznie nic wspólnego. Z folkiem już zdecydowanie więcej. Znajdujemy tutaj sześć akustycznych kompozycji z których płyną nieudawane emocje. "Remnants" to album przepełniony żalem i smutkiem o wiele potężniejszym niż ten kreowany na większości doom metalowych, "progresywnych" płytach. Bardzo melancholijne linie skrzypiec przyciągają uwagę jak magnez, akustyczne, czyste jak łza partie gitar czarują a śpiewane naprawdę niezłym, czystym głosem, raz solo raz chóralnie, opowieści kojarzyć się mogą z długą historią opowiadaną przez barda na królewskim dziedzińcu. Zastosowane przez zespół instrumentarium także kojarzy mi się z czasami rycerskimi. Nie będę się jednak silił na nazywanie go w fachowy sposób, gdyż się na tym najzwyczajniej w świecie nie znam. Dźwięki tych wszelkich dzwoneczków, piszczałek i grzechotek przypominają mi okres, gdy słuchałem dla odprężenia Clannad czy Enya. Może też właśnie dlatego ten materiał mi podszedł, włączyły się tkwiące gdzieś tam z tyłu głowy sentymenty. Nie zmienia to faktu, że drugi album ROSK jest intrygujący, niebanalny i przede wszystkim szczery i autentyczny. Nie wierzę, by można było skomponować tak poruszającą opowieść na zamówienie. Celowo piszę "opowieść", gdyż tego albumu należy słuchać jako jednej, spójnej całości. Tak, wiem, zapewne część z was pomyśli, że oto jesusatan oszalał. Nic podobnego, po prostu trafił mi się wyjątkowo świeży zapach kawy. Powdycham go jeszcze kilka razy i zapewne nigdy więcej do niego nie wrócę. Zachowam jednak te kilka chwil spędzonych z "Remnants" w pamięci z jak najlepszymi wspomnieniami. Jednocześnie nie polecam tego albumu nikomu szczególnemu, gdyż jest on w stanie dotrzeć do każdego, ku jego własnemu zaskoczeniu. To, czy dacie mu szansę, zależy tylko i wyłącznie od was.
- jesusatan

środa, 30 października 2019

Recka BRETUS „Aion Tetra”


BRETUS
Aion Tetra”
Ordo MCM 2019

Dla Włoskiej formacji Bretus wszelakie mistyczne podróże, zgłębianie nieznanego i twórczość H.P.Lovecraft’a od zawsze były ogromnym źródłem inspiracji i niejako motorem napędowym twórczości zespołu. Chociażby z tego powodu postanowiłem zapoznać się z ich muzą, której wcześniej niedane mi było usłyszeć. „Aion Tetra”, czyli czwarty, pełny album grupy to bardzo dobry w swej klasie, klasyczny Doom Metal z delikatnymi naleciałościami Stoner’a (głównie w sferze rytmicznej i momentami wokalnej). Obcujemy tu zatem, najogólniej rzecz ujmując z ciężką, gniotącą konkretnie sekcją rytmiczną, w której niebagatelną rolę odgrywa wspomagający beczki bas, wibrującymi charakterystycznie, przeciąganymi, masywnymi, tradycyjnymi riffami i mocnym, czystym, emocjonalnym wokalem, który swobodnie potrafi operować na kilku płaszczyznach. Na płycie tej bardzo inteligentnie i z dużym wyczuciem wykorzystano różne efekty dźwiękowe, czy też stylizowany na organy Hammonda parapet, co jeszcze bardziej podkręciło atmosferę napięcia i duszny, apokaliptyczny klimat tego krążka. Znaczące pozostają również wpływy zespołów z lat 70-tych z całym ich ciężarem i psychodeliczną, chwilami kwaśną aurą. Zwarte, pełne, soczyste brzmienie zapewnia całemu albumowi odpowiedni groove i dużą masę własną, dzięki czemu te dźwięki potrafią konsekwentnie miażdżyć z odpowiednią siłą. Od każdego słowa nikt mi tu nie płaci, więc nie ma co dłużej niepotrzebnie strzępić jęzora, wszyscy, którzy uwielbiają klasyczne dokonania Candlemass, Saint Vitus, czy Pentagram przy „Aion…” nie raz będą marszczyć freda, gdyż to naprawdę dobry, wzorcowy wręcz, Doom Metalowy album.


Hatzamoth

Recenzja DECOMPOSITION OF ENTRAILS „Abnormality”


DECOMPOSITION OF ENTRAILS
Abnormality”
Realityfade Records 2019

Rosyjski buldożer pod kierownictwem niezmordowanego Kiriła Nazarowa, zawodnika wagi ciężkiej znanego także z tak morderczych aktów, jak: Disfigurement of Flesh, Morphogenetic Malformation, czy Traumatomy powraca ze swym trzecim, albumem długogrającym. „Nieprawidłowość” to niespełna 26 minut obłąkanego, smolistego, maniakalnie brutalnego, chorego, pokręconego, slamującego Death Metalowego rozpierdolu na najwyższym poziomie. Materiał ten za sprawą intensywnej, wgniatającej w podłoże, masywnej sekcji, szaleńczo gęstych, rozrywających na strzępy partii wioślarzy i okrutnego, zmutowanego, mrocznego growlingu niszczy w ułamku sekundy wszystko, co stanie mu na drodze nie biorąc jeńców. Tłuste, pełnokrwiste, brutalne brzmienie sprawia, że trzecia płyta Decomposition of Entrails posiada przeogromną moc i potworną siłę uderzeniową. Być może momentami beczki są nieco syntetyczne, jednak paradoksalnie ten sound bębnów idealnie mi pasuje do zahaczającej o wynaturzone klimaty futurystyczne twórczości zespołu. Ta produkcja bezceremonialnie patroszy słuchacza, wywlekając na wierzch jego wnętrzności, następnie mieli je na krwawą, gładką pastę, daje do spożycia wciąż żyjącej jeszcze ofierze, a następnie z głuchym trzaskiem miażdży jego czaszkę, kończąc w ten sposób swój bestialski cykl. „Abnormality” to zdecydowanie jedna z najbrutalniejszych płyt, jakie ukazały się w tym gatunku w tym roku. Doskonała porcja dźwiękowej masakry. Biorąc pod uwagę, że każdy, kolejny album grupy jest coraz lepszy i bardziej dopracowany, aż strach pomyśleć, co panowie będą w stanie zrobić na kolejnej produkcji. Mnie bardzo podoba się ta choroba, czekam zatem z niecierpliwością na kolejną, totalną, techniczną rozpierduchę z Rosji.

Hatzamoth

Seventh Circle zadebiutuje w Caligari Records

Today, Caligari Records sets November 29th as the international release date for Seventh Circle's striking debut demo, Cycle of Violence, on CD and cassette tape formats
Hear the first taste of that madness with the new track "Death Mask" HERE at Caligari Records' Bandcamp, where both formats of the demo can also be preordered. Cover and tracklisting are as follows:
Tracklisting for Seventh Circle's Cycle of Violence
1. Death Mask
2. Dwelling Lucifer
3. Babalon

Nowy album Kawir na początku roku

Today, Iron Bonehead Productions sets January 10th, 2020 as the international release date for Kawir's highly anticipated eighth album, Adrasteia, on CD, vinyl LP, and cassette tape formats.
Hear the first new sounds of that reign with the new track "Limniades" HERE at Iron Bonehead's Soundcloud. Cover and tracklisting are as follows:
Tracklisting for Kawir's Adrasteia
1. Tydeus
2. Atalanti
3. Danaides
4. Limniades
5. Colchis
6. Medea

Dwa nowe splity od Possession

On November 29th internationally, comrades Invictus Productions and Iron Bonehead Productions will simultaneously release split EPs from Belgian black/death mastersPossession, both on CD and 12" vinyl formats: Invictus will release Passio Christi Part I / (Beyond the) Witch's Spell with America's Spite, while Iron Bonehead will release Passio Christi Part II / Necrophagous Abandon with France's Venefixion. Both counterpart recordings are a blood pact in both thought and deed!
Tracklisting for Passio Christi Part I / (Beyond the) Witch's Spell
1. Possession - Intro
2. Possession - INRI
3. Possession - Temptatio
4. Spite - Beyond the Witch's Spell
5. Spite - Cruel Creator [Manitú cover]
Tracklisting for Passio Christi Part II / Necrophagous Abandon
1. Possession - Intro
2. Possession - Crux Immissa
3. Possession - Stabat Mater
4. Venefixion - Egregore
5. Venefixion - Necrophagous Abandon
6. Venefixion - Ripped From The Cross

Nowy Vaultwraith do odsłuchu

Today, horror metal cultists Vaultwraith stream the entirety of their highly anticipated second album, Light the Candle In Honour of Devils, at Decibel magazine's website. Set for international release on October 31st via Hells Headbangers, hearVaultwraith's  Light the Candle In Honour of Devils in its entirety exclusively HERE.
In the leadup to its international release in a couple days - fittingly, on Halloween - hear Light the Candle In Honour of Devils in its entirety exclusively HERE, courtesy ofDecibel, North America's only monthly metal magazine. Preorder info can be found HERE at Hells HeadbangersBandcamp. Cover and tracklisting are as follows:
Tracklisting for Vaultwraith's Light the Candle In Honour of Devils
1. The Welcoming Flames of Oblivion (Intro)
2. Accused Sorceress
3. Reborn in Charnel Infamy
4. Four Beasts Before the Throne
5. Castle of the Accursed
6. The Divine Butcheress
7. Abess Antichrist
8. All the Black Arts At Her Command
9. Betrothed to the Wicked
10. Execution of the Plague Spreader
11. Nächtober Necromancy
12. The Morta-Possessed

Recenzja ABHOR / ABYSMAL GRIEF „Legione Occulta” / „Ministerium Diaboli”


ABHOR / ABYSMAL GRIEF
Legione Occulta” / „Ministerium Diaboli” (split)
Iron Bonehead Productions 2019

Iron Bonehead Productions tym razem obrała kurs na Włochy i wykopała z tamtejszego podziemia dwa, już ponad dwadzieścia lat rozsiewające metalową zarazę zespoły. Ten-12 calowy placek vinylu rozpoczyna Black Metalowy Abhor, który w dwóch swoich wałkach spiętych tytułem „Legione Occulta” prezentuje nam złowrogi, gęsty, sataniczny Czarci Metal przepełniony okultyzmem. Ich przepis na muzę jest prosty, ale skuteczny. Wgniatająca w glebę, równa sekcja, ciężkie, smoliste riffy, złowieszczy, bluźnierczy wokal i emanujący mrokiem i upiorną atmosferą parapet. Z tych dwóch utworów naprawdę sączy się zło, a niepokojący, duszny, piekielny klimat podkręcają dodatkowo sample z obrzędu egzorcyzmu. Drugi w kolejności, Doom Metalowy Abysmal Grief i ich „Ministerium Diaboli” dosyć mocno mnie rozczarował. Spodziewałem się po nich zdecydowanie więcej. Nie dość, że ich ponad 13-minutowy wałek to w większej części tak naprawdę intro oparte na skrzypcach, klawiszu i melodeklamacjach, to reszta też dupy nie urywa. Jest to bowiem instrumentalny utwór, który być może sprawdziłby się wpleciony w większą całość, ale jako samodzielna kompozycja absolutnie nie daje rady. Ogólnym klimatem pasuje do pierwszej części tego splitu, jednak w porównaniu do tego, co zaprezentował Abhor wydaje się tylko słabym zapychaczem. Na miejscu Iron Bonehead odesłałbym im ten wałek w cholerę i kazał nagrać coś porządnego, gdyż po przesłuchaniu tej płytki w głowie pozostaje tylko Abhor, utworu Abysmal Grief w zasadzie tak, jak by tu nie było.

Hatzamoth

Recenzja DESPONDENCY „Excruciating Metamorphosis”


DESPONDENCY
Excruciating Metamorphosis” (Ep)
Permeated Records 2019

Długo przyszło nam czekać na nowy materiał Niemieckiej maszyny zagłady, poprzednia produkcja, którą był album „Revelation IV” ukazała się bowiem okrągłe 10 lat temu. Troszkę usprawiedliwia ich fakt, że przez 5 lat (pomiędzy 2010, a 2015 rokiem) zespół pozostawał w stanie niebytu. Tak więc nadszedł wreszcie ten czas, gdy brutalni Germanie zaatakowali ponownie, i bardzo kurwa dobrze, szkoda tylko, że atak ten trwa tylko trochę ponad 7 minut. „Excruciating…” to bowiem jedynie dwa wałki, ale czasami lepszy niedosyt, niż nadmiar, a to, co tu usłyszałem, zdecydowanie zaostrzyło mi apetyt na kolejną produkcję zespołu. Death Metal tworzony przez tę grupę to bowiem bardzo dobry napierdol oparty na miażdżącej, kruszącej mury sekcji, precyzyjnych, brutalnie wywlekających wnętrzności riffach i niskim, okrutnym growlingu. Oczywiście w tej kategorii to żadna nowość, ale chłopaki nie dłubią w nosie, tylko grają z werwą i przytupem, słucha się tego wyśmienicie, a i sponiewierać ta produkcja potrafi konkretnie. Brzmienie soczyste, krwawe i selektywne, ale nie czyszczone ponad miarę. Jest tu odrobina brudu i walających się odłamków kości, zatem znajdujące się tu utwory mają odpowiednią siłę i bezproblemowo rozjebią niejeden czerep. Bardzo dobry come-back. Czekam na więcej i oby jak najszybciej.

Hatzamoth

Recenzja ESSENCE OF DATUM „Spellcrying Machine”


ESSENCE OF DATUM
Spellcrying Machine”
Season of Mist 2019

Trzeci album długogrający Białoruskiego Essence of Datum spodoba się Wam, o ile lubicie nasycony melodią, Techniczny Death Metal, w którym próżno szukać jakichkolwiek odgłosów, wydawanych przez wokalistę. Zespół ten nie posiada bowiem gardłowego w swoim składzie. Może nie natrafili na odpowiednio dobrego krzykacza, a może od samego początku taka była wizja ich zespołu, nieważne. Tak, czy siusiak uważam, że wokalista jest tu całkowicie zbędny, bowiem muzyka zawarta na płycie doskonale broni się sama. „Spellcrying…” to 40 minut zaawansowanego technicznie, mocnego, w sporej części melodyjnego szarpania drutów, zahaczającego momentami o patenty progresywne. Nie jest to jednak nikomu niepotrzebna masturbacja nad instrumentami, czy płaczliwe męczenie buły. Ta muza ma pazur, jaja, charakterystyczny ciąg do przodu i najzwyczajniej w świecie żre. Album ten zachowuje także doskonałą równowagę pomiędzy jadowitymi, szybkimi, konkretnie kopiącymi po dupie fragmentami, a bardziej stonowanymi, płynącymi swobodnie partiami z charakterystycznym, lekko futurystycznym klimatem. Można by teraz rozwodzić się nad doskonałymi, wielopoziomowymi, nierzadko solidnie zakręconymi riffami, bardzo dobrą sekcją rytmiczną, która momentami przyprawia o zawrót głowy, świetnymi harmoniami, czy dopracowanymi aranżacjami, ale to trochę mija się z celem. To wszystko na tej płycie jest, możecie mi wierzyć na słowo, a jeszcze lepiej, jeśli nie uwierzycie, tylko sami sięgniecie po ten materiał, aby to sprawdzić organoleptycznie. Tak więc, zamiast tracić czas na czytanie moich wypocin, włączcie lepiej czym prędzej tę płytę i dajcie się porwać twórczości Essence of Datum. Brzmienie oczywiście selektywne, mocne, przestrzenne, ale w przypadku technicznej, instrumentalnej muzy nie ma praktycznie innej opcji. Przewijają się tu wpływy wirtuozów wiosła (Steve Vai, czy Joe Satriani), jednak i fanom grania spod znaku Beyond Creation, Death, Obscura, czy Gorod także wkręci się ten materiał. Weszło mi to, niczym doskonale schłodzona wódeczka i zrelaksowałem się przy tym albumie wyśmienicie. Bardzo dobra rzecz, mam nadzieję, że niebawem ponownie usłyszymy o tym zespole przy okazji ich kolejnej produkcji.

Hatzamoth

Recenzja GRABUNHOLD „Unter dem Banner der Toten”


GRABUNHOLD
Unter dem Banner der Toten”(Ep)
Iron Bonehead Productions 2019

Zarzucając na słuchawki wydaną we wrześniu tego roku Ep’kę Niemieckego Grabunhold spodziewałem się jakiegoś kału, który będę mógł totalnie zjebać. Niestety nie mogę tego uczynić, gdyż to, co tu słyszę, gównem nie zalatuje. Materiał ten, to solidne, schludne, oparte w większej części na opowiadaniach Tolkiena, klimatyczne Black Metalowe granie przesycone swoistą melancholią. Co ciekawe, ów majestatyczny, epicki, delikatnie podniosły klimat rodem z powieści fantasy muzycy zespołu stworzyli, bazując wyłącznie na klasycznym instrumentarium, bez pomocy parapetu, czy żadnych innych przeszkadzajek. „Unter…” opiera się na zimnych, surowych, napędzanych gdzieniegdzie folkowymi melodiami riffach, solidnej, klasycznej, rzetelnej sekcji i jadowitych, chropowatych wokalach. Nie jest to urywająca jaja petarda, ale można śmiało przy tym popląsać, zwłaszcza po kilku głębszych. Słychać również, że bazą tego materiału jest druga fala Black Metalu, która w swoim czasie zalała świat. Brzmienie, jakim opatrzono te 17 minut muzyki, jest agresywne, drapieżne i wieje od niego chłodem, ale zarazem sporo tu przestrzeni. Grabunhold chce, aby ich muzyka była słyszalna i nie potrzebuje kiepską produkcją przykrywać żadnych mankamentów i niedoborów. Naprawdę fajnie płynie ta muza i zaskakująco dobrze się tego słucha, przynajmniej tak to wygląda w moim przypadku. Ciekawym zatem, co zespół spłodzi na następnej produkcji. No nic, poszczekamy, zrobaczymy.

Hatzamoth

Recenzja LICE „Woe Betide You”


LICE
Woe Betide You”
Season of Mist Underground Activists 2019

Kurcze, sam nie wiem, jak to się stało, ale przegapiłem premierę tej płyty, która miała miejsce 10 Maja 2019 roku, a Lice to projekt złożony z zacnych muzyków, zatem powinienem był wykazać się większą czujnością. Wszy, to bowiem grupa, w której swe muzyczne wizje realizują Niklas Kvarforth (Shining) i J (Teitanblood), a skład uzupełnia obsługujący wiosło i bas Kirill Krowli. Wytwórnia określa twórczość tego projektu jako Avantgarde Black Metal i ogólnie rzecz biorąc, jest to trafne, aczkolwiek mocno uproszczone określenie tego, co znajdujemy na „Woe Betide You”. Black Metalu z depresyjnym sznytem tu sporo, więc fani Shining znajdą na tym materiale sporo dźwięków, przy których w ruch pójdą żyletki i szare mydło. Elementy czarciego grania przeplatają się tu jednak z delikatnymi, ulotnymi progresywnymi zagrywkami, eksperymentalnymi frazami i patentami charakterystycznymi dla stylistyki Cold Wave, Post-Punk, Blackgaze, Jazz, czy Funky, a wszystko to odbywa się w oparach obłędu i kwaśnej psychodelii. Niewątpliwie jest to ciekawe i na swój sposób świeże spojrzenie na muzyczną materię, jednak debiut Lice, to zarazem niełatwa w odbiorze i wymagająca sporej uwagi twórczość. Pomijając aspekty czysto techniczne, świadczące o doskonałym warsztacie i wyobraźni twórczej muzyków tworzących Wszy, debiutancki album zespołu to spora huśtawka nastrojów i choć ogólna tematyka płyty obracająca się wokół samotności, zagubienia, cierpienia, bezsilnej przemocy i rozkładu człowieka jest mi bliska, to nie do końca podoba mi się ten muzyczny rollercoaster. Agresywne, jadowite, przesycone mrokiem partie z przytłaczającą atmosferą depresji i przygnębienia robią świetną robotę i kręcą mnie konkretnie, ale eksperymentalnych, progresywnych, plumkających pływów, jak i czystych wokali Niklasa przy całych swych chęciach nie mogę jakoś przetrawić. Momentami czuję się nieco zagubiony w nagłych zmianach stylu i różnorakich brzmieniach, których być może jest zbyt dużo i w mojej głowie nie mogą się one złożyć w harmonijną, spójną całość. Uważam, że ta płyta jest wręcz zbyt eklektyczna i traci dość sporo na nadmiarze pomysłów, które nie zawsze ze sobą współgrają. Jest to z pewnością niekonwencjonalny i jedyny w swoim rodzaju projekt, a „Woe…” pokazuje jeden z wymiarów i kierunków ich muzycznych zainteresowań oraz różnorodność sposobów realizacji tych pomysłów, ma ona jednak sporo mankamentów, o których wspomniałem powyżej. Nie polecam zatem tego albumu, ale także nie go nie odradzam. Każdy z Was niech sam odpowie sobie na pytanie, czy chce się zmierzyć z tą ciekawą, ale zarazem mocno sinusoidalną płytą.

Hatzamoth

Recenzja Hate Propaganda "World War 666"


Hate Propaganda
"World War 666"
War Arts Productions 2019

Istnieje wiele sposobów na propagowanie nienawiści. Najskuteczniejsi w tych działaniach są oczywiście politycy oraz wiecznie żądny większej władzy i kontroli nad masami kler. Kilku gości z Portugalii postanowiło jednak podsycić obrzydzenie i agresję wobec bliźniego w nieco inny sposób. Otóż wleźli pewnego dnia do garażu lub innego bunkra i zarejestrowali trwający niemal dwadzieścia minut materiał, tytułując go jednocześnie "World War 666". Składa się na niego pięć kompozycji, choć w tym przypadku to chyba zbyt wyszukane słowo, przedzielonych interludiami w postaci zapisów transmisji radiowych z czasów Drugiej Wojny Światowej. Wspomniane utwory to proste, niemal prymitywne death metalowe pieśni wojenne. Wystarczy spojrzeć na tytuły. "Neverending Mass Graves", Welcoming the Nuclear War With Open Arms" czy "Let the Sirens Signal the End of Times" – no to chyba wszystko jasne. W rzeczy samej, poza nienawiścią, zniszczeniem i całkowitą anihilacją próżno szukać tutaj czegokolwiek pozytywnego, tak samo jak ciężko doszukiwać się jakichkolwiek pozytywów w bestialstwu wojennym wymierzonym w niewinne dzieci. Portugalczycy łupią szybko i dość jednolicie, tak jak jednolite są odgłosy spadających podczas bombardowania bomb. Krótkie blasty przypominają serie z karabinów maszynowych a wolniejsze fragmenty brzmią jak silnik przejeżdżającego tuż nad naszą głową Tygrysa. Nikt nie bawi się tu w pokręcone riffy czy urozmaicanie poszczególnych numerów na siłę. Mocno przesterowany wokal rozbrzmiewa nad całością niczym płacz matek, wieszcząc światu jedynie najtragiczniejszą przyszłość. "World War 666" to materiał skierowany do specyficznego odbiorcy. Zapewne wielu z was stwierdzi, iż podobne demo można zarejestrować wrzucając do pralki cegły i śruby a następnie nagrywając poszczególne fazy prania. Każdy, kto tak sądzi może sobie od razu odpuścić ten materiał. Natomiast ci, którzy mają ochotę na kolejną porcję raniącej uszy wojennej zawieruchy i terroru niech chwytają tą kasetę bez zastanowienia. Nie jest to może najwyższa półka, jednak rozczarowań nie przewiduję.
- jesusatan

Split THRONEUM / MOLOCH LETALIS "Martyaxwar" w Old Temple

 
Dwie zasłużone Death / Black Metalowe Polskie hordy połączyły swoje siły czego efektem jest 16 minutowy split wypełniony wulgarnym, przesiąkniętym zgnilizną i obłędem Metalem Śmierci. Split wydany na 3,5" CD. Wszystkie kopie ręcznie numerowane.

Two Death / Black Metal well-deserved for Polish underground hordes joined their forces which resulted in a 16-minute split filled with vulgar, soiled with rot and insanity Underground Metal. Split released on 3.5 "CD. All copies are hand numbered.

Recenzja Nekkrofukk - Antikkrist Venomous Uteroplacental Injekktor Of Goat Semen & Mephistophallus Thermonukklear Messiah Violation


Nekkrofukk
"Antikkrist Venomous Uteroplacental Injekktor Of Goat Semen & Mephistophallus Thermonukklear Messiah Violation"
Putrid Cult 2019

No nie, kurwa, znowu to samo, co? A właśnie, kurwa, że tak! Komu się nie podoba niech zamknie mordę i spierdala w podskokach na skargę do proboszcza albo zgłasza do prokuratury. Czy wam się to widzi, czy też nie, Nekkrofukk powraca właśnie z trzecim albumem. Albumem który po raz kolejny udowadnia, z jakim tworem mamy możliwość lubieżnie obcować za każdym razem gdy ten spluwa flegmą, tudzież tryska czarną spermą prosto w otwarte ze zdziwienia gardło. "Antikkrist..." to cztery nowe tupnięcia kopytem plus jedna rzadka kupa z rozprutego rozbitą butelką odbytu. Jeżeli oczekujecie jakichkolwiek innowacji, to możecie czcigodnego Pana Szatana w owłosioną dupę ucałować. Nekkrofukk nadal napierdala toporny i prosty jak jebanie kozy black/doom metal w klimatach Hellhammer i chwała im za to. W zasadzie pisanie recenzji tej płyty mija się z celem, gdyż każdy pojeb mojego pokroju i tak wie co otrzyma prosto na papę. Dla smakoszy szatańskiego nasienia Lord Kaos tym razem zgotował po raz kolejny mieszankę gówna i zwierzęcej spermy, po której stworzenia mojego pokroju będą błagać o więcej a pozerzy się zwymiotują. Otwierający krążek "Mephistophallus Injekktor" to chyba najlepszy kawałek, jaki wyszedł spod pióra, czy też pytonga Lorda. Transowy riff uderzający po krótkim religijnym wstępie dosłownie wbija w podłogę i gniecie obcasami. Kolejne piesniczki nie wnoszą w kanony kurwa-metalowe nic, absolutnie nic nowego. Bezczelnie plugawią imię boskie i wszelkie świętości, depcząc niemiłosiernie ciężkimi uderzeniami piekielnych riffów i monotonnymi perkusyjnymi rytmami. Każdy z utworów zawartych na tym krążku jest jednym wielkim zaprzeczeniem postępu w muzyce metalowej (tak, metalowej po prostu!). Jednocześnie jest to jeden z najciężej brzmiących materiałów, jakie było mi dane usłyszeć ostatnimi czasy. Nie wiem, gdzie Lord nagrywa swoje gówna, jednak nie sposób się nie zesrać z radości przy tych dźwiękach. Jest to jeden, wielki, pierdolony hołd dla czasów, w których metal był brzydki i przyprawiał o mdłości. Aby się zrzygać jeszcze mocniej, pod koniec albumu możemy posłuchać coveru babrającego się w odchodach GG Allina. Ja to pieprze, ja pierdolę! Nie będę się tu rozpływał nad genialnością tego materiału. Do mnie ten prymitywizm przemawia niczym matka boska do dzieci z Bullerbyn, czy gdzieś tam na Chorwacji. Nikt obecnie nie umi lepiej w metal, no kurwa nikt! Nowy Nekkrofukk jest dla mnie płytą roku i mam was wszystkich w dupie! Hail Satanas!
- jesusatan

CARNATION
embark on UK tour including Damnation Fest appearance


6 krążek DEIVOS doodsłuchu

DEIVOS: Sixth Album From Polish Death Metal Band, "Casus Belli", To See November Release Through Selfmadegod Records; “Ataraxy” Now Streaming

Lublin, Poland-based death metal destroyers DEIVOS present the band’s annihilating sixth studio full-length, "Casus Belli". The album is now confirmed for November release through their allies at Selfmadegod Records, who has posted the lead single, “Ataraxy.”

Stream “Ataraxy,” the lead single from DEIVOS’ "Casus Belli", at https://www.youtube.com/watch?v=--ZezgYQ-ds 

Selfmadegod Records will release DEIVOS’ "Casus Belli" on CD, including a limited boxed edition, and digital formats on November 29th. Find physical preorders at the label webshop here https://tinyurl.com/deivoscasusbelli and watch for additional audio samples and more to be issued in the days ahead. 

Kawałek RED RAZOR do odsłuchu

Brasilian thrashers RED RAZOR released second full length album "The Revolution Continues" on CD format via EBM Records. 


"Born in South America " single is online now!!


This sophomore record is already out since October 9th

Order here:

http://www.ebmrecords.com/mainsite/redrazor.htm

Ghosts Invited Tour

Gaahls WYRD
embark on European tour with Mayhem and GosT

 

Recenzja Straight Hate "Black Sheep Parade"


Straight Hate
"Black Sheep Parade"
Deformeathing Production 2019

Czasem, choć ostatnio to powiedziałbym bardziej, że od wielkiego dzwonu, mam ochotę na solidny deathgrindowy wpierdol. Zazwyczaj moja dłoń sięga wówczas na półkę po takie nazwy jak Ass To Mouth, Death Toll 80k, Norylsk czy coś z klasyki. Niedawno Wojtek z Deformeathing poczęstował mnie kompletnie mi nieznanym Straight Hate i muszę powiedzieć, że wstrzelił się w mój nastrój idealnie. Chłopaki z lubelskiego uprawiają bowiem dokładnie taki rodzaj muzycznego nakurwu, jakiego mi było trzeba. "Black Sheep Parade" to drugi album zespołu zawierający szesnaście krótkich kompozycji trwających razem niecałe pół godziny. Już same dane statystyczne dają wstępny obraz tego, co możemy na tym dysku znaleźć. Błyskawiczne kopy na korpus i w brzuch. Jest tu wszystko, co najlepsze. Blast goni blast, wokal rzyga żółcią z samego żołądka by za chwilę wjechać na wyższe rejestry, gitary mielą równiuteńko lub rozgniatają ciężkim riffem w wolniejszych fragmentach. Gdzieniegdzie przebrzmią w tle jakieś sample o niemiłosnej tematyce, taki standardzik. Ze względu na motorykę Straight Hate przypomina mi chwilami Misery Index z najlepszych lat. Mimo iż mamy tu do czynienia z bardzo intensywnym materiałem, jest on jednocześnie chwytliwy i zapamiętywalny. Jednak śpiewanie sobie tych piosenek przy porannym goleniu nie jest zabawą bezpieczną, gdyż można sobie przypadkowo uciachać kawałek napleta. Jeśli już o śpiewaniu, to mamy na krążku także utwór wyrzygany w rodzimym języku. Ten zabieg jest dość często stosowany, nie zawsze jednak się sprawdza. "Gnijące Istnienie" zdecydowanie rade radę, będąc jednym z najlepszych kawałków na "Black Sheep Parade". Album kończy nieco wolniejszy, choć rozpędzający się w środku "Cribe Contest", po którym aż się chce włączyć ten jazgod od początku. Widać, a raczej słychać, że chłopakom krew się gotuje a swoją złość bardzo udanie przekuwają w ekstremalne dźwięki. Nie znaczy to może, że będę często wracał do "Czarnej Owcy", jednak gdy następnym razem najdzie mnie na grind, Być może mój wzrok pójdzie właśnie w kierunku literki "S". Jest to wielce prawdopodobne.
- jesusatan

Recenzja Hellsodomy "Morbid Cult"


Hellsodomy
"Morbid Cult"
Saturnal Records 2019

Przyznam się szczerze, że nazwa Hellsodomy kiedyś gdzieś mi przemknęła, jednak kompletnie ją wówczas zignorowałem. Okazuje się, iż był to wiel-błąd czego dowodem jest najnowszy, kręcący się właśnie w moim odtwarzaczu, drugi krążek zespołu z Turcji. "Morbid Cult" to jedenaście numerów zagranego w starym stylu death metalu sowicie polanego thrashmetalowym sosem. Już otwierający krążek, króciutki "Into Perversion" chwyta za szmaty niczym napakowany Sebol pod blokiem i ciska o glebę. Każdy następny utwór sprawia, że moja gębą otwiera się coraz szerzej. Chłopaki mielą niemiłosiernie głównie w szybkim tempie, rzadko zwalniając. Częstują przy tym tak dużą ilością doskonałych thrashowych riffów, że można by nimi obdzielić z dwa inne wydawnictwa i jeszcze by coś zostało. Wielką zaletą "Morbid Sodomy" jest wyjątkowo równy poziom kompozycji. Doprawdy ciężko wybrać z listy jakiegokolwiek faworyta. Każdy utwór jest szczegółowo dopracowany i przemyślany. Poza szatkującymi blastami znajdujemy tu masę chwytliwych akordów, przy których można sobie w dzikim headbangingu ukręcić szyję przy samej dupie. Przy ciosach takiej wagi zaprawdę ciężko usiedzieć w miejscu, nogi same rwą się do tańca a szczęka popierdala po posadzce niczym Pac-Man po planszy. Wysoki poziom opanowania muzycznego rzemiosła udowadniają przewijające się co chwilę świetne, ostre jak brzytwa solówki. Zresztą sporo się wyjaśnia, gdy zajrzymy w skład zespołu. Pierwsze skrzypce gra tutaj znany z Engulfed Nekro Kasil, obsługujący na omawianej płycie gitarę i wokal. Dużo w tej muzyce Slayera, sporo Possessed, Demolition Hammer czy klasyków sceny śmierćmetalowej zza oceanu. I mimo iż nikt się tutaj nie bawi w powtórne wymyślanie prochu, jest to zdecydowanie mieszanka wybuchowa. Świetnie się słucha tego materiału od początku do końca a najlepiej z rana, gdyż podnosi poziom adrenaliny i budzi lepiej niż najsilniejsza kawusia czy lodzik. Jeśli ktoś, tak jak ja, nie znał do tej pory nazwy Hellsodomy, niech to czem prędzej nadrobi, gdyż nawet nie wie jak dobry zespół go omija. Ja bankowo sprawdzę debiut Turków i jeśli będzie choć w połowie tak dobry jak "Morbid Cult", to nie będę rozczarowany. Bardzo mocny cios.
- jesusatan