Undead
"Existential
Horror"
Godz
ov War 2019
Kolejne
wydawnictwo wypluwane przez Godz ov War tej jesieni to hiszpański
Undead i ich debiutancki, po wydanych wcześniej własnym sumptem
dwóch EP-kach, album. W zasadzie wystarczy jeden rzut oka na okładkę,
by sprawny zmysł scouta zorientował się, jaki rodzaj muzyki
znajdziemy na tym krążku. Ci mniej intelygentni też sobie z tym
zadaniem doskonale poradzą, więc nim jeszcze posłuchamy
"Egzystencjalnego Horroru" wiemy, już, że jest to muzyka
dla mas. Tych spragnionych ropiejącego mięsa i zgnilizny maści
wszelakiej. I bardzo słusznie, gdyż mieszkańcy Półwyspu
Iberyjskiego bawią się głównie w rozkopywanie grobów i oddawanie
hołdu starej szkole śmiercionośnego metalowego łupania. Ich
krążek nie poruszył mnie jakoś specjalnie od samego początku.
Wręcz przeciwnie, po pierwszym odsłuchu czułem się dość rozczarowany. Nie spodziewałem się zmiany tego stanu rzeczy głównie
dlatego, że ten trwający nieco ponad trzydzieści dwie minuty
materiał to nie jest jakieś wyszukane granie, które wymaga godzin
wyjątkowej atencji w poszukiwaniu drugiego dna. Jest to raczej proste łojenie, bez jakiejś specjalnej finezji. Jednak po kilku odsłuchach coś zaiskrzyło, dzięki czemu
zaprzyjaźniłem się z Undead nieco bliżej. Ich staroszkolny death
metal oparty głównie na prostych sprawdzonych patentach zaczął ostatecznie do mnie przemawiać. Przepisem na ten album jest spora dawka brutalności plus szczypta melodii. Takiej choćby spod
znaku szwedzkiego Necrophobic, jak w drugim na krążku "Master
of Mankind". Nie sposób tu również nie odnaleźć odrobiny
thrashmetalowego szaleństwa. Chłopaki mielą swoje, głównie szybko
i do przodu, wrzucając czasem w tą deathmetalową mielonkę ostrą solóweczkę, taką
odrobinę wczesno vaderowską. Do podkładu muzycznego podśpiewuje
chropowato, mocno wkurwiony wokalista, choć jego barwa jest jak dla
mnie dość monotonna. Fajnie te
numery kopią w dupę, w czym przewodzi kawałek tytułowy, ale
trzeba też obiektywnie przyznać, iż są nieco zbyt szablonowe. Brakuje
mi tu odrobiny czegoś niestereotypowego czy porywającego. Jest to
solidny materiał, jednak niczym szczególnym się nie wyróżnia i
można powiedzieć, iż podobnych na współczesnym rynku są setki.
Czwórkę z death metalu wystawiam chłopakom bez zbytnich wyrzutów
sumienia i mam tylko nadzieję, że w przyszłym semestrze się
podciągną. Zadatki na to mają, więc trzymajmy rękę na pulsie, bo być może następny album Hiszpanów spowoduje nieco większe
wrażenia niż tylko solidna jedynka. Tego życzę i im i sobie.
-
jesusatan