ZAKŁADKI

środa, 30 stycznia 2019

Recenzja MORBOSIDAD/KILL „Santuario del Diablo” (7”split)


MORBOSIDAD / KILL
„Santuario del Diablo” (7”split)
Hells Headbangers Records 2018


O żesz Kurwa Twoja mać!!! Suka jebana w dupę przez autobus arabów, jak ja lubię takie wyjebane materiały!!! Bez pierdolenia i srania po krzakach, totalny rozpierdol na pełnej piździe. Taki właśnie jest ten split, zatytułowany „Santuario del Diablo”, który dzielą ze sobą Amerykański Morbosidad i Szwedzki Kill.  Strona A tego wydawnictwa to dwa wałki, jakie prezentują nam masakratorzy z Morbosidad. Bluźnierczy, bestialski Black/Death Metal w ich wykonaniu jak zawsze niszczy obiekty. To prawdziwy, piekielny huragan, po przejściu którego zostają tylko stosy trupów i spalona ziemia. Tu nie ma zmiłuj. Te dwa utwory to potężne, bezkompromisowe, walące siarką, smoliste, brutalne strzały w ryj, które już przy pierwszym pociągnięciu zrywają skórę z twarzy. Co tu zresztą dużo gadać, kto miał styczność z twórczością Morbisidad, ten wie, o czym mówię, a kto nie miał takiej okazji, ten niech nie będzie pizdą i sprawdzi muzykę rzeczonego zespołu, a wówczas będzie już wiedział, jak przepięknie masakrująca jest twórczość tego kwartetu. Strona B to prawie siedmiominutowa piosenka zespołu Kill. Prawdę powiedziawszy, twórczość Szwedów nigdy jakoś do końca do mnie nie przemawiała, jednak przyznaję, że zamieszczony tu utwór bardzo dobrze komponuje się z pierwszą stroną tego wydawnictwa. Surowy, obskurny, jadowity, zatęchły, walący grobem Black Metal ubrany w prymitywne, brudne, piwniczne brzmienie idealnie wpisuje się w koncepcję tego splitu. Cóż, i to w zasadzie tyle, kto lubi bezkompromisowy, bluźnierczy, nienawistny Black/Death Metal, ten słuchając „Santuario…” z pewnością zmoczy sobie galoty. Ja w każdym razie jestem rozjebany.
 Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.