ZAKŁADKI

sobota, 13 kwietnia 2019

Recenzja GENUFLEXION „Apoteosis Fallida”


GENUFLEXION
„Apoteosis Fallida”
Handful of Hate Records 2018


Argentyńska scena metalowa działa tak trochę na uboczu. Stosunkowo mało informacji dociera z tamtej strony do moich uszu. Nie wiem, czym spowodowana jest ta swoista izolacja i gówno mnie to obchodzi, ale takie są fakty. Dlaczego o tym wspominam??? Ano dlatego, że właśnie z Argentyny pochodzi zespół Genuflexion, który w 2018 roku wydał swą drugą, pełną płytę zatytułowaną „Apoteosis Fallida”. Nie słyszałem poprzednich materiałów grupy, ale na tym wydawnictwie zespół prezentuje nam prawie 37 minut uduchowionego, zabarwionego okultyzmem Black Metalu. Nie jest to jednak religijny Black Metal, do jakiego przyzwyczaiła nas scena Szwedzka, czy też południowoamerykańska. Nie ma tu tak dusznej, nawiedzonej atmosfery, smrodu zgnilizny, czy pobrzękiwania wypełnionymi krwią kielichami. Muzyka Genuflexion jest jakby nieco bardziej eteryczna i ulotna niczym myśli przelatujące przez zwoje mózgowe człowieka podczas snu. Są tu mocne, surowe, siarczyste partie, w których można usłyszeć wpływy Czarnego Metalu z lat 90-tych, jednak większość albumu stanowią bardziej melodyjne, transowe, klimatyczne partie, które nadają płycie uduchowionej, delikatnie monumentalnej aury. Nie jest to jednak płyta łatwa i przyjemna, na jedno przesłuchanie. Ten album zazdrośnie strzeże swoich tajemnic i powoli odkrywa je przed słuchaczem. Warto jednak zagłębić się w te dźwięki, gdyż z każdym kolejnym przesłuchaniem „Apoteosis…” wciąga coraz bardziej, hipnotyzując i uzależniając. Wokalista „śpiewa” w swym ojczystym języku, co dodatkowo dodaje temu materiałowi charakterystycznego feelingu, zabarwionego nutką mizantropii. Brzmienie stosunkowo surowe, z odpowiednią ilością jadu, ale jednocześnie „oddychające” i dosyć przestrzenne. Nie padam przed tą produkcją na kolana i nie wszystko tak do końca mi tu leży (choćby czyste wokale trochę mnie odrzucają, na szczęście nie ma ich tu dużo), jednak sądzę, że warto zapoznać się z tą płytą, gdyż prezentuje ona odmienne spojrzenie na natchniony, modlitewny Black Metal i dąży do oświecenia inną, własną, indywidualną drogą i uważam, że choćby dlatego należy dać jej szansę. Mnie się to wkręciło w korę mózgową na tyle mocno, że postanowiłem zapoznać się z wcześniejszymi materiałami zespołu, a gdy ukaże się ich nowa modlitwa, to chętnie odmówię ja razem z nimi.
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.