ZŁE BRZMIENIE – ZŁA MUZYKA Vol.8
Büddah,
Kamień do Ogórków, Dammnatorum, Mirzam Antidotum Ov Marazm, Zenith
Bydgoszcz,
02.09.2023 Over the Under Bar
Jeszcze dobrze nie wybrzmiały piekielne dźwięki jubileuszowej, XX edycji The LastWords of Death, a tu tydzień później zaatakowała ósma już edycja Złych Brzmień, Złej Muzyki. Jako że wszystkimi czterema kopytami podpisuję się pod Złem maści wszelakiej, więc w wyznaczonym terminie grzecznie stawiłem się w miejscu wiadomym, aby owego, słodkiego Zła ponownie zakosztować. Szybkie przywitanie ze stałymi bywalcami, krótka pogawędka i wbijam do klubu, gdyż tam właśnie zaczynali swój set tubylcy z Būddah.
No i ładnie chłopki przyrżnęli, trzeba przyznać. Ich podlany sowicie Punkiem, surowy Death/Black/Thrash świetnie sprzedawał się w wersji live, co zresztą było widać po reakcji gawiedzi pod sceną. Twórczość tego zespołu na kolana jakoś nigdy mnie nie rzucała, ale przyznaję uczciwie, że podobało mi się to, co zobaczyłem tego wrześniowego wieczora. Było tak, jak być powinno, czyli zadziornie, dziko i bezkompromisowo. Bardzo dobre otwarcie imprezy. Krótka przerwa na małe co nieco i na scenę wtoczył się Kamień Do Ogórków. Ich motto brzmi: „Im Gorzej, tym Lepiej” i coś w tym jest.
Muzyka tego projektu, czyli Crossover ciężkiego Sludge z klasycznie brudnym, ziarnistym Punkiem na żywca gniecie konkretnie, w czym duża zasługa sprawnie pomykającej paluszkami po swych pięciu strunach pani basistki. Kamień Do Ogórków z siłą wodospadu przetoczył się więc po tych, co akurat byli w klubie. Fajna, szczera, prosta muza. Bez oglądania się za siebie i parcia na szkło. Jedno jednak mnie się nie podobało (podobnie zresztą, jak ongiś przy występie moich „ulubieńców” z Antypatia), a mianowicie stojaczek do nut, na którym leżał otwarty zeszyt, do którego co rusz podczas gry zerkał frontman grupy. Kurczę, ja wiem, że z pamięcią operacyjną coraz gorzej, gdyż głowę w dzisiejszych czasach zaprząta wiele spraw, ale chyba tego, co jest tam zapisane, czyli własnej twórczości należałoby się nauczyć, bo taki schemat jest wg mnie trochę nieuczciwy w stosunku do oglądającej występ publiki i zalatuje wiejską patatajnią na klepisku lub zabawą na plebanii w Pierdziszewie Większym. Poza tym szczegółem nie mam zastrzeżeń. Nieco przygnieciony Kamieniem Do Ogórków wyszedłem na drugą przerwę. Szybka setka, papierosek i biegiem pod scenę, gdyż tam swój bluźnierczy występ zaczynało już Dammnatorum.
Panowie dojebali tak, że otworzyły się wrota piekielne! Ich brutalny, jadowity, gęsty jak smoła Death/Black Metal spuścił nielicznie zgromadzonym (część młodej tłuszczy gdzieś bowiem wyparowała i nie będę sugerował gdzie) wpierdol taki, że klękajcie narody. Co tu dużo gadać, ta horda po prostu niszczy, a ich piekielny rozpierdol, jest przecudnej urody. Każdy organizator, który chciałby usłyszeć na swej imprezie tupot Diabelskich kopyt, niech zaprasza na swe deski Dammnatorum (kontaktując się bezpośrednio z zespołem, bądź pisząc na adres: Hatzamoth@interia.pl), satysfakcja gwarantowana. Ledwo ochłonąłem po diabelskim wyziewie Dammnatorum, uzupełniłem płyny i pora była wracać, gdyż na scenie zainstalował się już nieznany mi wcześniej Mirzam Antidotum Ov Marazm.
Jak wspomniałem przed chwilą nie znałem twórczości tego zespołu, ale po tym, co zaprezentowali tego wieczora, z pewnością częściej będę sprawdzał, co u nich słychać. Jadowita mieszanka Black i Death Metalu o technicznym zacięciu, podlana delikatnie gustownie użytymi Bliskowschodnimi patentami, jaką zaprezentowali zrobiła na mnie duże wrażenie i sponiewierała zarazem bardzo konkretnie. Chłopaki z Białegostoku wymiatali naprawdę z pasją i zaangażowaniem niezrażeni tym, że oglądała ich jeno garstka maniaków (licealna gimbaza jeszcze bowiem się nie odnalazła). Bardzo dobry występ, a jeżeli weźmiemy pod uwagę, że była to ich pierwsza w karierze prezentacja sceniczna, to śmiało możemy zakrzyknąć, iż ich recital był wyśmienity. To, co pokazał Mirzam Antidotum Ov Marazm trzeba było zdecydowanie przepić czymś mocniejszym i zakonserwować dymem, aby w pełni dotarło to do świadomości, co też uczyniłem podczas ostatniej już przerwy, po czym nadszedł czas na kapelę kończącą ten festyn, czyli trójmiejski Zenith. Żywiołowy, zadziorny Black/Thrash klasycznej szkoły gatunku, jaki zaprezentowali zrobił dobrą robotę i mógł się podobać zgromadzonym. I tu niespodzianka, gdyż do klubu powróciła młodzież (a przynajmniej większa jej część), więc na sali zrobiło się nieco „tłoczniej” (oczywiście pisze to z przekąsem, gdyż na tę imprezę sprzedało się, o ile się nie mylę, 51 wejściówek, co samo w sobie jest ilością nieco żenującą, ale to temat na inny elaborat). Wracając jednak do sedna sprawy, Zenith zaprezentował się bardzo dobrze i fajnie zamknął 8 edycję Złych Brzmień.
Hatzamoth
Zdjęcia: Michał Kwaśniewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.