AngeronA
“The Omen ov Forbidden
Prophets”
Iron, Blood and Death Corporation 2025
AngeronA
“The Omen ov Forbidden
Prophets”
Iron, Blood and Death Corporation 2025
Desalmatvs
„Siniestras
Voces Del Inframundo”
Iron, Blood And Death Corporation 2025
Horrendum Vermis
„Temple ov Divinities”
Iron, Blood and Death Corporation 2025
Pestifer
„Ravaging Fury”
Iron, Blood And Death Corporation 2025
Ursula
„Lords of Impermanence”
Iron, Blood and Death Corporation 2025
Beleth’s Trumpet
„Chapel
Of Bones”
Dominance Of Darkness 2025
The
Last Words Of Death # 31
28.06.2025
Bydgoszcz, Over The Under
Königreichssaal
/ Nemesis Sopor / Czernina / Everdead
W
sobotę 28 czerwca odbyła się kolejna edycja tej cyklicznej imprezy
organizowanej przez Macieja, który jak zwykle stanął na wysokości zadania i
zaprosił cztery niezłe kapele. To był gorący i zarazem duszny dzień, początek wakacji,
więc nie sposób było siedzieć w domu, gdy grają w mieście takie brygady,
gwarantujące udany koncert. Wsiadłem w samochód i pojechałem, zgarniając jak
zwykle po drodze jesusatan’a po czym udaliśmy się prosto do śródmieścia, aby
nacieszyć uszy hałasem na żywo. Po przybyciu na miejsce, wiadomo, skleiliśmy
kilka piątek, pogadaliśmy wstępnie z paroma osobami, kupiliśmy piwko i nerwowo przydreptywaliśmy nóżkami
w oczekiwaniu na występy.
Pierwszy
na scenie pojawił się stargardzki EverdeaD, którego lider chcąc przypodobać się
publiczności puścił w jej stronę kilka ciepłych słów. Kiedy już skończył gadać,
rozpoczęło się death metalowe misterium, które wylało na zebraną pod sceną
gawiedź sporo rzęsistych i ciężkich riffów w towarzystwie dobrze naoliwionej
sekcji rytmicznej i brutalnych growli. Panowie zaprezentowali równiutko zagrany
materiał, przy którym nie można się nudzić, bowiem stanowi on mieszankę
wszystkiego co było w nim najlepsze w latach dziewięćdziesiątych. Z
instrumentów i gardła wokalisty popłynęły agresywne nuty, częstując fuzją
klasycznych ujęć śmierć metalowego grania. Można było usłyszeć i szalone,
szatańskie riffy, które przeradzały się w gniotące zwolnienia, wybuchające
nagle w krwiste ataki. Sztuka EverdeaD zagęściła doszczętnie już i tak skrajnie
duszny klimat spowodowany pogodą i zabrała do świata, gdzie kostucha wraz z
diabłem rządzi, przechadzając się pod rękę.
Po
zwyczajowej przerwie na deski Over The Under Pub weszła Czernina, która określa
swoją twórczość jako „experimental chaotic black metal” co jest chyba trafnym
określeniem, ponieważ gdy rozpoczęli swój rytuał salę zalała fala połamanej i
nieoczywistej gędźby. Raczej mało miała ona wspólnego z tradycyjną rogacizną,
gdyż Szczecinianie ocierając się momentami wręcz o improwizacyjne rzępolenie,
zapodali iście połamaną napierdalankę, w której wykorzystują nie tylko tremolo,
ale mnóstwo elementów znanych ze sludge metalu, ciężkiego core’a i
modernistycznego grania. Zrodziło to podmuch zmasowanego dźwięku, z którego
wypływały co róż zmieniające swój kierunek spazmatyczne zagrywki. Jazgot, który
posiadał swój porządek przechodził momentami w otumaniający noise. Nikł on i
eksplodował na nowo przez cały czas trwania koncertu Czerniny nie dając
spokoju, ale też wprowadzał w trans i dlatego też po zakończeniu tego spektaklu
wyszedłem na zewnątrz z niemałymi zawrotami głowy, którą przewiać mi pozwoliła
lekko schłodzona już o tej porze temperatura powietrza.
Nie
zdążyłem w sumie do końca dojść do siebie po Czerninie, a na scenie pojawił się
niemiecki Nemesis Sopor, który także zahipnotyzował całą salę tyle, że w
odmienny i właściwy sobie sposób. Teutoni spowili pomieszczenie nastrojową
atmosferą, którą budują za pomocą średnich i wolnych temp, przechodzących
okresowo w opętańcze blasty. Jednakże podczas ich występu dominowało odczucie
odrealnienia i czarnej melancholii. Ta swoista mgiełka była wręcz namacalna i
pozwoliła odpłynąć zebranym w ten dzień fanom we wiadomym kierunku, ponieważ
progresywne granie Nemesis Sopor nie tylko wypełniło ich występ, ale również i
refleksyjne przerywniki, epickie solówki oraz szereg atonalnych rozwiązań.
Całość płynęła z instrumentów Niemców dość długo i nasyciła chyba w pełni
odbiorców, gdyż ich ujęcie black metalu, będące syntezą poetyckości i
przeciwstawnych jej gwałtownych uczuć, doskonale zostało oddane przez tą kapelę
na żywo, bo panowie dwoili się i troili, aby zadowolić maniaków, co zaowocowało
doskonałą selektywnością, z której wychwycić można było wszystkie smaczki
muzyki, a zwłaszcza specyficzną grę perkusisty, który tylko incydentalnie
używał centralek, koncentrując się na górze swego zestawu, co dodatkowo
uatrakcyjniło ten wykon.
Warto
było wytrwać do końca, choć tego dnia byłem zmęczony i już zaczynałem ziewać,
ponieważ występ kończącego tą edycję The Last Words Of Death, Königreichssaal
dał radę. Nie słyszałem ich nigdy wcześniej, ale miło mnie zaskoczyli swą wizją
black metalu, która swoją naturą może kojarzyć się z połączeniem Furii z Mord’
A ‘Stigmata. Może na początku powiało trochę polskim patosem, ale dalsza część
to już była gęsta i pokręcona muza o wysokim stopniu oryginalności, która
zmiotła mnie z podłogi. Inteligentne aranżacje, będące mieszanką gwałtownych i
spokojniejszych, mistycznych zwolnień, zesłały sporą dawkę mroku i satanicznego
klimatu, którego przedstawicielem w tym przypadku był nasz rodzimy diabeł
Boruta. Bowiem ze zdecydowanych akordów, powykręcanych zagrywek i chorobliwej
aury dźwięków kreowanych przez Opolan bez wątpienia zalatuje polskością, pomimo
że Königreichssaal potrafi w swych udziwnieniach skręcić także we francuskie
rejony. Ich koncert był nasączony czymś upiornym i barbarzyńskim. Intensywne i
robiące mętlik w szarych komórkach granie, zassało mnie do samych czeluści
piekła, ale nie tylko moją osobę, gdyż publika wpadła w ekstazę i nie chciała
wypuścić muzyków ze sceny, a ci odwdzięczyli się bisem i tak zostawiając
niedosyt.
Cóż,
wszystko co dobre szybko się kończy i te kilka godzin na ostatnim wydaniu The
Last Words Of Death również musiało dobiec kresu. Edycja jak zwykle udana.
Zestaw brygad zadowalający. Szkoda tylko, że pomimo pierwszego dnia wakacji
frekwencja była tak niska. Nie wiem co zatrzymało wszystkich nieobecnych w
domach, ale niech żałują i jednocześnie stawią się w sierpniu, aby jeszcze
bardziej uświetnić 32 epizod w historii, bo underground to nie tylko zespoły,
lecz również my, fani. Tradycyjnie podziękowania dla Macieja za starania, które
niestety doceniło pod sceną tym razem tylko 89 osób. Super edycja! Dzięki
Maciej i wszystkim za miłe pogawędki. Nie wiem tylko czy jesusatan jest zadowolony,
bo chyba żadnej płyty nie wyżebrał, ale w drodze powrotnej nic nie mówił zatem
wszystko być może było z jego punktu widzenia ok. Sorry, zapomniałem, przecież
wyżebrał dla mnie Czerninę.
shub
niggurath
Zdjęcia : Michał Kwaśniewski
Beyond Mortal Dreams
„Devastation Hymns”
Lavadome
Prod. 2025