piątek, 1 listopada 2019

Recenzja Possession / Spite "Passio Christi Part I / (Beyond the) Witch's Spell"


Possession / Spite
"Passio Christi Part I / (Beyond the) Witch's Spell"
Invictus Production 2019

Belgijski Possession nie zwalnia tempa i właśnie uderza z kolejnym wydawnictwem. Tym razem jest to dwuczęściowy koncept, wypuszczany jednocześnie przez dwie wytwórnie w postaci splitów, odpowiednio z amerykańskim Spite oraz francuskim Venefixion. Pierwszą część opowieści o pasji Chrystusa rozpoczyna, a jakże, religijne intro po którym z pełną siłą uderza otwierający "INRI" wolny Hellhammerowy riff, dosłownie wbijający w glebę. Jednocześnie chłopaki dowalają do pieca tak ciężkim brzmieniem, że od razu moje myśli powędrowały w kierunku uwielbianego przeze mnie Nekkrofukk. Różnica polega na tym, że Possession nie zatrzymują się jedynie na topornym mieleniu, lecz wspomniany utwór stopniowo się rozkręca i przyspiesza. W tle pojawia się lekko transowy, black metalowy riff natychmiast wkręcający się w czaszkę, by pod koniec spada nam jeszcze na głowę świetna solówka. Drugi na stronie A utwór Temptatio" wcale nie jest gorszy, raniąc uszy rytmicznymi riffami w typowym dla Belgów stylu. Wokalista wyrzyguje bluźniercze liryki, w tle ponownie śmiga solo a uderzenia basu są niczym cierniowy bicz rozrywający plecy podążającego na Golgotę syna boga. Pod koniec słyszymy jeszcze anielski głos niewiasty i nastaje cisza. Mimo iż pierwsza część "Passio Christi" to zaledwie szesnastominutowy materiał, od pomysłów się tu aż roi. Strona B wspomnianego wydawnictwa należy z kolei do Spite, co jest dla mnie lekkim nieporozumieniem, gdyż ten zespół pasuje mi tutaj stylistycznie jak pięść do nosa. Poza tym Amerykanie, a dokładniej mówiąc jeden, gdyż Spite to projekt solowy, prezentują tylko pojedynczy autorski numer. Utrzymany jest on mówiąc ogólnie w klimatach norweskich z lat dziewięćdziesiątych, oparty na prostym Burzumowym czy wczesno-Emperorowym riffie, bez większych urozmaiceń. Brzmienie, czego łatwo się zatem domyślać, jest surowe jak świeżo wycięty udziec wołowy. Po tytułowym "Beyond the Witch's Spell" otrzymujemy jeszcze cover kolumbijskiego Manitù, który jest dużo ciekawszy niż utwór własny choćby ze względu na ilość zmian tempa czy wyczuwalny, przewijający się w nim południowoamerykański klimat. Zdecydowanie warto zaopatrzyć się w ten kawałek wosku, choćby dla trzech ścieżek Possession. Stronę B można sobie włączyć z ciekawości, lecz absolutnie nie traktować jako coś spójnego z muzyką Belgów. Omawiany materiał ukaże się także na CD, jednak na ten fakt będziemy musieli chwilkę poczekać.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.