Possession
/ Spite
"Passio
Christi Part I / (Beyond the) Witch's Spell"
Invictus
Production 2019
Belgijski
Possession nie zwalnia tempa i właśnie uderza z kolejnym
wydawnictwem. Tym razem jest to dwuczęściowy koncept, wypuszczany
jednocześnie przez dwie wytwórnie w postaci splitów, odpowiednio z
amerykańskim Spite oraz francuskim Venefixion. Pierwszą część
opowieści o pasji Chrystusa rozpoczyna, a jakże, religijne intro po
którym z pełną siłą uderza otwierający "INRI" wolny
Hellhammerowy riff, dosłownie wbijający w glebę. Jednocześnie
chłopaki dowalają do pieca tak ciężkim brzmieniem, że od razu
moje myśli powędrowały w kierunku uwielbianego przeze mnie
Nekkrofukk. Różnica polega na tym, że Possession nie zatrzymują
się jedynie na topornym mieleniu, lecz wspomniany utwór stopniowo
się rozkręca i przyspiesza. W tle pojawia się lekko transowy,
black metalowy riff natychmiast wkręcający się w czaszkę, by pod
koniec spada nam jeszcze na głowę świetna solówka. Drugi na
stronie A utwór Temptatio" wcale nie jest gorszy, raniąc uszy
rytmicznymi riffami w typowym dla Belgów stylu. Wokalista wyrzyguje
bluźniercze liryki, w tle ponownie śmiga solo a uderzenia basu są
niczym cierniowy bicz rozrywający plecy podążającego na Golgotę
syna boga. Pod koniec słyszymy jeszcze anielski głos niewiasty i
nastaje cisza. Mimo iż pierwsza część "Passio Christi"
to zaledwie szesnastominutowy materiał, od pomysłów się tu aż
roi. Strona B wspomnianego wydawnictwa należy z kolei do Spite, co
jest dla mnie lekkim nieporozumieniem, gdyż ten zespół pasuje mi
tutaj stylistycznie jak pięść do nosa. Poza tym Amerykanie, a
dokładniej mówiąc jeden, gdyż Spite to projekt solowy, prezentują
tylko pojedynczy autorski numer. Utrzymany jest on mówiąc ogólnie
w klimatach norweskich z lat dziewięćdziesiątych, oparty na
prostym Burzumowym czy wczesno-Emperorowym riffie, bez większych
urozmaiceń. Brzmienie, czego łatwo się zatem domyślać, jest
surowe jak świeżo wycięty udziec wołowy. Po tytułowym "Beyond
the Witch's Spell" otrzymujemy jeszcze cover kolumbijskiego
Manitù,
który jest dużo ciekawszy niż utwór własny choćby ze względu
na ilość zmian tempa czy wyczuwalny, przewijający się w nim
południowoamerykański klimat. Zdecydowanie warto zaopatrzyć się w
ten kawałek wosku, choćby dla trzech ścieżek Possession. Stronę
B można sobie włączyć z ciekawości, lecz absolutnie nie traktować
jako coś spójnego z muzyką Belgów. Omawiany materiał ukaże się
także na CD, jednak na ten fakt będziemy musieli chwilkę poczekać.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.