niedziela, 28 listopada 2021

Relazja z koncertu DESPISED CRUELTY / BAALZAGOTH / JARUN / SZNUR

 

DESPISED CRUELTY / BAALZAGOTH / JARUN / SZNUR

czyli THE LAST WORDS OF DEATH # 9 oczami Hatzamoth’a

Wiatrakowa Klub, Bydgoszcz 20.11.2021

 

Gdy tylko ujrzałem zajawkę kolejnej, dziewiątej już  edycji The LastWords of Death rzekłem sobie, że w końcu muszę pojawić się na tej zacnej imprezie. Dodatkową motywacją do ruszenia dupy i odnowienia niektórych znajomości face to face był fakt, że przy tej okazji będę mógł zobaczyć na żywo wałbrzyskie Sznury, co pomijając wszystkie, inne aspekty było propozycją nie do odrzucenia. Gdy nadeszła zatem odpowiednia chwila zameldowałem się w wyznaczonym miejscu i przywitawszy się z mym redakcyjnym kolegą Jesusatan’em (który tego wieczoru był jakiś taki lekuchno niemrawy) i innymi, czarnymi braćmi, którzy mam nadzieje wybaczą mi, że nie wymienię ich z imienia i nazwiska, gdyż zajęłoby to zbyt dużo miejsca, a poza tym wykładnia obowiązującego prawa (RODO) zabrania takich praktyk. Przejdźmy zatem do sedna sprawy, czyli samego koncertu. Rozpoczął Łódzki DespisedCruelty i mimo pewnych kłopotów na początku (gitarzysta popsuł bowiem swoje wiosło i musiał niczym gazela zapierdalać na zaplecze po nowe) zaprezentował się przyzwoicie i udanie otworzył dziewiątą edycję The LastWords of Death.  Ich wizja Black Metalu nie była co prawda niczym odkrywczym i prawdę powiedziawszy, nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, ale było to rzetelne, czarcie napierdalanie, które do tego brzmiało niezgorzej, więc początek był obiecujący. Następnie na scenie zainstalował się Kostrzyński Baalzagoth i konkretnie dojebał do pieca. Ich Death/Black Metal zwłaszcza w równych, marszowych tempach i miażdżących zwolnieniach pachniał zajebiście mocno Archgoati kopał kurewsko (co niewątpliwie jest plusem ich twórczości), jednak w szybkich napierdalankach było sporo chaosu i niedociągnięć. Mimo to podobał mi się ten wypierd z odbytu Szatana, a osobne słowa uznania kieruje w stronę perkusisty grupy, który ma dopiero 13 (tak, tak, dobrze widzicie, 13) lat, a napierdala tak, że klękajcie narody. Przyszłość przed tobą młodzieńcze, trzymam kciuki! Kilka drinków później swój występ zaczynał Jarun, a jako że ich nieoczywista, czerpiąca pełnymi garściami zarówno z Pagan Black Metalu, jak i z szeroko pojętej muzyki progresywnej twórczość od zawsze przyjemnie łechtała moje muzyczne podniebienie, toteż czym prędzej pospieszyłem do sali koncertowej rozkoszować się tymi dźwiękami. Niestety akustyk nie dźwignął tego bądź nie zrozumiał bogatej natury tej muzyki, gdyż wszystko zlewało się w jedną, słabo czytelną ścianę dźwięku i choć muzycy Jarun starali się, jak mogli, to bez odpowiedniego brzmienia ni chuja to nie trybiło, a szkoda. Zespołowi dziękuję zatem za ich występ i zaangażowanie, a akustykowi polecam poszerzenie muzycznych horyzontów, pozbycie się schematów i bardziej otwartą głowę, gdyż chyba tego właśnie zabrakło przy okazji nagłaśniania koncertu Jarun. No i nadszedł wreszcie czas na wałbrzyskie Sznurki, czyli crème de la crème całej imprezy. Panowie wyszli, zajebali i pozamiatali, w skrócie rzecz ujmując. Naprawdę zajebisty był to występ, nie będę jednak zdradzał wszystkich niuansów, niech bowiem każdy wybierze się na ich koncert, i sam zobaczy, co się tam wyprawia, a wyprawia się grubo. Nadmienię tylko, że ci panowie w kapturach, to nieźle popierdolone jednostki, mające jednak na siebie pomysł, a do tego grające Black Metal w formie, której próżno szukać na opanowanej w mniejszym, bądź większym stopniu przez komercję, światowej scenie tego gatunku. To, co zaprezentował na żywo Sznur, rozstawiło zebrana gawiedź po katach i przeorało jej mózgownicę (podobnie zresztą, jak moją), aż miło. Dziękuję zatem chłopakom za ich miażdżący występ, jak i za odbyte w atmosferze wzajemnego szacunku i zaufania pogawędki przy okazji wywiadu, oraz  luźnej, zakrapianej alkoholem konwersacji przy stoisku z merchem. Do zobaczenia więc na kolejnym koncercie Sznura, na który mam nadzieję, trafię jak najszybciej. I tak oto kolejna edycja The LastWords of Death dobiegła końca. Już teraz ostrzę sobie zębiska na kolejną, jubileuszową, X edycję tej imprezy, na której zapowiadane są m.in. występy Profeci i Varmia. Oj kurwa, będzie się działo. Warto zajrzeć. Tak wiec, do nastepnego.

 

Hatzamoth

 

Ps. Za zdjęcia nikomu nie dziękuję. Przepraszam jednak za ich niedoskonałość. Wykonane zostały bowiem moją wiekową już cegłą, a biorąc to pod uwagę, uważam, że i tak wyszły nie najgorzej. No i z grubsza to tyle, a resztę niech wciągną motyle. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.