The Last Words of Death # 20
26.08.2023 Bydgoszcz, Over
the Under Pub
Antypatia / Upiór / Last Lightning / Darkmoon Warrior
Dwudziesta rocznica to nie przelewki, a taka właśnie
stuknęła bydgoskiemu cyklowi The Last Words of Death. Nic więc dziwnego, że organizator
postarał się, aby ta specjalna edycja faktycznie czymś się wyróżniała. Na tę
okazję dokonano kolejnych remontów w klubie, który jednocześnie zyskał nową
nazwę i od teraz nazywa się Over the Under Pub. Ponadto do taneczno – śpiewnej
zabawy zaproszone zostały aż trzy zespoły z zagranicy, co nigdy wcześniej
miejsca nie miało. Można było zatem liczyć jeszcze jedynie na pokaźną
frekwencję, by druga okrągła rocznica odbyła się z fanfarami. Ale, jak to bywa,
życie pisze różne scenariusze, a zwłaszcza przy organizowaniu koncertów reguł
nie ma żadnych, stąd też ostatecznie na sobotniej potańcówce zameldowało się
niecałe sto luda. Trochę przykro było
patrzeć na spore prześwity pod sceną, na tyle szerokie, że niektórzy mogli
sobie występy oglądać z rozłożonych pod tylną ścianą sali leżaczków, co nie,
shub niggurath? No ale nie ma co biadolić. Stało się jak się stało, przejdźmy
zatem to wrażeń czysto muzycznych.
Wieczór otworzyła lokalna, składająca się z bardzo
młodych ludzi, Antypatia. Wiele się nasłuchałem na temat chujowości tego
zespołu, ale jako iż należę do tych, co wolą sami sprawdzić, niż jedynie
polegać na słownych relacjach kolegów, stawiłem się w klubie dosłownie w
chwili, gdy panowie wchodzili na deski. Przyznać trzeba, że chłopcy nawet się
starali. Nie stali jak te pizdy, tylko był mosh i jakiś tam ruch sceniczny.
Pierwsze numery zabrzmiały nawet obiecująco, a do tego zaskoczyła mnie jakość
świateł na scenie. Zresztą ten element działał bez zarzutu do końca wieczoru,
stąd też trzeba pochwalić osobę odpowiedzialną za dobrze wykonaną robotę.
Brzmienie także było o niebo lepsze niż jeszcze dwie edycje wstecz, kiedy to
scena mieściła się w obecnym przedsionku. Wracając jednak do Antypatii. Z każdym
kolejnym numerem moje pozytywne nastawienie do zespołu słabło i zaczęło
sprawdzać się powiedzenie, że im dalej w las, tym więcej drzew. Zaczęły drażnić
infantylne teksty, banalność kompozycji, chłopaki zaczęli jakoś dziwnie dygać
się do siebie, jakby się za mocno wyluzowali i poczuli zbyt pewnie. Zadziałało
to odwrotnie, niż zapewne mieli w planach.. Kiedy, czego się w sumie
spodziewałem, bo nie powiem że obawiałem, pod sceną zaczęły pląsać nastoletnie
laski, to stwierdziłem, iż jest to chyba właściwy moment, by tym panom
podziękować. Tym bardziej, że muzyczny poziom zespołu też zaczął mnie
ostatecznie nudzić. Nie tak powinien wyglądać występ deathmetalowy. Może nie
będę aż tak surowy w ocenie jak herr Hatzamoth, ale faktycznie potencjał moi
młodsi koledzy z miasta mają niewielki.
Po szybkim piwku i pogaduchach ze znajomymi ze Złego
Demiurga, którzy to ponownie zawitali ze stoiskiem na Ostatnich Słowach
Śmierci, zajrzałem sprawdzić, co do zaoferowania ma międzynarodowy, mający w
składzie naszego rodaka, Upiór. Wspomnieć mogę, na marginesie, że przed
przyjściem na koncerty, nie słyszałem ani jednaj nutki, nie tylko Upiora, ale
żadnego z występujących tego wieczora składów. Wspomniani, wyglądający dość
niepozornie, dżentelmeni trochę mnie na samym starcie rozczarowali. Głównie
dlatego, że byli bardzo statyczni i grali swoje stojąc praktycznie nieruchomo. Ponadto
pierwszy kawałek wydał mi się dość kwadratowy i byle jaki. Jednak szybko
okazało się, iż koncert Upiór stanowił dokładne przeciwieństwo tego w wykonaniu
Antypatii i z każdą minuta trafiał do mnie coraz bardziej. Pojawiły się momenty
nieoczywiste, sporo urozmaiceń, trochę kombinowania, przez co muzyka płynąca ze
sceny nabrała innego wymiaru. Niektóre partie mocno zachęcały do moshu, inne,
quazi jazzowe, budziły podziw, a serwowane między kawałkami introsy wprowadzały
w odpowiedni klimat. I nawet przechadzający się z lewa na prawo bocianim
krokiem gitarzysta nie śmieszył aż tak bardzo. Publiczności najwyraźniej się
podobało, co dostrzegli także muzycy, kwitując ów fakt szerokim uśmiechem. Na
tyle stali się uprzejmi, że wokalista wziął nawet telefon nagrywającej występ
panny i „skamerował” jej kilka ujęć ze
sceny. Ach, ta młodzież i jej współczesne obyczaje… Kiedy pokaz chylił się ku
końcowi, gawiedź poprosiła głośno, by nadal napierdalać, więc na bis usłyszała
utwór premierowy, zwiastujący nadchodzący album. Mi najbardziej podeszły
najbrutalniejsze momenty, przy których ściany klubu dosłownie drżały w
posadach. Podsumowując, Upiór pokazał w Bydgoszczy kawał dobrego,
zróżnicowanego death metalu. Tym większy podziw, że tak naprawdę był to ich
sceniczny debiut. Jak tylko nabiorą ogłady i wyrobią się odnośnie zachowania na
deskach, może to być bardzo dobry zespół do oglądania na żywo. Tym bardziej, że
tworzone przez nich dźwięki dają im ku temu podstawę.
Chwila przerwy i ze sceny powiało chłodem. A to za
sprawą norweskiego Last Lightning, w którym to także udziela się, wyglądający
może na osiemnaście lat, perkusista rodem znad Wisły. Panowie zaserwowali
prawdziwy Trve Norge Black Metal. Było machanko włosem, minimalna
konferansjerka, sprowadzająca się w zasadzie do zapowiadania poszczególnych
utworów… W muzyce płynącej ze sceny można było wyczuć wibracje wczesnego
Immortal, czy Emperor, jednak moim zdaniem sposób, w jaki Last Lightning łączą
klasyczne elementy together jest, w zamkniętych ramach gatunku, dość osobisty.
Dla podgrzania atmosfery leciały ze sceny „kurwy”, a wiadomo, że to jednak
podpitą już publiczność pobudza. W każdym razie koncert Last Lightning był
mocnym, klasycznie długofalowym ciosem, pod wpływem którego zainteresowałem się
nieznanym mi wcześniej hordem. No i jeśli w przypadku grania koncertów chodzi o
docieranie do nowych odbiorców, to ja tym razem się na haczyk złapałem.
Jedynym czynnikiem wpływającym negatywnie na odbiór płynących ze sceny dźwięków
była temperatura panująca w sali, mocno saunowa. Trzeba będzie następnym razem
kupić kilof i przebić się w górę, dół, czy bok, jeden chuj. Byle przewiew był!
Imprezę zamykał niemiecki Darkmoon Warrior. Jako
pierwszy tego wieczoru zespół wyszli w mejkapach, co już na początku zrobiło im
na plus. Ponadto na scenie pojawiły się rekwizyty pod postacią jakichś kości
obleczonych drutem kolczastym. Heh, tradycja narodowa zobowiązuje, co nie? Dobra,
żarty na bok. Nie wiem, czy to dlatego, że panowie jako jedyni grali w trójkę i
brakowało drugiej gitary, czy tym razem człowiek za gałkami kapkę przesadził,
ale natężenie dźwięku było mocno przesadzone. Przeważało motoryczne dudnienie i
naprawdę trzeba było się bardzo skupić, by usłyszeć linie gitarowe. A biorąc od
uwagę fakt, iż zespół dość mocno trzyma się wyznaczonej linii tematycznej,
zarówno pod względem tempa jak i sposobu kostkowania, po kilku kawałkach miało
się wrażenie, iż słuchamy kilku utworów na „repeat”. Konferansjerki nie uświadczyłeś,
ze sceny płynęła sama muza. Wokalisto-basista samymi gabarytami gwarantował
wpierdol muzyczny, i taki faktycznie publika dostała. Śmiać mi się jedynie
chciało, kiedy Hatzamoth, człowiek niemały, stwierdził iż przy Adreasie poczuł
się niczym „kruszynka”. No takie tam sobie stroiliśmy żarty. Jednak Darkmoon Warrior mimo wszystko dali radę, bo były teksty, że „Jesus Die” i tym podobne.
Cenię. Tylko trochę żal, że znów pod
sceną przeważały panny, które, kurwa, nie zrozumiem nigdy tego fenomenu,
zarzucając włosami jednocześnie tak fikuśnie podwijały kolanko. No śmieszy mnie
to maksymalnie.
Podsumowując… Towarzysko impreza była, jak zawsze,
zajebista i warto było się na ten spęd pofatygować. Trochę mnie mimo wszystko
uwierała niska frekwencja, bo akurat w tym temacie liczyłem na dużo więcej, podobnie
jak organizator. Mimo to, uważam edycję jubileuszową za bardzo udaną.
Tradycyjnie dziękuję znajomym mordkom za wspólne piwo a zespołom za
zaangażowanie i naprawdę dobre występy. A Maciejowi już dziękować za zaproszenie
nie będę, bo pójdzie w net, że pedalstwo i kolesiostwo. W każdym razie
niezaprzeczalnym faktem jest, że kto nie był, ten stracił.
-
jesusatan
Zdjęcia
dzięki uprzejmości:
Robert
Kaźmierski / PhotoVintage
Na koniec wielka prośba. Jeśli nie jest wam obojętny los zwierząt, wspomóżcie, choćby kilkoma srebrnikami, człowieka odpowiedzialnego za powyższe zdjęcia, który walczy o życie pupila. Szczegóły w poniższym linku:
https://pomagam.pl/hmcffw?fbclid=IwAR0Ci1XT4kKwXGY3aP1kXmy8mc6Rk3E_1XdJfHsRh-fd6O_X9O6oYSUvkFQ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.