VANANIDR
„Vananidr”
Purity Through Fire 2019
Szwedzki
projekt Vavanidr, za który w całości odpowiada Anders Eriksson do 2018 roku
nosił nazwę Synodus Horrenda, natomiast Synodus Horrenda to projekt, który
powstał na gruzach zespołu Hydra. Prawdziwa telenowela, he hehe. Nie mnie to
jednak oceniać, faktem jest, że od 2018 roku Szwed kontynuuje swą muzyczną
drogę pod szyldem Vananidr. Jeszcze w tym samym roku powstaje debiutancki album
zespołu i zostaje wydany jako digital album. Niecałe pół roku później, w marcu
2019 roku materiał ten ukazuje się na srebrnym dysku dzięki
Purity Through Fire. I tak oto docieramy do meritum sprawy, czyli do muzyki
zawartej na tym albumie. „Vananidr” to osiem wałków (prawie 40 minut) solidnego,
melodyjnego Black/Death Metalu. Świat nic by nie stracił, gdyby płyta ta nie
powstała, jednak jest to muzyka, która wpada w ucho. Sekcja rzetelnie robi
swoje, wiosło rzeźbi fajne, melodyjne, ale zarazem jadowite, zimne riffy i
niezłe, klimatyczne solówki, a całość uzupełnia agresywny, lekko zabarwiony
depresją wokal i umiejętnie użyty, nienachalny klawisz, który razem z gitarą
buduje atmosferę tego krążka. Właśnie owa atmosfera, to największa siła tego
albumu. Debiut Vananidr emanuje mglistym, chłodnym, mizantropijnym klimatem.
Echa twórczości Emperor, Immortal, czy Kampfarbardzo udanie łączą się tu w
jedną całość z elementami charakterystycznymi dla melodyjnego, szwedzkiego
Death Metalu końca lat 90-tych, tworząc nośną warstwę muzyczną. Jak już
wspominałem, nie jest to płyta, która sprawiła, że pękła mi miednica, niemniej
jeżeli kiedyś będę miał ponownie ochotę na mocne, klimatyczne, melodyjne
granie, to na pewno wrócę do twórczości Vananidr, gdyż to bardzo solidne w swej
klasie granie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.