THE LAST WORDS OF DEATH vol.
XIX
Funeral Mass / Three Eyes of
the Void / Baalzagoth / Trauma
Bydgoszcz,
24.06.2023 EXtradaStage Bar
Nastał w końcu 24 dzień czerwca Anno Bastardi 2023. Krew w żyłach się zagotowała, wszak na ten właśnie dzień zaplanowano kolejną, XIX już edycję The LastWords of Death. Jak wiadomo krew nie woda, więc ma skromna osoba stawiła się w klubie EXrada Sage Bar, aby móc uczestniczyć kolejny już raz w tym zacnym misterium (i nie chodzi tu bynajmniej o misterium męki takiego jednego, co to zdychał na krzyżu podobno za nasze grzechy). Gdy już przywitałem się ze wszystkimi przed klubem, zaszedłem do środka i poczułem się wstrząśnięty, jednak niezmieszany. Chodzi mi o to, że w porównaniu do dwóch poprzednich edycji Ostatnich Słów Śmierci ten klub przeszedł metamorfozę porównywalną niemal z Kuchennymi Rewolucjami, wiadomo kogo. Co prawda, główna bohaterka owych z pokręconymi włosami nie pojawiła się w Bydzi, by klub ten wyciągać z niebytu, ale naprawdę sporo tam ogarnięto, a przede wszystkim uruchomiono starą salę koncertową, co bez dwóch, a nawet trzech zdań zaprocentuje na przyszłość. Niewątpliwie włożono w ten proces od chuja czasu i wysiłku, więc chylę czoła przed osobami, które się na to porwały. Sprawy lokalowo-organizacyjne już za nami, więc teraz przechodzimy do tego, co najważniejsze, czyli do muzyki, jaką zaprezentowały występujące tego wieczora zespoły.
Rozpoczął Gdański Funeral Mass i trzeba przyznać uczciwie, że było to bardzo dobre otwarcie tej imprezy. Chłopaki grali szczerze i z pasją, a ich Black Metal inspirowany Dissection, Sacramentum, Unanimated i Necrophobic naprawdę mógł się podobać. Wielka szkoda, że na ich występie kulało brzmienie i sporo z ich wybornego, gitarowego rzeźbienia ginęło w mocno tubalnym i mało selektywnym nagłośnieniu ich występu. Mimo tego jednak podobało mi się to, co zaprezentowała pomorska kamanda.
Krótka przerwa na papierosa i wracamy do klubu, a tam, jako drugi scenę we władanie objął nieznany mi dotychczas Polsko-Ukraiński ansambl Three Eyes of the Void. I powiem Wam, że tak, jak ich nie znałem, tak po ich występie pobiegłem kupić sobie ich Ep’kę i koszulkę. Black Metal z jednej strony zakorzeniony dosyć mocno w skandynawskiej szkole gatunku ze wskazaniem na Satyricon, Odium, Sarke, czy też Setherial, a z drugiej posiadający pewien charakterystyczny, wschodnioeuropejski szlif w chuj mnie się podobał, zwłaszcza że sound podczas ich występu był niemal wyśmienity. Chłopaki odegrali kawał zajebistej sztuki. Trzeba ich obserwować, gdyż potencjał mają ogromny, niczym jaja płetwala błękitnego. Przerwa na seteczkę gorzałki (niestety musiałem ją przynieść ze sobą, gdyż w barze wybór praktycznie żaden) i wymianę wrażeń ze współuczestnikami koncertu i trzeba było wracać, gdyż swoje diabelskie harce zaczynał już na scenie lubuski Baalzagoth.
Zespół ten zawsze był w Bydgoszczy darzony sporą atencją i nie inaczej było i tym razem. Błogosławiony przez Szatana Metal Śmierci, jaki zaprezentowali, zmiażdżył zgromadzonych pod sceną maniaków i porozrzucał ich nędzne szczątki po całej sali. Jeżeli ktoś z czytających tę relację organizuje koncerty i chce, aby na jego gigu otworzyły się wrota piekielne, ten nich w ciemno zaprasza Baalzagoth, ta horda mu to załatwi bez mrugnięcia okiem. Nic dodać, nic ująć, no dojebali panowie tak, że ledwo się po ich występie odnalazłem i poskładałem. Ostatnia już tego wieczora przerwa na reset głowy i schabowego zapitego wódeczką i wracamy na gwiazdę XIX edycji, którą była, nie bójmy się tego powiedzieć, ikona Death Metalowego mielenia, czyli Elbląska Trauma.
No i cóż
mam napisać? Mister i spółka solidnie dokurwili do pieca, choć prawdę
powiedziawszy, obiecywałem sobie po ich
występie więcej, znacznie więcej. Nie wiem, może mają chwilowy spadek formy
(wszak nie raz widziałem ich w zdecydowanie lepszej kondycji koncertowej), a
może wpływ na mój odbiór ich występu miało brzmienie, które ponownie zaczęło kuleć? Tak, czy siusiak Trauma tego
wieczora w Bydgoszczy uderzyła mocno, chwilami nawet bardzo mocno (prezentując
min wałek jeszcze z czasów, gdy nazywali się Thanatos), jednak flaków nikomu na
wierzch nie wypruli, a wiem (bo widziałem), że potrafią to zrobić. Niestety nie
tym razem. Tym razem było rzetelnie i fachowo, ale nic ponadto. Trochę szkoda,
ale nic to. Słabsze dni dopadają każdego, tym razem zwaliły się na głowy
muzyków Trauma. I tak oto zakończył się kolejny, udany co najważniejsze XIX już
odcinek sagi The LastWords of Death. Tradycyjnie dziękuję wodzirejowi tej
imprezy, czyli Maciejowi, że wziął na klatę ciężar organizacji tego cyklu.
Szacunek dla właściciela (właścicieli) klubu, gdyż wykonali tam naprawdę kawał
roboty. Mam do nich tylko maleńką prośbę. Rozszerzcie ofertę baru o jakieś wody
ogniste (łycha, gorzałka), gdyż mając tylko piwo, tracicie cześć obrotów.
Ludziska często, gęsto biegają bowiem do pobliskiej Żabki po coś mocniejszego,
a tak, przynajmniej część z nich zostawiłaby te pieniądze u Was, ale to tylko
taka, moja mała dygresja już na zakończenie. Do
zobaczenia zatem pod koniec sierpnia na jubileuszowej, XX edycji. Jak zwykle
będzie się działo.
Hatzamoth
Zdjęcia : vSpectrum
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.