Goathrone
„Sodom
& Gomorrah”
Putrid
Cult 2019
Kurwa, przychodził kiedyś do mojego starego na
popijawy sąsiad, który w kółko, do znudzenia powtarzał, że nie lubi chamstwa i
cygańskiej muzyki. A ja akurat te dwie rzeczy lubię najbardziej, zwłaszcza w
połączeniu, czyli chamską muzykę. Taką, która przemawia do mnie wprost, bez
pierdolenia się w tańcu, która odzwierciedla moje prymitywne żądze i chęć
zaspokojenia pierwotnego głodu brudem, syfem i bluźnierstwem. Taką właśnie muzę
wyrzyguje z siebie nasz rodzimy Goathrone. Tak, wyrzyguje, gdyż nie można powiedzieć,
iż tych trzech popaprańców owe dźwięki „tworzy”. Tak mógłby powiedzieć jedynie
jakiś gej w rurkach, noszący krótkie skarpetki. Goathrone jest definicją
chamstwa, prymitywizmu i bezczelności wobec panującej w naszym smutnym jak
nieogolona pizda kraju religii. Począwszy od okładki, poprzez strukturę
zawartych na tym wydawnictwie siedmiu pieczęci, na garażowym brzmieniu kończąc.
Składu zespołu przedstawiać chyba nie trzeba, kto wie, jacy perwersi taplają
się w tym gównie, ten zapewne sam wciera w swoje niegolone lico świeżo wydaloną
srajdę oblizując się ze smakiem. Inni mogą stąd natychmiast wypierdalać. Na
„Sodom & Gomorrah” bluźniercy z Goathrone prezentują nam dźwięki nieco
odmienne od tego, co można było łyknąć na „The Black”, a jednocześnie bardzo podobne.
Odmiennością jest tutaj nieco większa dawka melodii, zwłaszcza tych płynących w
tle, patrz: „Awakening the Dead”, „Goat Penis Mutilator” czy „I Am the Vomit
Lust”. Nie, nie, absolutnie nie ma obawy, że Goathrone zaczęli śpiewać pieśni
weselne. Kto tak pomyślał, to też może w tym momencie wypierdalać! Materiał na
„Sodomie i Gomorze” jest zdecydowanie wolniejszy, czerpiący pełnymi garściami z
Hellhammer czy nawet Archgoat. Przez całe 33 minuty rządzi tutaj absolutna
bezkompromisowość. Lord Kaos pluje głębokim jadem prosto w twarz Chytrusa i
jego mamusi i bynajmniej się z tym nie certoli. Wstawki wprowadzające do
poszczególnych aktów to kolejny policzek dla dobrego kurwa smaku. Jest
rzyganie, ruchanie świeżych trupów i diabelski śmiech. Vobi nakurwia w zestaw w
sposób nawet nie prosty, lecz prostacki, spełniający zapewne mokre sny Fenriza.
Aż się morda cieszy słuchając tego nakurwu i oglądając jednocześnie płonące
Notre Dame. Pierdolę konwenanse, pierdolę przyzwoitość, pierdolę sawławjuwr,
jestem chamem i takiej muzyki pragnę! Konającemu na krzyżu ponoć podano do
picia ocet. Goathrone podsuwa mu pod nos gówno. Goathrone rośnie u mnie do miana
kandydata do tronu krajowej sceny ekstremalnej. Jeśli trzeci materiał, który
właśnie się tworzy, będzie równie powalający, obiecuję, że spalę najbliższy
kościół i naszczam proboszczowi do ryja. Nikt nie umi lepiej w chamski metal
niż Goathrone! Nikt na świecie!
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.