niedziela, 21 kwietnia 2019

Recenzja COLD COLOURS „Northernmost”


COLD COLOURS
„Northernmost”
Independent  2019


Tak się jakoś złożyło, że dawno nie sprawdzałem, co tam słychać w klimatycznym, atmosferycznym Doom/Death Metalu. Piąty album długogrający Amerykańskiego Cold Colours  sprawił, że miałem ku temu okazję. Jak się okazuje całkiem dobrze słychać w tym gatunku. „Northernmost” to bowiem bardzo solidny album, który z pewnością spodoba się zwolennikom takich klimatów. Nie jest to płyta wybitna, ale jest to konkretne, rzetelne granie, którego dobrze się słucha. Mocna, sekcja całkiem solidnie wgniata w podłożę, ciężkie, melodyjne wiosła o melancholijnym zabarwieniu przyjemnie bujają, hipnotyzując słuchacza, a klimatyczny, momentami niski growling doskonale uzupełnia tę muzyczną układankę, jednocześnie dodając całości nieco depresyjnego posmaku. Oczywiście nie mogło zabraknąć kilku instrumentalnych interludiów i odrobiny smutnego, czystego śpiewu. Te „przeszkadzajki” są jednak wg mnie nie do końca potrzebne, gdyż nieco burzą strukturę tego monumentalnego monolitu rozwadniając jednocześnie trochę jego ciężar gatunkowy. Tu i tam przeleci od czasu do czasu jakiś fragment kojarzący się z twórczością My Dying Bride, czy November’s Doom, jednak wszystko z należytym wyczuciem i bez chamstwa. Bardzo dobre, soczyste, tłuste, przestrzenne brzmienie podkręca jeszcze mocniej zawiesistą, nieco duszną aurę, która unosi się nad tym materiałem. Jak już wcześniej wspomniałem, nie jest to płyta wybitna, czy też przełomowa, definiująca ponownie ten gatunek. Jest to solidny, rzetelny, klimatyczny, mocny album o dużej słuchalności, który fani atmosferycznego, emocjonalnego grania z pewnością przygarną, pokochają i będzie on częstym gościem w ich sprzęcie grającym, przynosząc im całkiem sporo przyjemnych chwil.
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.