Fetid
„Steeping Corporeal Mess”
20 Buck Spin
2019
W muzycznym światku Seattle kojarzone jest przede
wszystkim z pewnym nurtem, w którym chłopaki we flanelciach grali smutne,
szorstkie i czasem przećpane piosenki. Nie jest to jednak miejsce anonimowe dla
metalowego świata, by wymienić chociażby Drawn And Quartered czy – z młodszych
artystów – Oxygen Destroyer. Stamtąd też pochodzą bohaterowie niniejszego
artykułu, trio Fetid. Powstała w 2013 roku formacja, jeszcze pod nazwą Of
Corpse zarejestrowała dwie demówki i split z Sewercide, na których to dawała
upust swoim deathmetalowym i szeroko pojętym grindowym fascynacjom. Wraz ze
zmianą nazwy na Fetid w 2016 roku i wydaniem wspaniałego, czteroutworowego dema
„Sentient Pile Of Amorphous Rot” nastąpił mały twist stylistyczny w ich
twórczości. Muzyka zwolniła, stała się miażdżąca, okrutnie ciężka, rzężąca w
swoim brzmieniu. Bliższe było to zdecydowanie death/doomowi w stylu
Disembowelment czy Symphony Of Grief, tyle, że opakowane w deathgrindowe, a
miejscami wręcz goregrindowe brzmienie. Grób, zgnilizna i fetor rozkładających
się zwłok, ale przede wszystkim motoryczne, kurewsko mięsiste, rytmicznie bite
riffy okraszone cudownie rzępolącym basem już wtedy jawiły się jako elementy
wyróżniające Fetid z tłumu. Nie inaczej jest na „Steeping Corporeal Mess”,
debiutanckim pełniaku ekipy ze stanu Washington, nagranym dla 20 Buck Spin.
Grupa podąża drogą znaną z wcześniejszych wydawnictw oferując pięć kapitalnych
kompozycji osadzonych we wspomnianej wcześniej stylistyce. Odpowiadający za mix
i mastering Greg Wilkinson (m.in. Vastum, Ulthar) nieco wypolerował brzmienie
grupy, ale na całe szczęście nie wykastrował jej z tego co miała najcenniejsze.
Brzmienie jest dużo czystsze od tych z wcześniejszych materiałów, ale na całe
szczęście nie wypolerowane na tyle, aby słuchacz chciał obrzygać głośniki i
pikietować z transparentem „sprzedawczyki”. Płyta jest przede wszystkim
kurewsko ciężka, wręcz sludge’owa w swoim wymiarze. Wszystkie elementy, które
stanowiły o sile demówki są tu obecne – bulgoczący wokal, kapitalne zwolnienia,
mięcho, którego tak bardzo brakuje wielu współczesnym zespołom, szorstki bas (a
na basie kobietkę mamy), krótkie, chaotyczne solówki dodające smaczku oraz ten
pierwiastek deathgrindowy, których został tu trochę zepchnięty na dalszy plan,
ale nadal jest obecny. I chyba właśnie o ilość tego deathgrindowego, a w
zasadzie wszelkiego nie death/doomowego pierwiastka mogą się rozchodzić
oczekiwania w stosunku do „Steeping Corporeal Mess”. Dla mnie ona jest zupełnie
wystarczająca, abym mógł uznać Fetid za zespół ponadprzeciętny, wyróżniający
się z tłumu, który ma pomysł na swoją twórczość i realizuje go z pasją.
Niektórzy mogą powiedzieć, że na demówce było tego więcej i to jest prawdą, ale
nie da się zaprzeczyć, że na „Steeping Corporeal Mess” jest multum wspaniałych
riffów i ciężaru, który rozsmarowuje słuchacza po ścianach. Ja polecam
natomiast słuchać tego dużo i słuchać głośno, bo w tym roku nie ukaże się zbyt
wiele lepszych płyt jeśli chodzi o staroszkolne śmierćmetale.
-
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.