poniedziałek, 21 marca 2022

Relacja z koncertu MENTOR & DOPELORD & VADER w Bydgoszczy

 

PRZEBUDZENIE TYRANÓW

MENTOR & DOPELORD & VADER

Bydgoszcz, Fabryka Lloyda, 27.02.2022

 

Na początku roku bestii 2022 gruchnęła wiadomość, że przebudzili się tyrani. Krótko potem ukazał się harmonogram, które miasta padną ofiarą ich najazdu. Analizując ten spis, z radością dostrzegłem, że ostatni koncert trasy ma odbyć się w mym rodzimym mieście 27.02.2022 r. Chwilkę później podano do wiadomości, iż tyranów z Vader supportować będą Mentor i Dopelord. Cóż, prywatnie sądzę, że można było zapewnić tej trasie nieco lepsze zespoły, które przygotowałyby grunt pod danie główne, choć z drugiej strony jak najbardziej popieram stworzenie szansy dla grup z undergroundu, aby zaprezentowały się szerszej publiczności, więc proponuję porzucić ten temat, gdyż to dyskusja typowo akademicka. Gdy nadszedł odpowiedni czas, stawiłem się oczywiście w Fabryce Lloyda, za nic nie mogłem bowiem przegapić tak zacnej imprezy. Zacznę może od tego, że jak dotychczas, każdy zespół, który wystąpił w tej bydgoskiej fabryce dźwięku, brzmiał po prostu miażdżąco, niezależnie od tego, jaki rodzaj metalowego łomotu prezentował i nie inaczej było i tym razem. Zarówno Mentor, Dopelord, jak i Vader, jeżeli chodzi o sceniczny sound, po prostu zabijały. Po kolei jednak. 

Koncert rozpoczął Mentor. Nigdy nie rozumiałem zachwytów nad tym zespołem i ich lutowy występ w Bydgoszczy tego nie zmienił. Muzyczna mieszanka Hc/Punka z klasycznym Black i Thrash Metalem, choć jak już wspominałem, brzmiała grubo i soczyście, to jednak nie zrobiła na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Toporne to było, siłowe i jakieś takie kanciaste, więc oddałem się konwersacji ze znajomymi i bardziej interesowało mnie, co serwuje tego wieczora bar, niż to, co działo się na scenie. Mój wybór był chyba słuszny, gdyż z tego, co zaobserwowałem, działo się niewiele. Mentor męczył bułę, jak dla mnie zdecydowanie za długo, jednak w końcu nadszedł koniec ich występu i po krótkiej chwili scenę we władanie objął lubelski Dopelord.

Mięsisty, ciężki Stoner/Doom z okultystycznym szlifem, jaki zaprezentował ten zespół, wymieszał mi w dupie bardzo konkretnie, więc co zrozumiałe, wywołało to perwersyjny uśmiech na mojej twarzy. Wiosła szyły gęsto i smoliście, bas przecudnie wywracał żołądek, beczki gniotły niezgorzej, a wokale rzetelnie i skutecznie tyrały łepetynę. Bardzo dobry występ. Brawo panowie! Przerwa na siusiu, kupkę i uzupełnienie poziomu alkoholu we krwi i na deskach niepostrzeżenie pojawiło się czterech Przebudzonych Tyranów, czyli gwiazda wieczoru – Vader.

Na pierwszy strzał ze sceny poleciała „Wyrocznia”, wiadomo kogo i dlaczego, no i powiem Wam, że srogo przetrzepał zebranym spodnie ten utwór młodzieżowy. Klasyka, ale i przepiękny hołd złożony legendzie. Roman ze swym rogatym kumplem podczas tych kilku minut zapewne świetnie się bawili. Chwilę później rozległy się dźwięki znajomego intro i rozpętało się prawdziwe piekło. „Dark Age”, „Black to the Blind”, „Silent Empire”, „Blood of Kingu”, a to tylko na zakąskę. Peter i spółka w wyśmienitej formie. Mimo że widziałem ten zespól na żywo wiele razy, zarówno na wielkich festiwalach typu Brutal Assault, jak i na koncertach klubowych, to bydgoski występ tej formacji urwał mi łeb przy samej dupie i naszczał do szyi. 

Widać i słychać, że panowie jakiś czas temu złapali drugi oddech (najwyższy kurwa czas!) i ponownie miażdżą, nie biorąc jeńców. Wracając jednak do ich występu, to nie mogło oczywiście zabraknąć takich szlagierów jak choćby „Carnal”, „Reborn in Flames” czy utworów z ostatniej, bardzo dobrej skądinąd płyty zespołu „Solitude in Madness”. Chłopcy Vaderowcy zagrali także nie lada rarytas w postaci wałka „Tyrani Piekieł”, jak i odśpiewanego przez Maxa z Chainsaw coveru TSA „Heavy Metal Świat” będącego swoistym epitafium dla zmarłego Andrzeja Nowaka. Kurwa, Vader zaserwował publiczności zgromadzonej w Fabryce Lloyda prawdziwą rzeź niewiniątek, zniszczył w chuj i bez dwóch zdań rozpierdol zrobił taki, że klękajcie narody. 

Nie sądzę, aby ktoś opuszczał bydgoski klub niezadowolony. Kolejny wyśmienity koncert w Fabryce Lloyda. Kto nie był, ten kiep. Mam nadzieję, że niebawem ponownie ucieszy mnie w tym miejscu jakiś soczysty gig.

 

Hatzamoth

 

Ps. Zdjęcia szału nie robią, gdyż moja cegła z wolna dokonuje już żywota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.