METALOWA INWAZJA NA BYDGOSZCZ
Everdead
/ Ashes / Dammnatorum
Bydgoszcz
20.01.2024, Over The Under Pub
Dwudziesty
dzień stycznia Roku Bestii 2024 to był kolejny termin, w którym po prostu
musiałem stawić się w klubie Over The Under na ulicy Dworcowej 51. Tego bowiem
dnia o godzinie 20 zapowiadana była Metalowa Inwazja na Bydgoszcz, a takiego
faktu w żaden sposób zignorować nie mogłem, choćbym nie wiem, jak bardzo się
starał. Tak więc krótką chwilkę przed planowaną godziną owej inwazji pojawiłem
się w rzeczonym klubie. Czasu wystarczyło akurat na przywitanie się ze
znajomymi i mniej znajomymi bywalcami, wymianę kilku zdań grzecznościowych,
delikatne rozgrzanie trzewi napojem wysokomineralizowanym i na scenę wchodził
już pierwszy tego wieczora reprezentant koalicji inwazyjnej, a mianowicie
Stargardzki Everdead.
No i trzeba przyznać, że Wiecznie Umarły przyłoił
rzeczowo, konkretnie i z pasją. Zagęszczony niezgorzej, oparty na klasycznych
podwalinach, zainfekowany melodyjnymi, jadowitymi akcentami Metal Śmierci
rozpierdol robił konkretny i mógł się podobać. Beczki, choć martwebiły ciężko i
zawiesiście, a wydatnie wspomagał je grubo ciosany bas. Groove podczas występu
Everdead był więc solidny i kopniaki pod żebra sprzedawał fachowo. Wiosła także
dziergały tłuste i kleiste, zalatujące zepsutym mięsem, a zarazem stosunkowo
melodyjne riffy, oraz zgrabne, technicznie zaawansowane solówki, a wokale ryły
w zepsutym mule z polotem i finezją. Naprawdę z sercem chłopaki przyjebali w
swym tańcu nie szczypali się po jajach, życzyłbym sobie jednak, aby za bębnami
zasiadł jak najszybciej pałker z krwi i kości, gdyż wtedy ich siła rażenia na
żywo byłaby jeszcze większa (a już teraz jest naprawdę imponująca). Bardzo
udany spektakl i doskonałe zarazem otwarcie imprezy. Krótkie zawieszenie broni,
więc czym prędzej udałem się osuszyć jaszczura, wymienić spostrzeżenia i
oczywiście uzupełnić płyny. Rozejm zakończył się po krótkim czasie i wraz z
pierwszymi dźwiękami Ashes rozpoczęła się druga faza najazdu na Bydgoszcz.
Szczeciński kwintet również uderzył w zgromadzonych bezwzględnym, intensywnym Death
Metalem starej szkoły gatunku. Masywne bębny, wywracający wnętrzności bas,
rozrywające riffy, tnące do kości solówki i zaflegmiony, gardłowy growling. Tak
można by opisać z grubsza muzykę, jaka popłynęła ze sceny, gdy swój recital
prezentował Proch. Doprawdy, kompetentnie i z zębem przypierdoliła ta eskadra, zwłaszcza
przytłaczające zwolnienia miażdżyły potwornie. Myślę, że żaden miłośnik
tradycyjnego Metalu Śmierci nie poczuł się zawiedziony ich eventem. Nastał
kolejny rozejm, podczas którego można było trochę odetchnąć, a przy okazji
załatwić wszystkie, niecierpiące zwłoki
potrzeby fizjologiczne, jak i te, które zwykło się nazywać egzystencjalno-duchowymi.
Wszelakie rozejmy to jednak śliska sprawa, więc i ten szybko został olany
ciepłym strumieniem moczu, a na scenę wkroczyły główne siły uderzeniowe. Mowa
oczywiście o Dammnatorum.
Powiem krótko. Panowie po prostu w chuj rozjebali, po
ich występie nie pozostał kamień na kamieniu, a wszelakie moce piekielne
niewątpliwie ich w tym wspomogły. Każdorazowo, gdy oglądam na żywca Dammnatorum
mam wrażenie, że w towarzystwie płomieni otwierają się dziewiąte wrota i
wychodzi z nich horda demonów. Nie inaczej było i tego wieczora. Smolisty,
ciężki Death/Black, jaki zaprezentowali Bydgoszczanie niszczył totalnie i palił
żywym ogniem. Siarczyste beczki siały śmierć i zniszczenie, wyrazisty bas o
chropowatych krawędziach rozrywał na strzępy, potężne, mięsiste, zaprawione
jadem riffy poniewierały z potwornym wręcz okrucieństwem, a bestialskie,
diabelnie bluźniercze wokale demolowały strefę psychicznego komfortu z siłą
przekraczającą wszelkie granice. Tego morderczego, triumfalnego pochodu nikt
nie mógł zatrzymać, no i nie zatrzymał. Po przedstawieniu Dammnatorum po raz
kolejny nie było co zbierać (nie licząc oczywiście rozszarpanych barbarzyńsko zwłok).
I tym oto sposobem, przy mrocznych dźwiękach „In Umbra Mortis” dokonała się styczniowa
inwazja. Udana była to impreza, a każdy z zespołów zaprezentował pełnię swych
możliwości i przykurwił konkretnie. Jednym słowem było uroczo i koleżeńsko. Kolejna
inwazja mile widziana.
Hatzamoth
Foto : Michał Kwaśniewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.