wtorek, 20 lutego 2024

METALOWA INWAZJA NA BYDGOSZCZ - relacja

 

METALOWA INWAZJA NA BYDGOSZCZ

Everdead / Ashes / Dammnatorum

Bydgoszcz 20.01.2024, Over The Under Pub

 

Dwudziesty dzień stycznia Roku Bestii 2024 to był kolejny termin, w którym po prostu musiałem stawić się w klubie Over The Under na ulicy Dworcowej 51. Tego bowiem dnia o godzinie 20 zapowiadana była Metalowa Inwazja na Bydgoszcz, a takiego faktu w żaden sposób zignorować nie mogłem, choćbym nie wiem, jak bardzo się starał. Tak więc krótką chwilkę przed planowaną godziną owej inwazji pojawiłem się w rzeczonym klubie. Czasu wystarczyło akurat na przywitanie się ze znajomymi i mniej znajomymi bywalcami, wymianę kilku zdań grzecznościowych, delikatne rozgrzanie trzewi napojem wysokomineralizowanym i na scenę wchodził już pierwszy tego wieczora reprezentant koalicji inwazyjnej, a mianowicie Stargardzki Everdead.

No i trzeba przyznać, że Wiecznie Umarły przyłoił rzeczowo, konkretnie i z pasją. Zagęszczony niezgorzej, oparty na klasycznych podwalinach, zainfekowany melodyjnymi, jadowitymi akcentami Metal Śmierci rozpierdol robił konkretny i mógł się podobać. Beczki, choć martwebiły ciężko i zawiesiście, a wydatnie wspomagał je grubo ciosany bas. Groove podczas występu Everdead był więc solidny i kopniaki pod żebra sprzedawał fachowo. Wiosła także dziergały tłuste i kleiste, zalatujące zepsutym mięsem, a zarazem stosunkowo melodyjne riffy, oraz zgrabne, technicznie zaawansowane solówki, a wokale ryły w zepsutym mule z polotem i finezją. Naprawdę z sercem chłopaki przyjebali w swym tańcu nie szczypali się po jajach, życzyłbym sobie jednak, aby za bębnami zasiadł jak najszybciej pałker z krwi i kości, gdyż wtedy ich siła rażenia na żywo byłaby jeszcze większa (a już teraz jest naprawdę imponująca). Bardzo udany spektakl i doskonałe zarazem otwarcie imprezy. Krótkie zawieszenie broni, więc czym prędzej udałem się osuszyć jaszczura, wymienić spostrzeżenia i oczywiście uzupełnić płyny. Rozejm zakończył się po krótkim czasie i wraz z pierwszymi dźwiękami Ashes rozpoczęła się druga faza najazdu na Bydgoszcz.

Szczeciński kwintet również uderzył w zgromadzonych bezwzględnym, intensywnym Death Metalem starej szkoły gatunku. Masywne bębny, wywracający wnętrzności bas, rozrywające riffy, tnące do kości solówki i zaflegmiony, gardłowy growling. Tak można by opisać z grubsza muzykę, jaka popłynęła ze sceny, gdy swój recital prezentował Proch. Doprawdy, kompetentnie i z zębem przypierdoliła ta eskadra, zwłaszcza przytłaczające zwolnienia miażdżyły potwornie. Myślę, że żaden miłośnik tradycyjnego Metalu Śmierci nie poczuł się zawiedziony ich eventem. Nastał kolejny rozejm, podczas którego można było trochę odetchnąć, a przy okazji załatwić wszystkie, niecierpiące zwłoki  potrzeby fizjologiczne, jak i te, które zwykło się nazywać egzystencjalno-duchowymi. Wszelakie rozejmy to jednak śliska sprawa, więc i ten szybko został olany ciepłym strumieniem moczu, a na scenę wkroczyły główne siły uderzeniowe. Mowa oczywiście o Dammnatorum.

Powiem krótko. Panowie po prostu w chuj rozjebali, po ich występie nie pozostał kamień na kamieniu, a wszelakie moce piekielne niewątpliwie ich w tym wspomogły. Każdorazowo, gdy oglądam na żywca Dammnatorum mam wrażenie, że w towarzystwie płomieni otwierają się dziewiąte wrota i wychodzi z nich horda demonów. Nie inaczej było i tego wieczora. Smolisty, ciężki Death/Black, jaki zaprezentowali Bydgoszczanie niszczył totalnie i palił żywym ogniem. Siarczyste beczki siały śmierć i zniszczenie, wyrazisty bas o chropowatych krawędziach rozrywał na strzępy, potężne, mięsiste, zaprawione jadem riffy poniewierały z potwornym wręcz okrucieństwem, a bestialskie, diabelnie bluźniercze wokale demolowały strefę psychicznego komfortu z siłą przekraczającą wszelkie granice. Tego morderczego, triumfalnego pochodu nikt nie mógł zatrzymać, no i nie zatrzymał. Po przedstawieniu Dammnatorum po raz kolejny nie było co zbierać (nie licząc oczywiście rozszarpanych barbarzyńsko zwłok). I tym oto sposobem, przy mrocznych dźwiękach „In Umbra Mortis” dokonała się styczniowa inwazja. Udana była to impreza, a każdy z zespołów zaprezentował pełnię swych możliwości i przykurwił konkretnie. Jednym słowem było uroczo i koleżeńsko. Kolejna inwazja mile widziana.

 

Hatzamoth


Foto : Michał Kwaśniewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.