sobota, 27 grudnia 2025

Recenzja Oak Coffin „The Obsidian Ritual”

 

Oak Coffin

„The Obsidian Ritual”

Iron, Blood and Death Corporation 2025

 


Pierwszy materiał pod szyldem Oak Coffin ukazał się dokładnie trzy dekady temu, a było nim demo „Unholy Suicide”. Potem zespół działał jeszcze kilka lat, rejestrując kolejne dwie demówki, po czym się rozpadł, albo raczej przepoczwarzył w Open Grave, by w zeszłym roku powrócić pod starym szyldem i wypuścić debiutancki album, który to właśnie trzymam w dłoni, dzięki uprzejmości meksykańskiej Iron, Blood and Death Corporation.  (Czytaj dalej...)

Recenzja Windswept „The Devil’s Vertep”

 

Windswept

„The Devil’s Vertep”

Season of Mist: Underground Activists 2025

 


Nowa płyta od kapeli Romana Saenki jest albumem koncepcyjnym, bo w warstwie tekstowej opowiada o procesach czarownic, które miały miejsce w Zachodniej Ukrainie w latach 1753-1754. Natomiast na płaszczyźnie muzycznej nic w przypadku Windswept się nie zmieniło. Ukraińcy nadal szyją prosty black metal, który w bardziej chmurnych momentach przypominać może ujęcie norweskie.  (Czytaj dalej...)

VASTUM / TORTURE RACK na dwóch koncertach w Polsce

 


Wznowienie kompilacji EP-ek FLEURETY na winylu

 


Pierwsze Kroki nienawiści

 


Jest już nowa EP-ka BLACK MOLD

 

By this time Helldprod Records and Black Mold walk side by side to provide you the best caustic experience you can imagine. Several releases after this lefthand partnership, Black Mold returns with a new musical creation, “Antinomy”.

This reciprocal opposition is, once again, served in small poisonous portions, as if they wanted to test it, in you, the long term side effects of their own beliefs. Here, you have it all, slow and fast songs, contudent and melancholic passages, the stillness of their abrasive poetry, but all made in a very secluded and strait-jacket atmosphere. Almost has if they were bewitching the loss of your pulse!

“Antimony” shows us how Black Mold maintain their dark harshness along with the punk infused lunacy, and regardless everything, one thing is for sure, they keep getting better, heavier, deadlier and deranged. Confinement is the Key!

Black Mold's Antinomy Tracklist:
01. Grinding Death [02:07]
02. A Stoney Hole´s Hermit [04:14]
03. Mocking Skull [02:14]
04. Tightropes [03:11]
05. Cramped on Nothing [01:57]
06. The Inertial Fog [02:22]



piątek, 26 grudnia 2025

Recenzja Apocalyptic Necroholocaust “Every Breath is Forgotten”

 

Apocalyptic Necroholocaust

“Every Breath is Forgotten”

Iron, Blood and Death Corporation 2025

 


Chile, Chile, Chile… The country where I want to be… Można by zaśpiewać wzorem klasyków. Tak, to na pewno kraj, który spłodził w cholerę dobrych zespołów, jeden z najważniejszych punktów geograficznych Ameryki Południowej, przynajmniej pod względem death, black i thrash metalu.  (Czytaj dalej...)

Recenzja White Baroness „War Chariots”

 

White Baroness

„War Chariots”

Primitive Reaction 2025

 


White Baroness to kapela założona w tym roku, przez starych wyjadaczy fińskiej sceny black metalowej. Po objawieniu się światu w czerwcu za pomocą dema „Lonely Cold Grave / Melindra’s Blood”, szybko wracają ze swoim pierwszym albumem. Szybciutko również poczynają sobie na instrumentach, bo diabelszczyzna w ich wydaniu zapierdala jak bobslej po torze, który jedzie na rekord.  (Czytaj dalej...)

Debiut NOIRSUAIRE do sprawdzenia

 


Today, ancient French black metallers Noirsuaire stream the entirety of their highly anticipated debut album, The Dragging Poison, at the Black Metal Promotion YouTube channel. Set for international release on December 26th via Osmose Productions, hear Noirsuaire's The Dragging Poison in its entirety exclusively HERE.

czwartek, 25 grudnia 2025

Recenzja Excavated Graves „Life Isn’t For Everyone”

 

Excavated Graves

„Life Isn’t For Everyone”

Selfmadegod Rec. 2026

 


Mimo iż Excavated Graves jest nową nazwą na scenie deathmetalowej, wcale nie oznacza, iż za powstanie tego tworu odpowiedzialne są jakieś żółtodzioby. Wręcz przeciwnie. Jest to nowe wcielenie Piotra Sabarańskiego, z rozpadniętego już niestety Parricide. A że do towarzystwa muzyk dobrał sobie Michała Stopę (mającego epizody w Dissenter), to już sam ten fakt czyni Rozkopane Groby zespołem wartym sprawdzenia.  (Czytaj dalej...)

Recenzja Velmorth „Feral Dominion”

 

Velmorth

„Feral Dominion”

Purity Through Fire 2025

To jednoosobowy szyld, za którym stoi niemiecki twórca Revenant, mający także swój udział w takich kapelach jak Order of Nosferat i Sarkrista. To debiutancka jego płyta pod tą nazwą, z której leci chłodem zatem jak się każdy pewnie domyśla jest to black metal. Rogacizna oparta na skandynawskich wzorcach, czyli kłębiące się tremolo i trochę thrashowego kostkowania przy asyście wyraźnego basu i ciepło brzmiących bębnów.  (Czytaj dalej...)

Dwa koncerty MESSIAH w Polsce

 


SNET / CLAIRVOYANCE / LEUTOCOME w lutym w Warszawie

 


środa, 24 grudnia 2025

Recenzja Häxär „Teufelskult”

 

Häxär

„Teufelskult”

Purity Through Fire 2025

 


Häxär to jednoosobowy projekt ze Szwajcarii, który powołany do życia został relatywnie niedawno. Co prawda oficjalnych informacji o narodzinach nie ma w karcie, jednak można zgadywać, iż miało to miejsce w roku dwudziestym trzecim, lub chwile wcześniej, bowiem przez ostatnie trzy lata pod szyldem tym ukazywały się kolejne pełne wydawnictwa V Noir’a. „Kult Diabła” jest trzecim z nich, a pierwszym, które trafiło pod moją strzechę.  (Czytaj dalej...)

Recenzja Pedestal for Leviathan „Enter: Vampyric Manifestation”

 

Pedestal for Leviathan

„Enter: Vampyric Manifestation”

Personal Records 2025

 


Kurczę, już sama nazwa tego zespołu jakoś tak źle mi się kojarzy, ale po kolei. Pedestal for Leviathan to solowy projekt Amerykanina, niejakiego Kendrick’a Lemke, który dokooptował sobie trzech muzyków, aby grać koncerty. Tak więc nie zdziwcie się jak będziecie sprawdzali lineup tej płyty na The Metal Archives, a na zdjęciu zobaczycie czterech facetów.  (Czytaj dalej...)

Klip DEATHRAISER

 


YouTube has once again decided to play judge, jury, and digital executioner. The new videoclip by the Brazilian Thrash Metal band DEATHRAISER, released as the first single from their upcoming album, was censored without hesitation. Because, you know, fictional violence is unacceptable… while real stupidity is apparently just fine.
So we’ve decided to upload it again, slightly modified, just enough to slip past the pious algorithm that patrols the platform like a virtual convent.

Will it stay online? Nobody knows.
Is all this absurd? Absolutely.
Should you watch it now? More than ever.

Hit play right now, because it could disappear again at any moment, sacrificed on the altar of automated correctness and digital hypocrisy.

TARDIGRADE INFERNO zapowiadają nowy album


Charming dark cabaret metal adepts TARDIGRADE INFERNO are set to release their third studio album, Hush.

The album is a compelling result of TARDIGRADE INFERNO’s evolving signature style and the sheer power of their live performance. What truly defines the band is the experience the listener gets at their live shows, the thoughtful songwriting, the ironic lyricism, and the striking, highly aesthetic visuals. In June 2025, TARDIGRADE INFERNO released an atmospheric and emotional live album Made In Hell that captures their ferocious performance and their connection with the audience. Hush blends all of these strengths with an authentic sound delivered with studio precision.

Experience your first taste of Hush with the official music video for the album's first single, "Hide 'n' Seek." Watch now at youtu.be/fscAHuASUoo?si=MUtH3v_zxPv413fE

Hush is due out March 5 on CD, digital and four exclusive vinyl editions. Pre-order the album at https://tr.ee/TiHush

Tracklist:
1. The Final Show
2. Hide 'n' Seek
3. Deadly Fairytales
4. All In your Head
5. Dead Fish Smile
6. Subatomic Heist
7. I.C.D.
8. Goor
9. Hush
10. Hypograph
11. I Am Eternal

wtorek, 23 grudnia 2025

Recenzja Fuck It „No Rest”

 

Fuck It

„No Rest”

Murder Rec. / Enfermo Distro 2025

 


Jak u was z punkiem? Nie mówię tutaj o ewidentnych naleciałościach czy inspiracjach z tego gatunku w death, czy głównie black metalu, ale o „punku” – punku. Pod koniec lat osiemdziesiątych miałem w kolekcji kasety G.B.H. czy Sex Pistols, i choć bardzo szybko granie metalowe wzięło u mnie górę, to sentyment do tego gatunku pozostał do dziś.  (Czytaj dalej...)

Recenzja Uranium „Corrosion of Existence”

 

Uranium

„Corrosion of Existence”

Sentient Ruins Laboratories 2025

 


Uranium to industrialny, solowy projekt ze Stanów, o którym nic bliższego mi nie wiadomo, poza tym, że właśnie wydał swoją trzecią płytę. W sumie muzyk, który popełnił „Corrosion of Existence”, wybrał właściwą nazwę dla swojej kapeli, bo Uran jako pierwiastek naturalnie występujący na Ziemi, posiada największą liczbę atomową.  (Czytaj dalej...)

Zapowiedź debiutu LIGATION

 


Today, Finnish death mentalists Ligation premiere the new track "Eruption" at heavily trafficked web-portal NoCleanSinging.com. The track is the second to be revealed from the band's highly anticipated debut album, After Gods, set for international release on January 23rd, 2026 via Personal Records. Hear Ligation's "Eruption" in its entirety exclusively HERE.

Spawning from the warped grimness of Finland, Ligation play "death mental" for noise-thirsty undead ghouls. A power-trio, the members are trained in the realm of death / doom, concurrently residing in the ranks of Profetus, Convocation, Sum of R, and La Murga among others. Over the last couple years, Ligation have released two splits - the first with Hail Conjurer, the second with Gravavgrav - where they've read their sermon: death metal, doom, and elements of experimental noise, pushing the boundaries further by incorporating unorthodox instruments such as saxophone noise into their deranged filth, tightening the ligatures on your blood vessels and cystic ducts, resulting in loss of consciousness.

Now, fully feel that loss of consciousness with Ligation's debut full-length, After Gods. Including the tracks from the aforementioned two splits as bonus tracks, deepening the madness to a miasmic degree, After Gods is a chainsaw gutsfuck / headfuck of truly depraved proportions. Too twisted for death metal, too schizophrenic for doom, and too death / doom metallic for noise, Ligation reside in their own netherworld of out-there / down-there decibels - and proudly so. Tracks move mischievously from one lewd & lurking part to another, piling on layers of disturbing darkness wrung fully from human hands, but always with a purpose and always with a direction. In fact, their songwriting could be characterized as gushing - virile in its throb, cathartic in its flow - with fractured shards of eerie half-melody snaking up and down their sonic ​shaft. A mess of idiosyncrasies and contradictions, crushed to a pulp ​and then ​gleefully stirred into rude, ever-angular shapes: Ligation are truly in rarefied territory.

Recommended for maniacs of wildest Pungent Stench, Pan.Thy.Monium, Disharmonic Orchestra, Phlebotomized, and domestic iconoclasts Xysma as well as the heyday of Amphetamine Reptile - this is what it sounds like After Gods!

In the meantime, hear the brand-new track "Eruption" exclusively HERE, courtesy of NoCleanSinging.com. Also hear the previously revealed "Turmoil in Everest" - featuring guest vocals by Janita (Poison Church) and Mervi (Frigid Winter), with saxophone by Tony - HERE at Personal Records' Bandcamp. Preorder info can be found HERE. Cover and tracklisting are as follows:


Tracklisting for Ligation's After Gods
1. After Gods
2. Turmoil in Everest
3. Obscure Flame
4. Eruption
5. Reflection
6. Human Success (bonus track)
7. Earthlings (bonus track)
8. Seraphic Gluttony (bonus track)


Singiel od SKULLD

 


Italian death metal collective SKULLD have released the new single, “Mother Death”, offering a fresh glimpse of their upcoming album, "Abyss Calls to Abyss", out on January 30th, 2026 via Time To Kill Records.

“Mother Death” continues to showcase the band’s relentless blend of old-school Swedish death metal, crust punk and hardcore, combining ferocious riffs and punishing rhythms with a dark, evocative atmosphere.. Beneath the intensity lies a layered conceptual depth, reflecting themes of mortality, existential struggle, and the shadowed corners of human experience, further cementing SKULLD’s reputation for uncompromising and thought-provoking extreme music.

YouTube:

Streaming:

With "Abyss Calls to Abyss", SKULLD reaffirm their place as one of the most compelling voices in Italy’s extreme metal underground: fearless, defiant, and entirely their own.

Tracklist:
1. Healing the Wound
2. The Blink
3. Accabadora
4. Wear the night as a Velvet Cloak
5. Le Diable and The Snake
6. Mother Death
7. Drops of Sorrow
8. Sacred Fires

poniedziałek, 22 grudnia 2025

HROB na Death Is Not The End #3

 


Recenzja Kingdom of the Lie “About the Rising Star”

 Kingdom of the Lie

“About the Rising Star”

Moans Music 2025 (re-issue)

Ło matko! To mi teraz listonosz staroć do chałupy przyniósł. Ciekawe, ilu z was pamięta ten zespół. Nie działał on na scenie zbyt długo, bo najpierw przez chwilę jako Blaspherereion, a następnie właśnie pod nazwą Kingdom of the Lie, pod którą to zarejestrował jedno jedyne demo, wznowione kilka dni temu nakładem Moans Music. Materiał ten pochodzi z roku dziewięćdziesiątego trzeciego, i zawiera sześć, trwających łącznie dwadzieścia trzy minuty kompozycji. (Czytaj dalej...)

Recenzja Lychgate „Precipice”

 Lychgate

„Precipice”

Debemur Morti Productions 2025

Lychgate już kilka lat sobie gra, bo robi to od 2011 roku i od samego początku komponuje awangardowy black metal, który wiele źródeł porównuje do Blut aus Nord. Czy to pójście na skróty, czy prawda nie wiem, ponieważ osobiście nie gustuje w takim ujęciu, ale muszę przyznać, że ci Brytyjczycy szyją muzę nietuzinkową. (Czytaj dalej...)

Debiut BRAHMASHIRAS w lutym

 

Today, Caligari Records announces February 20tht, 2026 as the international release date for Brahmashiras' highly anticipated debut album, Trinitite, on CD format.

In 2023, Brahmashiras released their self-titled debut EP via Caligari. Hailing from Vladimir, Russia, the band wielded a sound as idiosyncratic as their moniker: abstract yet refined, marrying the heft and grit of death metal to a throbbing, swirling husk of hardcore punk. Gloomy yet hammering, askew yet straightforward, Brahmashiras was all given full flight with old-grindcore energy and heavy metal bravado. In a word, Brahmashiras were cult.

Now, two years later, Brahmashiras return with their first full-length, Trinitite, to show that such cultness was no mere fluke. Dispensing with the minimalism of its short-length predecessor, Trinitite surges and slices, pounds and punishes, to a far-more-restless framework. Which isn't to suggest that Brahmashiras are more scatterbrained in their songwriting - far from it. Rather, this debut album takes the rudiments of the EP and sends explosive shockwaves across seven-song / 26-minute runtime. A bit more blackened, too, Brahmashiras altogether sound hungrier and more vengeful - and fucking HEAVIER, as the production on Trinitite is full-bodied to the extreme, fully befitting the power-trio's tighter execution.

Thus, with a major leap in production and tighter playing driven by an increased hostility that pushes every element - from the spiteful, raw-vocal attack to the grinding, chaotic riffs - into the red, Brahmashiras maximize their fullest potential on Trinitite. This isn't refinement for accessibility; it's a calculated escalation, delivering a truly crushing and abrasive sound built for the fringes.

"We will tell you about the knowledge that emerges from the womb of desire. I, Brahmashiras, invite you on a journey that will reveal the meaning of life. I will impart to you knowledge about the duty of every person, which will elevate you and lead you to enlightenment."

In the meantime, stream Trinitite in its entirety HERE at Caligari's Bandcamp, where the album can also be preordered. Cover and tracklisting are as follows:


Tracklisting for Brahmashiras' Trinitite
1. Stew
2. Thrown Stone
3. Sin of Disease
4. Brahmashiras
5. Retribution
6. Devil Dance
7. Faces of Death

EXCAVATED GRAVES: pre-order debiutanckiej ep "Life Isn't For Everyone"

 

Wytwórnia Selfmadegod Records uruchomiła pre-order debiutanckiego mini-albumu nowego zespołu na polskiej scenie deathmetalowej EXCAVATED GRAVES Life Isn't For Everyone. Premiera wydawnictwa 2 stycznia 2026.

EXCAVATED GRAVES jest najnowszym muzycznym wcieleniem znanego z nieodżałowanego PARRICIDE Piotra Sabarańskiego oraz Michała "Stopy" Stokera (ex-FAM, ex-Dissenter). Twórczość zespołu można zakwalifikować jako death metal nawiązujący do europejskiej sceny lat 80. i 90. zastępując charakterystyczną przystępność ciężarem, nieokiełznaną gwałtownością oraz spaczoną melodyką podkręconą szczyptą chaotyczności i miażdżącym zwolnieniami.

Singlem promującym wydawnictwo jest Waste Of War, okraszony dosadnym, opowiadającym o okrucieństwie pola walki tekstem. Utwór dostępny jest pod linkiem

Pre-order ep'ki Life Isn’t For Everyone dostępny jest w sklepie internetowym Selfmadegod Records

niedziela, 21 grudnia 2025

Recenzja Túmulo „Evangelho do Canhoto”

 Túmulo

„Evangelho do Canhoto”

Caverna Abismal Rec. 2025

Túmulo to bardzo ciekawi ludzie są, że zacytuję klasyka. Gdybym wam powiedział, że oto zespół pochodzi ze Szwajcarii, i gra speed / black metal, to bankowo mielibyście nie te skojarzenia, które powinniście. Ale jak już zasugeruję, żebyście dokładnie przyjrzeli się logo zespołu? Coś powinno zaświtać. A jeśli zerkniecie na tytuły utworów? No po szwajcarsku, to one nie są, co nie? No to dalej, co jeśli głównodowodzącym jest człowiek mający brazylijski rodowód? Aaaaa, no to już nawigacja zaczyna działać! (Czytaj dalej...)

Recenzja Hessian / Gomold „Blasphemous Ritual in the Unholy Underworld…”

 Hessian / Gomold

„Blasphemous Ritual in the Unholy Underworld…”

Murder Records 2025

Składankę zaczynają specjaliści od surowego black metalu z Atlanty. Częstują daniem dla większości niestrawnym, ponieważ trochę tym razem przesadzili, a może jednak nie, bo tych dwóch kawałków raczej nie można rozpatrywać jako typowej, piwnicznej diabelszczyzny. Dużo o ich charakterze mówią tytuły, „Ritual 1” i „Ritual 2”, gdyż tymi słowami idealnie wpisują się w dźwięki płynące z głośników. (Czytaj dalej...)

Recenzja Fleshvessel „Obstinacy: Sisyphean Dreams Unfolded”

 Fleshvessel

Obstinacy: Sisyphean Dreams Unfolded

I, Voidhanger Records (2025)

 


Zawsze miałem słabość do progmetalu naszpikowanego przepitolonymi solówkami klawiszowo-gitarowymi i wszelkimi, rozbuchanymi formami. Z biegiem lat ta miłość mocno osłabła, ale czym skorupka nasiąknie za młodu tym trąci na drugą młodość (albo i wciąż pierwszą). (Czytaj dalej...)

Debiut WEFT do odsłuchu

 


The debut album from eclectic and progressive act WEFT is now available on Bindrune Recordings.

Masterminded by Panopticon's Charlie Anderson, The Splintered Oar is a wide-ranging and stunning piece of work that takes the listener on a journey through the wilds of the composer's artistic soul. Bindrune Recordings is offering The Splintered Oar on CD, vinyl, and digital formats.

Order The Splintered Oar at shop.bindrunerecordings.com or stream/download the album at bindrunerecordings.bandcamp.com

sobota, 20 grudnia 2025

Recenzja Primitiae Dormientium „The Ash Chalice”

 Primitiae Dormientium

„The Ash Chalice”

Putrid Cult 2026

Primitiae Dormientium to projekt, który zadebiutował, jednoosobowo, w formacie cyfrowym, w pierwszej połowie bieżącego roku, wydając na świat dziecko o imieniu „The Flame Vessel”. Materiał ten w październiku wydała na nośniku fizycznym Old Forest Production, a ledwo to się stało, światło dzienne (czy też internetowe) ujrzał „The Ash Chalice”, drugi krążek Poznaniaków (tak, bo tym razem już jako duetu), a który to z kolei ufizyczni w pierwszym miesiącu przyszłego roku Putrid Cult. (Czytaj dalej...)

Recenzja Rotten Sound „Mass Extinction”

 Rotten Sound

„Mass Extinction”

Season of Mist 2025

Ci Finowie na scenie mają spore doświadczenie i na pewno kiedyś obili wam się o uszy, ponieważ Rotten Sound grają już od 1993 roku. Na koncie mają osiem albumów, a „Mass Extinction” jest ich najnowszą i jedenastą z kolei epką. (Czytaj dalej...)

Nowy NEMOROUS już dostępny

 


The new album from England-based atmospheric black metal band NEMOROUS is out now on Bindrune Recordings.

Four years after the self-titled, the band has finally returned with a six-track atmospheric black metal experience titled What Remains When Hope Has Failed. The album is now available on CD, vinyl and digital formats.

Order What Remains When Hope Has Failed at shop.bindrunerecordings.com and bindrunerecordings.bandcamp.com

Stream album track "Quiescence" now at https://youtu.be/ct8FHWs6By4?si=pkp_teYku5k3lD_O

Tracklist:
1) The Wyrm at World's End
2) This Rotten Bough
3) Sky Avalanche
4) Quiescence
5) Bereft Part 2
6) What Remains When Hope Has Failed

Klip PERDITION TEMPLE

 


Today, death metal barbarians Perdition Temple reveal the new video "Agony Unto Revelation." The track hails from the band's highly anticipated fifth full-length, Malign Apotheosis, released last month via Hells Headbangers. See & hear Perdition Temple's "Agony Unto Revelation" video in its entirety HERE at Hells Headbangers' official YouTube channel.

piątek, 19 grudnia 2025

Recenzja Hermit Dreams „Desperate Anomies”

 Hermit Dreams

„Desperate Anomies”

Chaos Rec. 2025

Dziś coś nieco bardziej ambitnego. Hermit Dreams to twór złożony z muzyków na co dzień udzielających się także w innych zespołach, że z tych najbardziej znanych wymienię choćby Celestial Scourge czy Diskord. Pod nowym szyldem panowie stworzyli bardzo niecodzienną hybrydę death i doom metalu. Na tyle niecodzienną, że można by ją nazwać wprost awangardową. (Czytaj dalej...)

Recenzja Endless Curse „Disgusting Existence”

 Endless Curse

„Disgusting Existence”

Self-Release 2025

Ta trójka muzyków gra ze sobą już od jakiegoś czasu, ponieważ swój skład zawiązali w 2009 roku i na koncie obok kilku mniejszych wydawnictw, mają dwa albumy. Pochodzą z Górnej Szwabii, gdzie mieszkają, tworzą i piją piwo, a efektem tych działań jest ich nowa epka. Poza intrem, zawiera ona trzy numery, które utrzymane są w death metalowym stylu ze sporą domieszką core’owych rytmów. (Czytaj dalej...)

Recenzja Sypsis „Annihilated Existence”

 Sypsis

„Annihilated Existence”

Awakening Records (2025)

Przedrostek „techniczny” stawiany przed jakąkolwiek nazwą gatunku zobowiązuje. Bardzo łatwo zostać bowiem karykaturą zanim się tak naprawdę zacznie i jeśli nie ma się porządnych argumentów w łapach, ale i też w głowie to nie ma co się silić na muzykę kombinowaną. (Czytaj dalej...)

Nowy MÜTIILATION już za kilka dni

 

Today, Osmose Productions announces December 26th as the release date for Mütiilation's Pandemonium of Egregores on CD, vinyl LP, and cassette tape formats.

Pandemonium of Egregores, the new opus of Mütiilation, slightly more melodic than its predecessor, will take you on a journey to the borders of death. From rural curses to urban hell, four dark pieces depict Meyhnach's universe and his vision of the world.

Full stream to be revealed the day of release. Preorder info can be found HERE. Cover and tracklisting are as follows:

     


Tracklisting for Mütiilation's Pandemonium of Egregores
1. Overture [1:37]
2. Shadows Over The Valley [6:42]
3. Fifty Winters [8:38]
4. Pandemonium Of Egregores [7:55]
5. Hashischin Cage [7:17]

Kolejny singiel INVICTUS

 

Today, Japanese death metallers Invictus premiere the new track "Wandering Ashdream" at heavily trafficked web-portal NoCleanSinging.com. The track is the second to be revealed from the band's highly anticipated second album, Nocturnal Visions, set for international release on January 26th, 2026: Memento Mori will handle the CD version while Me Saco Un Ojo Records will handle the vinyl version. Hear Invictus' "Wandering Ashdream" in its entirety exclusively HERE.

In the meantime, hear the brand-new track "Wandering Ashdream" exclusively HERE, courtesy of NoCleanSinging.com. Also hear the previously revealed "Abyssal Earth Eradicates" HERE at Memento Mori's official YouTube channel. Aforementioned cover art and tracklisting are as follows:


Tracklisting for Invictus (Japan)'s Nocturnal Visions
1. Intro
2. Abyssal Earth Eradicates
3. Altar of Devoted Slaughter Visions
4. Lucid Dream Trauma
5. Persecution Madness
6. Dragged Beneath the Grave
7. Wandering Ashdream
8. Frozen Tomb
9. Nocturnal Visions


Nowy album HAGZISSA do odsłuchu

 


On December 19th internationally, Iron Bonehead Productions will release a brand-new EP from Hagzissa, Revelry of a Maltreated Jade, on CD and 12" vinyl formats. And today, the No Gleaming Light YouTube channel streams the EP in its entirety. Hear Hagzissa's Revelry of a Maltreated Jade in its entirety exclusively HERE.

MISERERE LUMINIS zapowiadają nowy album

 


Helmed by three figures revered in the Québec Black Metal underground, MISERERE LUMINIS have shaped an anguished, atmospheric and singular body of work since their 2008 formation. Following a self-titled debut "Miserere Luminis" (2009) and acclaimed follow-up "Ordalie" (2023), the trio now heralds their arrival on DMP with exceptional new album, "Sidera", to be released March 6th, 2026.

Tracklist:
01. Les fleurs de l'exil
02. De cris & de cendres
03. Aux bras des vagues & des vomissures
04. À la douleur de l'aube
05. Dans la voie de nos lumières

Extraordinary new album "Sidera" finds the band completing the journey set by 2023 predecessor, "Ordalie": weaving impassioned Black Metal, cinematic soundscapes and contemplative textures into a deeply moving set of songs which blend heartfelt sorrow with a fierce will to exist.

czwartek, 18 grudnia 2025

Relacja z The Last Words of Death # 34

 

The Last Words of Death # 34

13.12.2025 Bydgoszcz, Over the Under

Bleeding Forest / Midnight Fortress / Sphere / Mortis Dei / Doomas

 

Jako iż mamy grudzień, nadszedł  czas na ostatnią już w tym roku edycję The Last Words of Death. Po fantastycznym debiucie Midnight Fortress, oraz najlepszym w karierze albumie Mortis Dei (oba te wydawnictwa premierę miały dokładnie w dniu koncertu), swoje uczestnictwo w imprezie zaplanowałem kilka tygodni naprzód. Spakowałem zatem gadżety dla znajomych, wziąłem porterka w dłoń i ruszyłem pod klub. Na miejscu byłem punktualnie, ale okazało się, iż jest mała obsuwa (zdarza się to organizatorowi wyjątkowo rzadko), co dało mi czas na bonusowego browara i pogaduchy ze znajomymi, których to po raz kolejny pojawiło się więcej niż w przeciętnym mrowisku. O osiemnastej pociąg ruszył…

W roli otwieracza tym razem wystąpił młody lokalny Bleeding Forest. Na piersiach koszulki Sarcofago, Kat, wokalista z maidenową grzywką, wyglądało to obiecująco… Zaczęli z kopyta, niczym konie na Wielkiej Pardubickiej, jak ma młodych gniewnych przystało. W związku z tym (choć być może za sprawą zaproszonych kolegów, nie będę wnikał), już przy drugim kawałku pod sceną zawiązał się całkiem niezły młyn. Chłopcy też dawali z siebie wszystko, serwując naprawdę niezgorszej jakości thrash. Pożartowali coś przy okazji, że nie znają francuskiego więc tytułu kawałka na głos nie powiedzą (no bo mam nadzieję, że to był żart), dojebali coverem „Antichrist” Sepultury, i ogólnie zaprezentowali się spoko. Piszę „spoko”, bo jednak braki w ograniu były dość zauważalne. Po koncercie śpiewak przyznał, że przez ostatnie dwa miesiące nie odbywali prób, ale to żadna wymówka. Mając w planie tak poważną imprezę (bo przecież nie był to występ na szkolnym festynie) należało się jednak mocniej zmobilizować. Ja co prawda lubię surowiznę, i puściłbym owe błędy mimo uchem, ale zasłyszałem przynajmniej trzy opinie innych osób, którym owe wpadki przeszkadzały. Nie przeszkadzały jednak, by szalejący pod barierkami wykrzyczeli bis. No i brawo. Tylko panowie, nie popadajcie czasem w samo zachwyt, bo pracy jeszcze przed wami dużo.

Kiedy na scenie zainstalował się Midnight Fortress, to kopara mi lekko opadła. Wiedziałem, że to grania inspirowane w dużej części wczesnymi latami osiemdziesiątymi, ale jak zobaczyłem muzyków w chustach na czole, kolczykach, z pomalowanymi ustami, oczami, a spod sceny buchnęły słupy dymu i zamigotały światła, to poczułem się, jakby mnie ktoś przeniósł w czasie i przestrzeni. Ekipa dowodzona przez Eryka dowaliła ostro do pieca, serwując wyłącznie najmocniejsze kawałki z debiutanckiej płyty (czyli zero ballad, których na niej przecież nie brakuje), będące mieszanką heavy metalu i glam rocka, a zachowanie chłopaków na scenie było przy tym tak naturalne, wliczając przemieszczanie się po scenie, a nawet gestykulacje (taką wiecie, z lekka gejowskie, choć, jak to udowodnili chłopaki z Mötley Crüe, na to laski lecą najbardziej), że przy naprawdę zacnej oprawie wizualnej poczułem się jak w, nie przymierzając, jakimś amerykańskim klubiku w roku, powiedzmy, osiemdziesiątym trzecim, gdzie wszyscy w koło rozpierdalają sobie butelki na głowach, laski podnoszą koszulki w górę, a na scenie piękni chłopcy grają te swoje radosne, rockowe piosenki. Serio, brakowało mi jedynie rzucanych w kierunku muzyków stringów albo kluczy do pokoju hotelowego. Zajebiste brzmienie, świetny kontakt z publicznością (z Queen’owym „Oooooo – Oooooo” odśpiewanym na przemian z publicznością, i „hejhejjjj’owaniem” włącznie). Jakby tego było mało, w pewnym momencie na scenę weszła wydekoltowana rock-laska w skórze i ciemnych okularach (z oczu niektórych, przybyłych do klubu pań poleciały w tym momencie w kierunku mężów / chłopaków gromy), i usłyszeliśmy cover W.A.S.P.  „Fuck Like a Beast”. A ja tam stałem, i nie mogłem pozbierać szczęki z podłogi. Jeszcze na koniec, staroszkolnym, dawno zapomnianym przez większość zwyczajem, Eryk przedstawił pozostałych instrumentalistów, i… koniec. Około czterdziestominutowy set śmignął zanim zdążyłem mrugnąć oczami. To był fenomenalny koncert, lekko mieszczący się w „Top 5” a może nawet „Top 3” w historii The Last Words of Death. Wyszedłem oczarowany. Tak, jak tego nigdy nie robię, tak sobie chyba to obejrzę jeszcze raz z komputera jak tylko Maciej opublikuje nagranie.

Sphere, wiadomo, zespół z całkowicie przeciwległego bieguna, nie miał zatem łatwo. Tym bardziej, że, jak się szybko okazało, Warszawiaki przyjechały do Bydgoszczy bez wokalisty. Zatem mogliśmy doświadczyć czegoś całkowicie niecodziennego. Koncertu deathmetalowego w wersji instrumentalnej. No cóż, nie pierwszy to taki przypadek w moim życiu, bo kiedyś, w latach zamierzchłych, połowę setu bez wokalu odegrał też w Warszawie Kataklysm, a było to zaraz potem, jak Sylvian wypiął się na kierunek, w którym Kanadyjczycy zaczęli podążać, a debiutujący w roli krzykacza Maurizio jeszcze nie do końca dawał radę (czy jakoś tak). Wracając jednak do Sphere. Pod względem muzycznym absolutnie nie mam nic do zarzucenia. Było czytelnie, mocno do pieca, przekrojowo, choć z naciskiem, co oczywiste, na najnowszy krążek. Można powiedzieć, death metalowa miazga. Tylko że bez ryku zarzynanego niedźwiedzia kompozycje te tracą, i to zdecydowanie więcej niż, na przykład, brak jednej gitary. Ponadto, bez frontmana, zespół zdawał się lekko zagubiony, a zapowiadający kolejne numery Remik najwyraźniej nie miał doświadczenia w temacie. Dla przykładu, anonsując jakąś piosenkę, stwierdził, że w sumie nie wie o czym jest haha! Pod koniec setu wyjawił również, iż jest to jego finalny występ w barwach Sphere, co w zaistniałych okolicznościach może dawać co nieco do myślenia. Bo wokalista podobno rozchorował się chwilę przez wyjazdem na Lasty, i generalnie szacun, że reszta nie dała dupy i postanowiła zagrać mimo to, ale jak wyglądała prawda? No nie będę snuł teorii spiskowych. W każdym razie koncert się odbył, dla niektórych zapewne był wyjątkowy, ale ja jednak wolę oglądać metal śmierci z wokalem.

O Mortis Dei w zasadzie ciężko cokolwiek nowego napisać. Występują na bydgoskim spędzie praktycznie co roku, i każdy kto ich widział, wie, że działają niczym dobrze naoliwiona maszyna. Osobiście ich występy kojarzą mi się mocno z Cannibal Corpse, choć niekoniecznie czysto muzycznie. Mam raczej na myśli to, że mają wszystko dograne i dopięte na ostatni guzik, i jakby nie zostawiali sobie milimetra na sceniczną improwizację, będąc przykładem rutyniarstwa, acz wiadomo, że na nieco mniejszą skalę. Ludzi jednak pod scenę nabiło całe mnóstwo, co zapewne nie sprawiło organizatorowi, czy samemu zespołowi, przykrości. Zaczęli od starszych rzeczy, by po (chyba) trzech kawałkach zaserwować sporą część najnowszego „The Bringers of Death”. Trochę miałem obawy, czy ten materiał da radę na żywca tak samo mocno jak z płyty, ale zostały one błyskawicznie rozwiane, a „Sacrifice” i „The Gates of Chaos” porozrzucały mnie po kątach. Potem nastąpił powrót do starej twórczości, co ciekawe, odegrany na trzy gitary (kurwa, jebany Iron Maiden się znalazł haha!), bo przy tych ostatnich kompozycjach Mortisów wspomógł Niemiec (ale nie taki z Kar98k na ramieniu i owczarkiem na smyczy, tylko długoletni  były gitarzysta). Spazmów może nie dostałem, ale i tak był to najlepszy występ zespołu jaki w życiu było mi dane doświadczyć.

Wieczór zamykali Słowacy z Doomas. No i ów doom widoczny był od samego początku, choćby przez wizerunek wokalisty. Solidny, łysy dziad, posturą kojarzący mi się momentalnie z rysunkiem z Thrash’em All, będącym prezentacją gatunku doom metal (pewnie niektórzy starsi kojarzą). Zero kostiumów, jakieś tam ewentualnie wisiory, oszczędne światła, i ciężar w chuj. Szczerze mówiąc, trochę się dziwię, iż zespół ten nie jest szczególnie znany, choćby w kraju nad Wisłą, bo ich muzyka to naprawdę bardzo dobre połączenie death i doom metalu. Widać było, że panowie mocno wczuwają się w to co robią, stąd ze sceny można było faktycznie poczuć oddech Cthulhu. Szkoda tylko, że sala dość mocno opustoszała, być może z powodu, o którym przed chwilą wspomniałem. A warto było zerknąć, co nasi południowi sąsiedzi mają do zaprezentowania, bo to wartościowa twórczość. No ale przygadał kocioł garnkowi… Sam nie zostałem do końca, bo akurat trafił mi się transport powrotny, zatem opuściłem klub przed ostatnim gwizdkiem. Nie mniej jednak, z tego co widziałem, uważam, że po raz kolejny organizator z doborem kapel trafił w dziesiątkę.

No cóż… To był ostatni koncert roku dwudziestego piątego w moim kalendarzu. Po raz kolejny cieszę się niezmiernie, iż mogłem uczestniczyć w tym stojącym na naprawdę wysokim poziomie widowisku. Świetnie było spotkać wszystkich starych kumpli, posłuchać dobrej muzyki i wychylić kilka bursztynowych. Na pewno edycja trzydziesta czwarta pozostanie w mojej pamięci głównie z powodu Midnight Fortress, ale wszystkie składy bezapelacyjnie dołożyły do całości swoją cegiełkę. Kto został w domu, może jedynie żałować. Choć to w sumie wyświechtany slogan, bo wiadomo, że The Last Words of Death to już uznana, posiadająca grono szalikowców, marka. No to co? Do następnego!

- jesusatan

Zdjęcia: Michał Kwaśniewski