sobota, 4 maja 2019

Recenzja DARKENED NOCTURN SLAUGHTERCULT „Mardom”


DARKENED NOCTURN SLAUGHTERCULT
„Mardom”
War Anthem Records 2019
Niemiecka horda (choć w zasadzie powinno się mówić Polska z gościem z Niemiec, bowiem gitarzystka i wokalistka Onielar to pani Yvonne Wilczynska, gitarzysta Velnias to Sven Galinsky, natomiast pałker Horrn to Michael Pelkowsky) Darkened Nocturn Slaughtercult to zespół, który zawsze tworzył jakby nieco na uboczu głównego nurtu, nie wikłał się w żadne śmieszne wojenki, które co pewien czas przetaczały się przez scenę, zawsze był wierny raz obranej drodze, odporny na wszelakiej maści mody i trendy. Nie doczekał się nigdy lukratywnego kontraktu, jednak ta bezkompromisowa postawa zjednała mu legiony wiernych fanów, którzy zawsze będą wspierać tę grupę. Nie ukrywam, że ja także się do nich zaliczam, a ich twórczość zawsze była bliska memu sercu. Gdy zatem w tym roku ukazał się nowy, szósty już, pełny album grupy z drżącymi rękoma i niewielkim wzruszeniem zabrałem się za jego odsłuch. Zapoznałem się z tą produkcją kilka razy z rzędu i będąc w pełni zdrowym na umyśle i wątrobie stwierdzam autorytatywnie, że to kurwa bardzo dobry album jest!!! Nie oczekujcie jednak nowoczesnego, dysonansowego podejścia do Black Metalowej materii. „Mardom” to klasyczny w swej formie i strukturze, siarczysty Black Metal osadzony głęboko w drugiej fali skandynawskiego diabelstwa. To dziesięć bluźnierczych, surowych wałków przepełnionych mrokiem i pierwotnym złem. Jadowite riffy starej szkoły, niszcząca,  bezkompromisowa sekcja i ponury, demoniczny wokal – oto co znajdujemy na tej płycie. I właśnie owa surowość, tradycjonalizm, bezkompromisowość i czysta ciemność, jaka przepełnia ten album, to właśnie największe atuty tej płyty. Wielką siłą twórczości Darkened Nocturn Slaughtercult jest także to, że tworząc płyty, w nie oszukujmy się, stosunkowo wąskich ramach gatunkowych, każda z nich ma swój indywidualny charakter i żadna nie jest kopią poprzedniej. „Mardom” idealnie potwierdza to, co napisałem powyżej. Weźmy choćby miażdżące wałki napisane po raz pierwszy w historii zespołu w języku Polskim („Mardom – Echo Zmory” i „Widma” – kurwa, następnym razem proszę o więcej!) Niby to samo, co zwykle, ale nie takie samo (jestem pewien, że doskonale wiecie o co mi chodzi). Naprawdę niewiele zespołów tak potrafi. Ta płyta, jak i cała twórczość Darkened Nocturn Slaughtercult, to także pewnego rodzaju hołd, jaki zespół składa wczesnym produkcjom Grogoroth, Mayhem, Immortal, czy Tsjuder. Kto zatem takie granie kocha miłością dozgonną i bezwarunkową, ten „Mardom” w swej kolekcji mieć po prostu musi i basta! Innego kurwa wyjścia po prostu nie ma!!! 
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.