Imperator
„The Time Before Time”
NWN! Productions 2019
Czy jest w ogóle sens przedstawiać komukolwiek ten
zespół? Zwłaszcza, że kilka miesięcy temu głośno było wszędzie o tym, że Bariel
wziął się i reaktywował Imperator, po czym ruszył w Polskę by udowodnić, iż
nadal chce niszczyć i zabijać? No cóż, pomijając okoliczności powrotu legendy
na scenę i faktyczne pobudki temu towarzyszące, w które jednak nie będę wnikał,
przynajmniej nie tu, trzeba przyznać, że „The Time Before Time” to jedna z
najważniejszych płyt mojego okresu dojrzewania. Nie tylko muzycznego. Ten album
niemal zniszczył mi najwspanialsze młodzieńcze lata, gdyż zamiast uganiać się
za dupeczkami, które bardzo chciały, lecz zarazem bały się, zamiast przyjmować
pokarmy i płyny – słuchałem namiętnie tego skurwysyna. Nie potrafię do końca
pozbyć się sentymentu pisząc o czasie przed czasem, lecz tenże pokazał, że nie
byłem wówczas jedynym zakochanym w tych dźwiękach pojebem. Gdyby jakimś cudem
ktoś jeszcze nie zapoznał się z debiutem Imperator, powinien to uczynić
czem-kurwa-prędzej, bezwarunkowo. Bo w ryja! Dziewięć numerów (tak, ta wersja
NWN! zawiera także „Love under Will” oraz „The Rest Is Silence”, których próżno
szukać na oryginalnym wydaniu) i czterdzieści sześć minut. Tyle trwa totalna,
staro szkolna, death metalowa anihilacja. Ta płyta posiada wszystko, co
powinien zawierać idealny śmierć metalowy krążek – są genialne riffy, pięknie
ryjące zwoje mózgowe solówki, cudowne analogowe brzmienie i niesamowity klimat.
Można stwierdzić, że nie ma tutaj żadnych przypadkowych dźwięków. Wszystko jest
idealnie ułożone i wyważone a jednocześnie zawiera ten pierwotny pierwiastek
chaosu, ten wkurw dzięki któremu metal był wówczas metalem a nie wygłaskanymi
piosenkami dla sezonowych buntowników.
Gdyby nie okoliczności, które zaistniały w latach 90-tych przez które
zespół poszedł do piachu, dziś Imperator byłby zapewne znany na całym świecie
niczym Vader. Z drugiej jednak strony chyba lepiej, że Łodzianie wypluli jeden,
lecz a to genialny album, niż gdyby mieli iść śladem Generała i zacząć z czasem
nagrywać gnioty. NWN! Productions wypuszczą reedycję „The Time Before Time”
dopiero w drugiej połowie lipca, lecz ja już się cieszę. Głównie z tego, że
dzięki temu cały świat będzie mógł poznać prawdziwą perłę polskiego podziemia z
wczesnych lat 90-tych. Ta muzyka zdecydowanie na to zasługuje albo wręcz tego
wymaga. Klasyk, to zbyt mało powiedziane. Ta płyta to podwaliny pod piekło,
które rozpętało się w Polsce wkrótce po jej wydaniu. Absolutny kamień milowy
death metalu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.