sobota, 15 czerwca 2019

Recenzja Tristengrav - II - Nychavge


Tristengrav

„II – Nychavge”

Caligari Records 2019


Mam tu nie lada zagwozdkę. Caligari do tej pory przyzwyczaili mnie do celowania w totalnie oldskulowy, zapleśniały i śmierdzący death metal, natomiast promo Tristengrav, które jakiś czas temu pojawiło się w mojej skrzynce, opatrzone jest notką, iż zespół ten tworzy mieszankę black metalu i rocka gotyckiego. Że kurwa, jak? Nie uwierzę, jak nie usłyszę, pomyślałem. No i trzeba przyznać, że faktycznie, to co otrzymujemy na „II – Nychavge” dość mocno odbiega stylistycznie od głównego profilu wymienionego powyżej labelu. Nie mniej jednak trzeba obiektywnie stwierdzić, iż tym razem majster od promocji dał chyba mocno w palnik, bowiem jego opis muzyki tworzonej przez Greków dość mocno różni się od tego, co na tym nagraniu słyszę. Pięć kawałków, trwających około szesnaście minut to bardzo dobrej jakości black metal (czyli na razie wszystko się zgadza) wzbogacony jednak bardziej punkowym sznytem, niż gotyckim pitoleniem. Kwintet znad Morza Śródziemnego serwuje nam szybsze tempa, bardzo często podsycane rock’n’rollowym rytmem czy D-beatem, dzięki czemu ta muzyka zajebiście hula i podrywa z krzesła. Mam wręcz taką wizję, że jak kiedyś przyjdą do mnie znajomi, i zaczną już pomału niedomagać nad stołem, to zapodam im Tristengrav. Ożywienie gwarantowane. Bardzo dobrze się tego matexu słucha, nie ma tutaj ani sekundy udawania że gramy, byle jakoś wypełnić odbiorcy czas. Od początku do końca jest konkretne, rytmiczne pierdolnięcie. Każdy następny numer to zdecydowany hicior koncertowy, przy którym w miejscu stać będą tylko nieogolone pizdy i fani Mgły w rurkach. Elementy gotyku, o których wspomniałem wcześniej, są tutaj faktycznie wyczuwalne, jednak powiedziałbym, że w niewielkich ilościach. Ot na wstępie do „Tower of Silence” czy cały, instrumentalny a wieńczący płytę „Νυχαυγή” faktycznie mogą przywodzić na myśl skojarzenia z tym gatunkiem, choć do końca ekspertem nie jestem, gdyż do dziś poza The Sisters of Mercy czy Fields of the Nephilim niewiele zespołów parających się rockiem gotyckim zainteresowało mnie na dłużej. Nieważne zresztą. Tristengrav, mimo iż nieco odmienny, stanowi bardzo solidną pozycję w katalogu Caligari. Widać, że mają tam naprawdę wyjątkowych scoutów, którzy potrafią z dupy wygrzebać kolejne niebanalne znaleziska w zalewie gówna. Warto sobie zaserwować tą kasetkę. Będziecie do niej wracać.

- jesusatan



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.