Eternal Evil
"Rise of Death"
Redefining Darkness 2020
Ostatnio, po stu latach przerwy, wróciłem trochę do oglądania filmów i czasem mnie najdzie, żeby sobie wieczorem obejrzeć coś w telewizorze. Ale nie jakieś tam nowomodne Netflixowe gówna. Skacze sobie po kanałach i zazwyczaj zatrzymuję się na czymś, co już milion razy oglądałem i znam na pamięć. Jakieś Terminatory, Rocky czy inne Nico. Tandetne to jest w chuj, ale jakże mocno przypomina czasy, kiedy nie trzeba było codziennie zapierdalać do tyry, tylko słuchać muzyki praktycznie od świtu do zmierzchu, lub odwrotnie. A ta była wówczas niczym te śmieszne dziś filmy – nieskomplikowana i do bólu prostolinijna. Po co o tym piszę? (Czytaj dalej...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.