TOTENMESSE
"To"
Powiem wprost i bez ogródek, ta płyta to kolejna odpowiedź
na ewentualne pytanie z rodzaju „Czy polski death/black metal ma się dobrze?”.
I naturalnie, według mnie, będzie to odpowiedź – no ja pierdolę! Oczywista! Już
w dniu, w którym Rzułty (którego stary chyba jednak był Tajem) podesłał mi 2
kawałki do odsłuchu, poczułem, że to jest TO!
Moje przeczucia potwierdził każdy kolejny odsłuch całości materiału,
który niebawem ukaże się pod skrzydłami Tomaszowej Pagan Records. Mamy tu
bowiem do czynienia z muzyką nieprzeciętną, przemyślaną i niebanalną. Już
otwierający płytę „Pusty Dzwon” sprawia, że nasze brwi unoszą się z
zaciekawienia. Na początku uderza nas bowiem ciężki, rytmiczny riff, który od
razu wprawia nasz kark w bezwarunkowy ruch okrężny. Zaraz potem zostajemy
potraktowani blastem, niczym kitajce w Wietnamie napalmem, by pod koniec, tuż
przed pierwszym zgonem, usłyszeć szyderczy śmiech. I tak w zasadzie jest w
każdym kawałku na tej płycie, na bogato i nieszablonowo. Tempo zmienia się jak
w kalejdoskopie, powodując, że nie mamy ani chwili na nudę, tu się cały czas
coś dzieje. Chłopaki chłoszczą nas
pięknymi riffami raniącymi nasze biedne głowy, by chwilę potem przyłożyć nam do
czoła ukojenie w postaci wolniejszego motywu („Keiser Tot”), czasem bogaconego
totalnie zawijającym się w pamięć motywem gitarowym w tle, jak choćby pod
koniec „Zamarzło”. Momentami, głównie w
wolniejszych partiach, Totenmesse kojarzy mi się z tym, co na drugiej płycie
poczynił Nihil z Morowe, w tych bardziej zakręconych dzwoni mi w głowie KSM,
ale wiadomo, to tylko moje osobiste odczucia. Nie można nie wspomnieć tutaj o
wokalach. Otóż przyznaję, że na debiucie członków Odraza i Hell United (żaden z
tych bandów jakoś wcześniej mnie do siebie nie przekonał) Stawrogin zrobił
robotę życia. A to drze papę jak obdzierany ze skóry, a to zaśpiewa czystym
wojsem, a to poszepcze by znów się zaśmiać. Natomiast to, co ów człowiek nam
wyśpiewuje jeszcze bardziej pogłębią tajemniczość tej muzyki, gdyż są to teksty
z rodzaju „jedynie autor wie, co miał na myśli”. Jako zwykły pijak i człek
prosty nie ogarniam, czy jest to głębsze przesłanie, czy mowa-trawa, mam to w
dupie. Jak lemming wyśpiewuję niezrozumiałe frazy i sprawia mi to radość. Brzmienie „TO” jest wyborne, nic tu nie
zostało przekombinowane ani spierdolone. Jedyne „ale” jakie mam do debiutu
Krakowian to cover King Crimson „20th Century Schizod Man”, który pasuje mi tu
jak pięść do nosa. Ale zawsze można sobie ten numer przeskoczyć. Jeden ze
znajomych po zapoznaniu się ze wspomnianym materiałem stwierdził, że „na to
będzie hajp jak na Mgłę”. Osobiście
wydaje mi się to mało prawdopodobne, gdyż to jednak nieco inna bajka, ale gdyby
chłopaki mieli zdobyć szerszą publikę dzięki TAKIEJ muzyce, to uważam że w
pełni na to zasługują. Dla mnie obok Throneum i Temple Desecration najlepszy
materiał na krajowym rynku w tym roku. Polski death/black MA się dobrze!
- jesusatan
Tracklista:
1. Pusty dzwon
2. Istne gówno dusza cuchnie
3. Zamarzło
4.21st
Century Schizoid Man
5. Kaiser Tot
6. Luna
7. Cienie wzbijane palcami
8. To
Data wydania: 2 listopada 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.