sobota, 20 października 2018

Recenzja Corpsessed "Impetus of Death"


Corpsessed 

"Impetus of Death"



From Finland With Love można by powiedzieć. Taką bowiem etykietkę mógł by mieć długo przez niektórych wyczekiwany drugi album twórców „Abysmal Thresholds”. Minęły cztery długie lata (choć mi zleciały jak z chuja trysnął) i oto możemy się cieszyć następcą debiutu w postaci „Impetus of Death”. Czy warto było czekać? Głupie pytanie. W Finii nic się nie zmieniło, klimat ten sam, wutka tak samo zimna, więc i muzyka jakiś przyzwoity poziom prezentować musi. Pięciu kolesi pochodzących z Järvenpää na najnowszym wydawnictwie uderza w nas z mocą młota pneumatycznego, krusząc czaszki bez oglądania się na sikającą krew i lecące w oczy odłamki kości. Nie spieszą się z tą wątpliwie chirurgiczną operacją, gdyż dźwięki sapania i zadowolenia w ich ustach wybrzmiewają raczej powoli, można powiedzieć że w Bolt Throwerowym tempie. Nawet jeśli na chwilę przyspieszą, to tylko dlatego, żeby zaraz zaorać nas znów totalnie wolnym riffem, który zrobi nam z dupy jesień średniowiecza. Ciężar jakim nas traktują może co słabszą babcię przyprawić o natychmiastowy zgon .  Widać chłopaki doskonale wiedzą, że aby zbudować masywną maszynę do zabijania nie są potrzebne mega prędkości, jedynie skupienie na dojebaniu w krocze w najmniej spodziewanym momencie. Każdy w numerów na secundo albumo Corpsessed jest przede wszystkim jakiś. Każdy ma swój charakter. Każdy jednakowoż jest niczym walec – niby powolny, jednak nie ma przed nim łatwej ucieczki. W każdym z nich wali Finlandią i to tą w najlepszym wykonie. Każdy chwyta za serce, rozkochuje w sobie a następnie połyka, wyrzyguje i zakopuje w ogródku byś ulegał powolnemu rozkładowi. Robi w głowie spustoszenie, którego nawet okłady z rumianku , czy innego Amolu nie zaleczą.  Aż strach pomyśleć jak ta muzyka brzmi na żywo. Nie dane mi było zobaczyć tych zboczeńców, gdy ostatnio wystąpili na gościnnych pląsach w naszym kraju, ale myślę, że obejsrałbym galoty.  Niektórzy spodziewają się, że ta płyta ich zaora do tego stopnie, iż uznają ją za wydawnictwo roku. Aż tak daleko bym nie poszedł, jednak „Impetus of Death” to na pewno jedna z tych death metalowych płyt anno domini 2018, której wstyd nie mieć na półce. Jedyne co stanowi jej minus to przechujowa okładka. Kto by się jednak przejmował takimi szczegółami, skoro dźwięki tego krążka wynagradzają to po stokroć. Cóż więcej mogę dodać?  Kocham death metal  właśnie dla takich płyt.
- jesusatan



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.