Corpsessed
"Impetus of Death"
From Finland With Love można by powiedzieć. Taką
bowiem etykietkę mógł by mieć długo przez niektórych wyczekiwany drugi album
twórców „Abysmal Thresholds”. Minęły cztery długie lata (choć mi zleciały jak z
chuja trysnął) i oto możemy się cieszyć następcą debiutu w postaci „Impetus of
Death”. Czy warto było czekać? Głupie pytanie. W Finii nic się nie zmieniło,
klimat ten sam, wutka tak samo zimna, więc i muzyka jakiś przyzwoity poziom
prezentować musi. Pięciu kolesi pochodzących z Järvenpää na najnowszym wydawnictwie
uderza w nas z mocą młota pneumatycznego, krusząc czaszki bez oglądania się na
sikającą krew i lecące w oczy odłamki kości. Nie spieszą się z tą wątpliwie
chirurgiczną operacją, gdyż dźwięki sapania i zadowolenia w ich ustach
wybrzmiewają raczej powoli, można powiedzieć że w Bolt Throwerowym tempie.
Nawet jeśli na chwilę przyspieszą, to tylko dlatego, żeby zaraz zaorać nas znów
totalnie wolnym riffem, który zrobi nam z dupy jesień średniowiecza. Ciężar
jakim nas traktują może co słabszą babcię przyprawić o natychmiastowy zgon
. Widać chłopaki doskonale wiedzą, że
aby zbudować masywną maszynę do zabijania nie są potrzebne mega prędkości,
jedynie skupienie na dojebaniu w krocze w najmniej spodziewanym momencie. Każdy
w numerów na secundo albumo Corpsessed jest przede wszystkim jakiś. Każdy ma
swój charakter. Każdy jednakowoż jest niczym walec – niby powolny, jednak nie
ma przed nim łatwej ucieczki. W każdym z nich wali Finlandią i to tą w
najlepszym wykonie. Każdy chwyta za serce, rozkochuje w sobie a następnie
połyka, wyrzyguje i zakopuje w ogródku byś ulegał powolnemu rozkładowi. Robi w
głowie spustoszenie, którego nawet okłady z rumianku , czy innego Amolu nie zaleczą.
Aż strach pomyśleć jak ta muzyka brzmi
na żywo. Nie dane mi było zobaczyć tych zboczeńców, gdy ostatnio wystąpili na
gościnnych pląsach w naszym kraju, ale myślę, że obejsrałbym galoty. Niektórzy spodziewają się, że ta płyta ich
zaora do tego stopnie, iż uznają ją za wydawnictwo roku. Aż tak daleko bym nie
poszedł, jednak „Impetus of Death” to na pewno jedna z tych death metalowych
płyt anno domini 2018, której wstyd nie mieć na półce. Jedyne co stanowi jej
minus to przechujowa okładka. Kto by się jednak przejmował takimi szczegółami,
skoro dźwięki tego krążka wynagradzają to po stokroć. Cóż więcej mogę
dodać? Kocham death metal właśnie dla takich płyt.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.