niedziela, 24 lutego 2019

Recenzja ICE WAR "Manifest Destiny"


ICE WAR
"Manifest Destiny"
Dying Victims Productions 2018


W ekstremalnych formach metalowego łojenia bardzo często spotyka się jednoosobowe projekty muzyczne, jednak w klasycznym Heavy Metalu to zdecydowanie rzadkość. W Kanadzie funkcjonuje jednak taki zespół, nazywa się Ice War, a sterem, okrętem i żeglarzem jest tu Jo Capitalicide. W roku 2018 dzięki Dying Victims Productions ukazuje się drugi, pełny album grupy. Wystarczy spojrzeć na okładkę płyty, charakterystyczne logo i już w 90% wiemy, co tu usłyszymy. Już kilka pierwszych minut zawartej tu muzyki definiuje w zasadzie cały album. Zaskoczenia nie ma. "Manifest..." to oparty na średnich tempach koszerny, prymitywny, klasyczny do bólu Heavy Metal głęboko zakorzeniony w latach 80-tych. Proste struktury, pulsujące, równe tempa, surowe, melodyjne riffy, niemal punkowy bas, a wszystko to spięte przez typowo Heavy Metalowe, momentami całkiem niezłe wokalizy. Słychać tu także nawiązania do Hard Rocka lat 70-tych i szczyptę tradycyjnej, korzennej stylistyki Doom. Surowe, niemal garażowe, zimne brzmienie idealnie pasuje do tej prostej, bezpośredniej  muzyki. Ktoś, kto zaczynał swą przygodę z ekstremalną muzą od Death, czy Black Metalu, gdy usłyszy tę płytę, wybuchnie zapewne śmiechem, a później rzuci pawiem. Album tej jest przeznaczony wyłącznie dla maniaków Hard & Heavy, którzy na dźwięk nazwy Omen, Manilla Road, Cirith Ungol czy Manowar dostają niekontrolowanego wzwodu i obfitej ejakulacji. Mnie twórczość Ice War specjalnie nie przekonuje, mimo że wychowałem się na dźwiękach Iron Maiden, Scorpions czy Exciter. Jak na mój gust zbyt mało tu ognia i konkretnego dołożenia do pieca, mimo to, te niespełna 30 minut w towarzystwie "Manifest Destiny" upłynęły mi całkiem przyjemnie i kto wie, może jeszcze kiedyś zapragnę sprawdzić, co tam słychać w obozie Ice War?? Poczekamy ... zobaczymy.
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.