XIBALBA
ITZAES
"Ah
Tza Xibalba Itzaes"
Nuclear
War Now! Productions 2018
Kto pamięta Meksykański zespół Xibalba, który w 1994 roku
wydał płytę zatytułowaną "Ah Dzam Poop Ek" ręka w górę!!! Nie jest
źle, kilku jeszcze nas jest, he he he. Dobra, żarty na bok. Xibalba Itzaes to
jakbyście nie wiedzieli nowe wcielenie Xibalby, które powołano do życia w 2010
roku. Myślałem, prawdę powiedziawszy, że zespół ten na dobre odwalił już
kopyta, a oni tymczasem po delikatnym liftingu nazwy, w 2018 roku, po 24 latach
od swego płytowego debiutu zaatakowali nową, drugą płytą, której wydanie
powierzyli Nuclear War Now! Productions. Nie ukrywam, że dosyć sporo
obiecywałem sobie po tej płycie, niestety chyba jednak zbyt dużo, bowiem czuję
lekki niedosyt, a w zasadzie to nawet niewielkie rozczarowanie. Myślałem, że
będzie to naprawdę mocna rzecz, a tymczasem "Ah Tza Xibalba..." to
dla mnie album tylko przeciętny. Mamy tu bowiem niespełna 33 minuty rzetelnego,
surowego, Black Metalowego grania, które nie wznosi się ponad konwencjonalne
szablony gatunku. Sekcja solidnie robi swoje, dokładając do pieca lub wgniatając
w podłoże, surowe, zimne, umiarkowanie jadowite, jednak nieco zbyt monotonne
jak na mój gust riffy mają w sobie zbyt mało mocy, aby poniewierać, jak należy.
Wokal generalnie ok, jest ponuro i mrocznie, ale jego barwa jakoś do końca do
mnie nie przemawia. Mimo iż są tu ciekawsze fragmenty urozmaicające to
wydawnictwo (dysonansowe zagrywki gitarowe, trochę klimatycznego, rytualnego,
plemiennego grania i odrobina ambientowych plam dźwiękowych), to jednak jest
tego zbyt mało, aby wyciągnąć ten album ponad przeciętność. Uleciał gdzieś
także ten charakterystyczny, nieco duszny, mistyczny klimat, jaki można było
znaleźć na ich płytowym debiucie, w każdym razie ja go na tej płycie nie czuję.
Brzmienie tego krążka także uważam, za delikatnie rzecz ujmując nie najlepsze.
Dźwięk, mimo że surowy, jest płaski jak "laska czeska (z przodu deska, z
tyłu deska)", brakuje tu przestrzeni, ognia, mocy i choćby odrobiny
konkretnego pierdolnięcia. Mimo że podchodziłem do tej płyty kilkanaście razy,
to nie znalazłem tu nic, co przytrzymałoby mnie na dłużej i choć odrobinkę
zaintrygowało. Ni chuja nie wchodzi mi ten materiał. Zachęcam Was jednak,
abyście sami sprawdzili "Ah Tza Xibalba Itzaes", gdyż może okazać
się, że będziecie mieli na temat tej płyty zgoła odmienne zdanie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.