Despised Cruelty
„Łez Padół”
Mara Productions / Bissu Show Productions 2019
Despised Cruelty to młody zespół z Łodzi posiadający
na swoim koncie dwie EP-ki i debiutujący właśnie pełnowymiarowym materiałem
„Łez Padół”. Od razu powiem szczerze, że gdyby to ode mnie zależało, to w ogóle
bym nie sięgał po ten album, gdyż już sam tytuł wywołał u mnie lekki uśmiech
politowania. Może dlatego, że osobiście używam określenia „Smutny Jak Pizda
Kraj” i uważam je za jedynie słuszne. Żarty jednak na bok. Poproszony o napisanie
kilku słów zarzuciłem ten 37-mio minutowy kawałek muzy na uszy i czekałem, co
się wydarzy. No cóż, trzęsienia ziemi nie doświadczono, jednak zażenowania
także nie. Łodzianie poruszają się, całkiem zresztą zgrabnie, w gatunku ogólnie
pojętym jako black metal. Spektrum ich inspiracji jest dość szerokie, jednak
głównym źródłem z którego wódę pili jest scena skandynawska i polska.
Prezentowane na „Łez Padole” dźwięki należą zdecydowanie do tych
chłodniejszych, choć w celu wzbogacenia atmosfery albumu, gdzieniegdzie
przewijają się nieco bardziej nastrojowe pejzaże. Chłopaki starają się
różnicować tworzone przez siebie dźwięki i na pewno nie można temu albumowi
zarzucić jednostajności. Mimo iż dominują tu średnie tempa, pojawia się całkiem
sporo zwolnień, podczas których można zaczerpnąć nieco głębiej powietrza. Tak
dzieje się choćby w polskojęzycznym „Bagnet”. Z kolei początek „Omnia Vanitas”
mocno zalatuje polskim thrash metalem z początku lat 90-tych by w drugiej
części utworu przejść w typowo black metalową patatajnię. Mam wrażenie że
bardzo dobre pomysły mieszają się na tym albumie z totalnie średnimi
zapchajdziurami. Z jednak strony mamy ciekawe chwyty w „Until New Dawn” czy intrygująco
wirującą gitarę w „Corruption of the Divine” by chwilę potem w „Pod Duszą”
natknąć się na sto tysięcy razy zagrany już kiedyś riff. Dodatkowo
przyczepiłbym się z deka do brzmienia. Jest ono dość przymulone, gitary są zbyt
mocno schowane i nieco brakuje tutaj ostrego pierdolnięcia. Wokalnie nie jest
złe, Maciej nie trzyma się kurczowo jedynej słusznej tonacji i stara się wzbogacić
muzykę jak tylko potrafi, co całkiem nieźle mu wychodzi. Problemem tej płyty
jest jednak to, że nie prezentuje ona kompletnie niczego, co w black metalu
cenie sobie najbardziej. Nie ma tutaj surowizny, brak totalnego pierdolnięcia
czy jakiegokolwiek wizjonerstwa. Jest natomiast całkiem przyzwoite granie na
których można zawiesić ucho bez totalnego ziewania. Jak na początek nie jest
zatem źle. Jak natomiast rozwinie się kariera tych pięciu osobników pokaże
czas.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.