niedziela, 24 lutego 2019

Recenzja Pig's Blood “A Flock Slaughtered”



Pig's Blood
“A Flock Slaughtered”
Godz Ov War 2019


Po dwóch latach milczenia mordercy z Milwakee powracają, by w barwach Godz Ov War ponownie siać zniszczenia na planecie Ziemia. Zorientowanym w tematach wojennych wystarczy szybki rzut oka na okładkę albumu, by bardzo szybko wyciągnąć prawidłowe wnioski co do tego, z jaką muzyką będziemy przez ponad pół godziny obcować cieleśnie i duchowo. Dokładnie tak! Amerykanie od pierwszych taktów  uderzają w nas war-metalem niczym wprawiony rolnik wymierzający świniakowi strzał pistoletem do uboju między oczy. Bez zbędnych ceregieli wskakujemy na wysokie obroty będąc bombardowani prostymi  perkusyjnymi kanonadami, ciężkimi, wbijającymi niczym kafar w glebę gitarowymi riffami którym wtórują krótkie, zagrzewające do walki solówki. Te, trzeba nadmienić, jak na ten gatunek muzyczny są wyjątkowo dobre i wnoszą do utworów sporo świeżego powietrza. 10 zawartych na krążku utworów nastawionych jest bardziej na precyzję niż zabijanie w dzikim szale, dlatego też szaleńczych prędkości tu nie znajdziecie. Najmocniejsze ciosy otrzymujemy w chwilach, gdy Amerykanie zwalniają do gniotącego trzewia tempa, a czynią to dość często, dzięki czemu album zdaje się być wyjątkowo ciężki. Wokalnie niespodzianek nie ma, wiadomo, że rozkazy bitewne muszą być odpowiednio rzygane. W przypadku Świńskiej Krwi nie są one jednak monotonne, jak to się w wielu przypadkach zdarza, lecz zalewają nas w różnorodnych odcieniach żółci. Mieszkańcy stanu Wisconsin starają się różnicować swoją muzykę i przyznaję, że na płycie faktycznie sporo się dzieje. Jeżeli ktoś postawi zarzut, że to wszystko już było i nie ma sensu sięgać po kolejną płytę w stylu Ross Bay Cult Eternal, to po prostu się myli albo nie potrafi uważnie słuchać. Oczywiście, ten rodzaj death/black metalu się albo kocha albo nienawidzi, jakkolwiek trywialnie to w tym momencie nie zabrzmi. Ja zdecydowanie należę do maniaków łykających większość takich wydawnictw. Jeżeli ktoś ma podobnie, to niech śmiało sięga po „A Flock Slaughtered”. Komu Blasphemy koło dzyndzla wisi proszony jest o unikanie drugiej płyty Amerykanów i powrocie do brandzlowania się przy wysublimowanych dźwiękach innych, zapewne bardziej ambitnych twórców. Pig’s Blood jest zespołem dla chamów, którzy nie przepraszają w klubach za nieumyślne wylanie czyjegoś piwa. Napierdalać! 
- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.