czwartek, 1 sierpnia 2019

Recenzja Undeath - Sentient Autolysis


Undeath
„Sentient Autolysis”
Caligari Records 2019

W szerokim świecie powiadają, że młodzi kończą wcześniej. Plotki plotkami, jednak w przypadku Amerykańców z Undeath by się to nawet zgadzało. Nie minęło bowiem nawet pół roku, odkąd to recenzowałem tutaj ich debiutanckie demo, a tu nagle bach! Mamy następcę „Demo’19”. Widać, że w chłopakach energia wrze i kipi, gdyż ponownie pod szyldem Caligari dostarczają nam 16 minut nowych pomysłów podzielonych na cztery części. Czy coś się zmieniło? I tak, i nie. Młodziaki nadal obracają się w staroszkolnym death metalu. Nadal tworzą muzę na wysokim poziomie. Wciąż bardziej im w głowie piwniczny brud niż polerowane i dwukrotnie woskowane Ferrari. Te elementy działają w przypadku Nie-Śmierdź na plus. Zresztą dziwnym byłoby, gdyby nagle zaczęli grać jułesewej-polo, co nie? Zmiany jednak są i to dość znaczne. Otóż chłopaki zmienili nieco front i z Nowojorskiego grania spod znaku choćby Immolation bardzo zdecydowanie skręcili w stronę Cannibal Corpse. W zasadzie w każdym kawałku można odnaleźć więcej niż pierwiastki zespołu dowodzonego obecnie przez pana Karka Fishera, zwłaszcza takie kojarzące się z płytami od „Bloodthirst” w górę. Nie jest to absolutnie żaden zarzut, jednak dla mnie jest to poniekąd stosowanie patentów zbytnio już wyeksploatowanych. Ponadto, jako iż nieskomplikowany raczej ze mnie chłop, na debiutanckim demo Undeath uderzała mnie prostota tej muzyki, jej prymitywizm. Najwyraźniej trio dojrzało i zapragnęło wykazać się swoimi umiejętnościami, gdyż na „Sentient Autolysis” mamy kilka momentów, gdy w topornie kręcone riffy wplatają techniczne łamańce i malutkie popisy gitarowe. I jest to zdecydowanie element, który pasuje mi tutaj jak pięść do nosa. Może jestem ograniczony, nie przeczę, jednak zdecydowanie byłbym bardziej kontent, gdyby Undeath nadal łupało prymitywnie i bez zbytnich ekscesów. Nie twierdzę, że nowe demo jest złe, absolutnie. Nadal słucha się tego z dużą dozą zadowolenia, jednak mam taki ubytek, iż zazwyczaj porównuję. A w tym porównaniu widzę jednak mały, bo mały, ale spadek formy. Na szczęście wszystko w ramach przyzwoitości, więc każdy maniak śmierć metalu może spokojnie wydawać na tą kasetkę kilka dolarów bez obawy, że wtopi. Zdecydowanie szybciej jednak odstawiłem ten materiał Undeath na bok niż demo numer jeden. Mam jednak nadzieję, że na nagraniu numer trzy chłopaki ostatecznie odnajdą swój styl. Jeśli będzie on pośrednią między pierwszym a drugim demo, to myślę, że będzie to coś mocnego. Tego sobie życzę.
- jesusatan
https://www.youtube.com/watch?v=vZk_Wnfr5MY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.