środa, 28 sierpnia 2019

Recka VANANIDR „Vananidr”


VANANIDR
„Vananidr”
Purity Through Fire 2019

Szwedzki projekt Vavanidr, za który w całości odpowiada Anders Eriksson do 2018 roku nosił nazwę Synodus Horrenda, natomiast Synodus Horrenda to projekt, który powstał na gruzach zespołu Hydra. Prawdziwa telenowela, he hehe. Nie mnie to jednak oceniać, faktem jest, że od 2018 roku Szwed kontynuuje swą muzyczną drogę pod szyldem Vananidr. Jeszcze w tym samym roku powstaje debiutancki album zespołu i zostaje wydany jako digital album. Niecałe pół roku później, w marcu 2019 roku materiał ten ukazuje się na srebrnym dysku dzięki Purity Through Fire. I tak oto docieramy do meritum sprawy, czyli do muzyki zawartej na tym albumie. „Vananidr” to osiem wałków (prawie 40 minut) solidnego, melodyjnego Black/Death Metalu. Świat nic by nie stracił, gdyby płyta ta nie powstała, jednak jest to muzyka, która wpada w ucho. Sekcja rzetelnie robi swoje, wiosło rzeźbi fajne, melodyjne, ale zarazem jadowite, zimne riffy i niezłe, klimatyczne solówki, a całość uzupełnia agresywny, lekko zabarwiony depresją wokal i umiejętnie użyty, nienachalny klawisz, który razem z gitarą buduje atmosferę tego krążka. Właśnie owa atmosfera, to największa siła tego albumu. Debiut Vananidr emanuje mglistym, chłodnym, mizantropijnym klimatem. Echa twórczości Emperor, Immortal, czy Kampfarbardzo udanie łączą się tu w jedną całość z elementami charakterystycznymi dla melodyjnego, szwedzkiego Death Metalu końca lat 90-tych, tworząc nośną warstwę muzyczną. Jak już wspominałem, nie jest to płyta, która sprawiła, że pękła mi miednica, niemniej jeżeli kiedyś będę miał ponownie ochotę na mocne, klimatyczne, melodyjne granie, to na pewno wrócę do twórczości Vananidr, gdyż to bardzo solidne w swej klasie granie.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.